W latach 2022–2023 napisałam artykuły nt. roku obrzędowego Kurpiów Zielonych, następnie zabrałam się za omówienie roku u Kurpiów Białych. Spis wszystkich odcinków znajdziesz na końcu tego wpisu. Zapraszam na kolejną odsłonę serii. Jako wprowadzenie do tematu Kurpiów Białych odsyłam do hasła w Wikipedii na ich temat, które napisałam.
Tym razem zajmuję się okresem od Trzech Króli do początku Wielkiego Postu. Włączyłam w opowieść dawne zwyczaje Środy Popielcowej, które miały charakter zapustny. Poza tym wskazałam tropy, gdzie zwyczaje chrześcijańskie na Kurpiach łączą się z dawnymi, jeszcze przedchrześcijańskimi, obrzędami i wierzeniami oraz gdzie tradycje regionalne wpisują się w te ogólnopolskie (a nawet szerzej). Opisywany okres jest bowiem momentem w roku, kiedy wspomnienia świętych przeplatają się z ludowymi zwyczajami, a Kurpie Białe nie istnieją w próżni. Dobrej lektury!
Tym razem zajmuję się okresem od Trzech Króli do początku Wielkiego Postu. Włączyłam w opowieść dawne zwyczaje Środy Popielcowej, które miały charakter zapustny. Poza tym wskazałam tropy, gdzie zwyczaje chrześcijańskie na Kurpiach łączą się z dawnymi, jeszcze przedchrześcijańskimi, obrzędami i wierzeniami oraz gdzie tradycje regionalne wpisują się w te ogólnopolskie (a nawet szerzej). Opisywany okres jest bowiem momentem w roku, kiedy wspomnienia świętych przeplatają się z ludowymi zwyczajami, a Kurpie Białe nie istnieją w próżni. Dobrej lektury!
Pochodząca z Udrzyna Zofia Marianna Wróbel (ur. 1941 r.) wspominała, że Cały ten okres od świąt po „ostatki” kończące karnawał, po wiejsku – zapust, obfitował w różne rozrywki. Młodzież bawiła się na zabawach tanecznych, dzieci nie chodzące w ferie do szkoły i zwolnione od odrabiania lekcji bawiły się w domach lub na dworze. (...) Najweselej na wsi było w zapusty, w dniach od „tłustego czwartku” do godziny 12 w nocy z wtorku zapustnego na Środę Popielcową, która rozpoczynała okres Wielkiego Postu.
Między Trzema Królami a Wielkim Postem organizowano wesela i huczne zabawy. Dawniej ten okres nazywano zapustami. Trwał od Objawienia Pańskiego (6 stycznia) do Środy Popielcowej (święto ruchome), choć w niektórych regionach świętowano jedynie na tydzień przed końcem karnawału albo w jego ostatnie trzy dni. Zapusty (na ziemiach polskich także znane jako ostatki, gwarowo w różnych regionach kuse dni, kusaki, szczodraki, zagowiny) jako słowo istnieją w j. polskim od co najmniej XV w. Czasownik zapuścić w XV i XVI w. używano równoważne z zapościć (zaczynać post) lub zapustować (mięsopust zakończyć, by post zacząć). Na ziemiach polskich ludowe praktyki karnawałowe opisano po raz pierwszy na początku XV w., musiały jednak istnieć wcześniej.
Według A. Gorczyńskiej na ostatnie trzy dni karnawału, nazywane na Kurpiach dniami szalonymi, odkładano wesela, chrzciny i zmówiny. Wówczas można było bawić się przez kilka dni i z powodu danej okazji, i nawiązując do karnawału i kończących go zapustów. Według Michaiła Bachtina, rosyjskiego literaturoznawcy, filozofa i kulturoznawcy, „Karnawał to drugie życie ludu, zorganizowane w oparciu o pierwiastek śmiechu. To jego życie świąteczne. Świąteczność jest istotną cechą wszystkich średniowiecznych obrzędowo-widowiskowych form śmiechu”. Psotowano, urządzano przebieranki, żartowano, śpiewano rubaszne piosenki. W tych dniach muzyka grała nieustająco. Skrzypce i bębny, potem i harmonie pedałowe, wygrywały skoczne oberki i polki galopki. Starano się wybawić niejako na zapas przed nadchodzącym okresem postnym.
Ludoznawca Oskar Kolberg w XIX w. pisał, że zimowe biesiady były domeną kobiet. Na początku zabawy często bawiły się osobno, udając odporne na zaloty mężczyzn. Po przekupieniu piwem i przekąskami pozwalały na wspólny taniec. Według ludoznawcy dawniej zapustami na wsi rządziły kobiety. Organizowały imprezy, na które zapraszały młode mężatki (panny nie były zapraszane), by włączyć je w społeczność kobiet zamężnych. Częstowały zapustników przygotowanym przez siebie jedzeniem. Kultywowały zwyczaje związane z płodnością i mające wywróżyć powodzenie w gospodarstwie.
W zapusty na Kurpiach jedzono dużo i tłusto, zwłaszcza w ostatni czwartek karnawału zwany tłustym. Zajadano się drożdżowymi plackami zwanymi pępuchami (pampuchami) smażonymi na słoninie. Maria Żywirska tak opisała pampuchy: „Były to placki z rzadkiego, drożdżowego ciasta pszennego, smażone na smalcu, potem cukrzone. Dzieci brały je jeszcze gorące z patelni, starsi jadali zimne”. Zofia Marianna Wróbel wspominała, że w jej domu w Udrzynie na zapusty mama Antonina Perzyna robiła pampuchy albo na większej ilości smalcu podobne do pączków kozy. Na zabawach karnawałowych pito alkohol, raczej nie napój jałowcowy (na Kurpiach Zielonych zwany piwem kozicowym), a mocniejsze trunki.
Faworki wykonane przez członkinię KGW „Nad Stawem” w Dębinach, 2023 r. Źródło (dostęp 1 I 2025 r.). |
Gniazdka z lukrem wykonane przez członkinię KGW „Nad Stawem” w Dębinach, 2023 r. Źródło (dostęp 1 I 2025 r.). |
Pieczone pączki z marmoladą z suszoną śliwką wykonane przez członkinię KGW „Nad Stawem” w Dębinach, 2023 r. Źródło (dostęp 1 I 2025 r.). |
Pampuchy. Źródło (dostęp 1 I 2025 r.). |
Skąd takie podejście? Słowo karnawał prawdopodobnie pochodzi od wł. carnavale (pożegnanie mięsa; wcześniej łac. carnem levāre (mięso usuwać) lub caro, vale (żegnaj, mięso). Stąd polska kalka językowa mięsopust. Karnawał to bowiem czas, kiedy pozwalano sobie na zabawę i jedzenie mięsa w większych ilościach, gdyż za chwilę zaczynał się Wielki Post, czas pokutny, gdy kultywowano wstrzemięźliwość w jedzeniu, piciu i rozrywkach. Czterdziestodniowy post wprowadzono w Kościele chrześcijańskim już w IV w., a jego początek zależał do terminu Wielkanocy obchodzonej, decyzją soboru nicejskiego z 325 r., w pierwszą niedzielę po wiosennej pełni księżyca. W karnawale należało odreagować przed (wymagającymi fizycznie i psychicznie) 40 dniami ascezy w obyczajach i strawie. Pierwotnie objadano się tylko wieczorem przed rozpoczęciem Środy Popielcowej. Stopniowo przygotowania do zabawy poprzedzającej post wydłużano o dni poprzedzające tłusty wtorek, a to z powodu religijnych ograniczeń związanych z niektórymi dniami tygodnia (w niedzielę nie wolno było pracować, w soboty pracowano tylko do południa, by później przygotować się na niedzielę, w piątek kultywowano ascezę na pamiątkę Męki Chrystusa). I tak tłusty czwartek stał się jednym z głównych dni karnawału. Pierwsze relacje o świętowaniu tego dnia znajdujemy w XII-wiecznej Wenecji. W XII w. w Rzymie podczas widowiska karnawałowego (ludus carnelevarii) obrzędowo zabijano zwierzęta symbolizujące „czarne siły” wodzące człowieka na pokuszenie. Były to niedźwiedź, byk i kogut.
Należy też podkreślić, że niektórzy badacze i badaczki widzą w karnawale przedchrześcijańskie tradycje. Słowo karnawał w takim ujęciu pochodzić ma od carrus navalis – wozu w kształcie okrętu, na którym tańczono i grano podczas starożytnych procesji świątecznych ku czci egipskiej bogini Izydy, także greckiego Dionizosa (w czasie Dionizji) i rzymskiego Bachusa (Bachanalia). Była to część zabaw związanych z kultem płodności, których grudniową odsłonę stanowiły rzymskie Saturnalia, a lutową Luperkalia. Jeszcze w średniowieczu podczas karnawałowych pochodów ciągnięto statek na kołach, a okręt wypełniony wesołkami, szaleńcami i błaznami w XV i XVI w. był w wielu państwach Europy popularnym motywem literackim i malarskim. Także w Babilonii obchodzono podobne święto Sacaea, które mogło być jednym z pierwowzorów świąt związanych z odwróceniem porządku, czyli także i karnawału. Wówczas przez 5 dni rządziła służba, a na tronie zamiast króla siadał przebrany za niego więzień, którego po zakończeniu święta przeznaczano na stracenie. Ku czci boga Marduka urządzano dwunastodniowe uroczystości noworoczne, których kulminacją była wielka procesja, w której niesiono wizerunki innych bóstw, zaś w scenkach nawiązywano do mitu o stworzeniu świata. W starożytnym Izraelu obchodzono Purim ustanowione przez Mardocheusza na pamiątkę ocalenia Żydów w Persji przed prześladowaniem ze strony wezyra Hamana. Do dziś jest świętowane 14–15 dnia miesiąca Adar (przełom lutego i marca). Prawdopodobnie jest adaptacją perskiego Nowego Roku. Purim jest czasem nazywany żydowskim karnawałem ze względu na radosny charakter uroczystości. Na ulicach urządzane są zabawy i maskarady.
Nie oznacza to, że dzisiejszy karnawał jest bezpośrednią kontynuacją antycznych obrzędów zauważalnych w różnych cywilizacjach, ale na pewno ma elementy z nimi wspólne. Ze starożytności karnawał przejął nie tyle formy obchodów konkretnych uroczystości, konkretny dzień w kalendarzu, ale ideę święta totalnego, okresowego, niejako piątej pory roku zawieszającej rytm codziennego życia. Wtedy czas biegnie inaczej, wręcz się zatrzymuje, by umożliwić uczestniczącym pozorne „wyjście z czasu”, znalezienie się „poza czasem”, a następnie powrót do niego bez konsekwencji upływu „zatrzymanych” dni i poczucia utraty, bo przecież wtedy wszystko jest inne. Porządek staje się nieporządkiem, harmonia zmienia się w dysonans, umiar przechodzi w nadmiar, a powaga w śmiech. Prawo zastępowane jest przez bezprawie, a sacrum przez profanum. Duchowni w średniowieczu uważali, że panowanie nad ludźmi przejmuje wówczas bóg Carnisprivium. Jego kapłanami mieli być muzycy, śpiewacy i śpiewaczki, którzy, za sprawą szatana, namawiali nawet najspokojniejszych ludzi (nawet księży) do porzucenia obowiązków, obżarstwa, pijaństwa i grzesznych zabaw na ulicach, placach w w karczmach. Ołtarzem boga Carnisprivium były brzuch i ciało człowieka. Bóg odwodził ludzi od wartości duchowych i niebiańskich. Prototypem Carnispriviuma był bóg wina, płodnych sił natury i urodzaju Bachus.
Pieter Brueghel Starszy, Walka karnawału z postem, 1559. Domena publiczna via Wikimedia Commons |
Karnawałowy nieporządek jest zrytualizowany. Wykroczeniem jest wówczas dążenie do porządku. Święto obejmuje wszystkich, wszyscy muszą mu się poddać. To czas, gdy przestawały obowiązywać surowo na co dzień przestrzegane zasady społeczne, mieszały się role społeczne. Następowało zbliżenie ludzi, zatarcie granic społecznych. Okresowe wywrócenia do góry nogami codziennego porządku było koniecznym dopełnieniem regularnego rytmu, który umożliwiał osiągnięcie pełni życia. Było człowiekowi potrzebne. Karnawał nie był spontaniczny, był zaplanowany w czasie i poprzedzony długotrwałymi przygotowaniami. Stanowił zestaw specyficznych zachowań, zdarzeń i praktyk. Norbert Schindler napisał: „Mówić o karnawale to znaczy mówić o społeczeństwie, które przez chwilę dokonuje zbiorowej autoinscenizacji, wychodząc z założenia, że wszystko mogłoby być zupełnie inaczej”. Czasowe odwrócenie porządku rzeczy w układzie społecznym stanowiło rodzaj wentyla bezpieczeństwa, może nawet zrytualizowanej rebelii, której celem była samostabilizacja porządku społecznego. Po wyszaleniu się podczas karnawału, po możliwości zmiany zastanej rzeczywistości przy zgodzie wszystkich biorących udział w rytuałach, po czasowym zwycięstwie świata na opak (mundus inversus), łatwiej było wytrzymać codzienne troski i trudy, często związane z warunkami życia czy niską pozycją w społeczeństwie. Karnawał dawał też nadzieję na przyszłość, bo powtarzał się cyklicznie. Wiedziano więc, że niebawem znów nadarzy się okazja, by zmienić rzeczywistość – choć na chwilę. Okresowe bycie kimś innym często umożliwiało „bycie sobą”, czyli uzewnętrznieniu tego, co na co dzień tłumione, wypierane albo nieuświadamiane. Używając terminologii Zygmunta Freuda, można powiedzieć, że wydobycie na jaw tego, co podlegało codziennej tabuizacji (nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu, seksualność, agresja), praktyki karnawałowe były rodzajem symbolicznej reakcji na represyjność kultury. Dlatego szwajcarski etnolog Peter Weidkuhn mówił o karnawale jako instytucji kulturowej, która pełni funkcję „regulującą bądź rytualizującą permanentne konflikty społeczne”.
W tym kontekście ciekawe jest spojrzenie na dwie grafiki związane z Kurpiami Białymi, tj. wykorzystujące odświętny strój regionalny, które można powiązać z karnawałową zamianą ról społecznych, tym bardziej, że pierwsza znajduje odzwierciedlenie w przebierańcach zapustowych widocznych na zdjęciach z Kurpi Białych. W książce Bonifacego Kozłowskiego znalazła się fotografia, na której widać młodego chłopca, który ma na sobie elementy odświętnego stroju kobiety. Prezentuję je w dalszej części wpisu. Chłop przebrany za babę to bodaj najbardziej typowa postać karnawałowa. W odwróceniu płciowych ról najpełniej wyrażała się idea karnawałowego świata na opak.
Grafika autorstwa Agi Jaslan (IG @nietju.jpg). Źródło (dostęp 26 XII 2024 r.) |
Rysunek osoby o nicku czikpisia, Tumblr. Źródło (dostęp 26 XII 2024 r.). |
Pierwsza źródłowa wzmianka o karnawale w Europie pochodzi z X w. Był to czas graniczny, wtedy wygasały umowy zatrudnienia lub służby, wtedy dokonywano spłaty kredytów, regulowano zobowiązania pańszczyźniane, podsumowywano finansowo mijający rok, a w miastach zmieniano (wybierano) radę miejską. Zmiany te odzwierciedlały rytm przyrody, powoli zima przechodziła w wiosnę. Dlatego niektórzy folkloryści widzieli w karnawale przejaw tradycji przedchrześcijańskich (lokalnych i niezależnych od wzorców greckich i rzymskich) kultów płodności związanych z początkiem nowego cyklu wegetacyjnego. W takim ujęciu karnawał ma na celu wygnanie złych zimowych duchów, które przeszkadzają urodzajowi, oraz obudzenie dobrego ducha wegetacji, który przyniesie wiosnę. To rytuał oczyszczenia i płodności. Ludzie w przebraniach dokuczają napotkanym po drodze kobietom, smarują je sadzą, polewają krwią lub gnojówką. Udział kawalerów w licznych obyczajach karnawałowych miał się wywodzić od stowarzyszeń dawnych Germanów, którzy praktykowali kult duchów zmarłych. Noszenie przez nich masek przedstawiających duchy zmarłych miało na celu ich zjednanie i zapewnienie sobie pomyślności, ponieważ duchy te rządziły ludzkimi losami. Współcześnie śladem tego jest postać dziada i baby w gromadzie zapustników. Taniec w tym okresie miał przywołać duchy przodków. Do dziś maski przywdziewa się (nie tylko w karnawale), przeobrażając w fantastyczne stworzenia. Praktyki karnawałowe tak jak przebrania i maski uświadamiały, że okresowo mamy do czynienia światem Boga, światem grzechu i szatana zaludnionym przez alegorie zła i występku. Stąd obecność diabła w zapustowej przebieraninie. Sześć tłustych dni (dies pingues) między tłustym czwartkiem a wtorkiem przed Popielcem, kiedy kumulowały się główne zabawy karnawałowe, stanowiło sugestywny odpowiednik stworzenia świata przez Boga w ciągu 6 dni, było rodzajem anty- stworzenia świata.
Kościół rzymskokatolicki wykorzystywał karnawał do dydaktycznych opowieści. Nie był jednak (i nie jest) wrogiem karnawału, choć większość badaczy i badaczek tak uważa. W kazaniach księża (także papieże) potępiali nadużycia w zabawach, a nie sam karnawał. Stosunek Kościoła do karnawału, początkowo liberalny, zaostrzył się w czasie napięć religijnych i kontrreformacji (np. w XVI w. wprowadzano nabożeństwo czterdziestogodzinne od ostatniej niedzieli karnawału do wtorku przed Popielcem w celu pokuty za grzechy poczynione w karnawale), a następnie złagodniał. Generalnie jednak przedstawiciele Kościoła zdawali sobie sprawę, że dzięki inscenizacjom świata zła i grzechu łatwiej było im przekonać wiernych do wyboru właściwej drogi. Karnawał był Kościołowi potrzebny jako antyprzykład. Błazenada i szaleństwo karnawałowe stanowiły obraz negatywnie postrzeganej odmienności, narzędzie dydaktyczne – za pomocą tych zachowań wskazywano pozytywne normy.
Sami duchowni (klerycy i diakoni) we wczesnym średniowieczu hucznie bawili w kościołach podczas święta głupców (festa stultorum). Przypadało w okolicach Bożego Narodzenia i Nowego Roku, koncentrowało się 28 grudnia (Święto Młodzianków). Polegały na odwróceniu hierarchii i chwilowym zawieszeniu obowiązujących na co dzień praw, przez co nawiązywały do rzymskich Saturnaliów. Były im nawet bliższe niż karnawał, bo w karnawale chodzi o zrównanie pozycji społecznej wszystkich uczestniczących, czasami jedynie na odwróceniu ról społecznych (przy wyborze z uczestniczących króla, księcia, zwierzchnika zabawy, który nie musiał pochodzić z najniższych warstw społecznych). Jak wyglądały święta głupców? Po odśpiewaniu Magnificat władanie świątynią przejmowali klerycy, którzy mazali twarze sadzą, zakładali kaptury błaznów i maski. Wybierali błazeńskiego papieża, biskupa lub opata, który miał rządzić przynajmniej do Trzech Króli. W komicznej gestykulacji wybrany zwierzchnik błogosławił zebranych, dając sygnał do zabawy. Ołtarz mszalny zamieniano na stół karczemny, przy którym jedzono, pito i grano w kości. Była to... parodia Ostatniej Wieczerzy. Odprawiano ośle msze: pobożne pieśni zastępowano odgłosami podobnymi do ryczenia osłów, zwierząt obecnych przy narodzeniu Jezusa, albo do kościoła wprowadzano osła, któremu oddawano cześć. Wychodzono na ulice, gdzie wożono ludzi na taczkach wypełnionych odchodami, którymi nierzadko obrzucano gapiów. Śpiewano rozwiązłe pieśni, opowiadano dowcipy ośmieszające znanych świętych. Te zwyczaje są dobrze opisane dla Francji nawet do poł. XVI w. Zakazano ich w okresie kontrreformacji, by nie stanowiły pożywki dla krytyków Kościoła pokroju Marcina Lutra.
Karnawał nie miał przypisanego patrona (podobnie jak Wielki Post), co wyróżniało go na tle kalendarza liturgicznego. Tradycyjny kult świętych oparty na kalendarzu słonecznym, nakładający się na rytm wegetacyjny, sprawiał, że np. św. Jan patronował przesileniu letniemu, a Maryja z Dzieciątkiem – zimowego. Do nich kierowano konkretne obrzędy, dedykowano im określone zachowania. Karnawał znalazł personifikację w manekinach i figurach go wyobrażających, królów karnawału, a na ziemiach polskich Zapustu. Spalenie kukły wyobrażającej karnawał w końcu okresu zabaw nie było jednak ofiarą, a „uśpieniem” jej do następnego roku.
Kończąc opis kontekstu, w którym należy postrzegać współczesne zwyczaje zapustne, przywołać warto słowa szwajcarskiego historyka i folklorysty Petera Pfrundera: Każda próba podporządkowania karnawału ryczałtem tylko jednemu systemowi – czy to pogańskiemu, czy to chrześcijańskiemu – jest od początku skazana na przegraną.
Zespół „Puszcza Biała” podczas inscenizacji zapustów. Źródło: B. Kozłowski, Folklor muzyczny i taneczny Puszczy Białej. Pieśni i tańce, widowisko weselne, obrzędy i zwyczaje, Warszawa 2004. |
W ostatnich dniach karnawału, od tłustego czwartku (ostatniego czwartku przed Wielkim Postem) aż do wtorku przed Środą Popielcową, młodzież na Kurpiach Białych prześcigała się w pomysłach i psikusach. Szczególnie uwidaczniała się presja społeczna na zamążpójście dotycząca głównie młodych kobiet, ale i kawalerów. Gorczyńska pisała: „Biada dziewczynie, która w czasie karnawału nie wyszła za mąż! Pomysłowi, a zarazem uszczypliwi młodzieńcy (najczęściej odrzuceni konkurenci) robili różne dowcipy, np. misternie wycinali z kartofli grzybki i nanizali je na nitki. Owe nietypowe korale wieszali na drzwiach domu panny młodej. Do starych glinianych garnków wlewali barszcz i stawiali je przed chatą. Czasami starali się przypiąć dziewczynie do pleców śledziowe łebki. Wszystkie te czynności miały na celu ośmieszyć pannę, pokazując mieszkańcom wsi, że, dziewczyna potrafi jedynie zbierać grzyby, skrobać ryby i kisić barszcz”. Wedle Bernarda Kielaka, który, opisując rok obrzędowy Kurpiów Białych, korzystał m.in. z prac dyplomowych napisanych w latach powojennych przez studentki i studentów etnologii na Uniwersytecie Warszawskim, chłopcy robili z gałganków kukłę (kracane), którą stawiali na płocie przed domem dziewczyny. Starali się, by barszcz albo mleko umieścić nad drzwiami chałupy starej panny tak, by wychodząc, wylała na siebie płyn. Gorczyńska dodała: „Dziewczęta nie były dłużne dowcipnisiom. Potrafiły odpłacić się pięknym za nadobne. Kawalerom, którzy w mijającym karnawale szukali żony i jej nie znaleźli, robiły słomianą kukłę. Stroiły ją w gałgany i cichaczem stawiały przed drzwiami domu delikwenta, lub sprytnie zawieszały nad jednym z okien. Cała wieś wiedziała, co słomiana panna znaczy”. Kielak zapisał, że zwyczaj ten funkcjonował na Popławach (dziś część Pułtuska), w Obrytem i Gródku jeszcze w połowie XX w.
Powołując się na Porządzie, Kolberg pisał, że tłusty czwartek spędzano raczej w domach, każdy u siebie tylko je mięso, lub pączki (raczuchy) pszenne lub gryczane na
słoninie smażone, a biedniejsi takież z mąki kartoflanej. W zapusty, czyli ostatki (wtorek przed Środą Popielcową), każdy bawi się zwykle we własnym domu, dawniej w karczmie (Wieś Pniewo, Porządzie 1870). W końcu XIX w. karczmy notowano m.in. we wsiach: Brańszczyk, Budy (Brańszczykowskie), Dąbrowa, Grabownica, Laskowizna, Obryte, Ochudno, Podgórze, Ponikiew, Porządzie, Psary, Sadykierz, Tuchlin, Turzyn, Udrzyn, Udrzynek, Wielgolas, Wiśniewo, Zambski.
Grupa zapustników z Zespołu „Dzieci Puszczy Białej” z Pniewa w Zatorach, 2018 r. Źródło (dostęp 1 I 2025 r.). |
Niemniej według A. Gorczyńskiej, opisującej zwyczaje w XX w., w zapusty na Kurpiach Białych grupa młodych chłopców w wieku 9–14 lat chodziła od domu do domu przebrana za dziada i babę, Cygana, Żyda, diabła, śmierć, kozę i inne zwierzęta. Chłopiec, który założył na siebie odwrócony do wierzchu kożuch, był Zapustem. Wanda Modzelewska zapisała, że w ostatki przebierano się za Cyganów, dziadów, murzynów lub za zwierzęta. Wtedy chodzono z kozą, niedźwiedziem lub diabłem, śmiercią i straszydłami w maskach. Przebierańcy szukali, jak zanotował Bonifacy Kozłowski, chaty, w której odbywała się największa zabawa. Dodał: „Dzieci towarzyszyły im wszędzie. Z odrobiną niepokoju podziwiały kudłatego niedźwiedzia, ogromnego bociana, kozę i masywnego turonia. Śpiewały o nich specjalnie wymyślone przez siebie piosenki. Tańce przeciągały się do późnej nocy. W chacie trwała gonitwa i zabawa”. Natomiast udrzynianka Zofia Marianna Wróbel (ur. 1941 r.) wspominała: W ostatki niektóre starsze dzieci, głównie chłopcy, przebierali się w łachmany, malowali, a właściwie brudzili sadzami twarze i udawali obdartych włóczęgów, dziadów chodzących po prośbie, żebrzących. Odwiedzali kolejne domy. Próbowali tam tańczyć, skakać i śpiewać kolędy. Na koniec „występu” częstowane były tym, co akurat gospodyni miała; mogły to być cukierki, ciastka, placki z patelni. Trzeba było dzieciom coś dać, nie wypadało odesłać z pustymi rękami. Domownicy próbowali rozpoznać występujące dzieci, ale nie było to łatwe.
Zestaw przebierańców był nieprzypadkowy. Dziadowie i baby symbolizowali zmarłych przodków. Chodzono też z kozą, kurpiowskim odpowiednikiem turonia. Ktoś przebrany w wywrócony kożuch trzymał przed sobą na kiju kozę z paszczęką otwierającą się co chwila, z rogami, becząc głośno. Grace grali na instrumentach, a koza skakała. Kozy i bociany były kojarzone z wigorem i witalnością. Zarówno przebrania, jak też tumult, hałas i krotochwile miały umownie sprowokować płodność ziemi w nowym roku.
W pewnym momencie gospodyni wnosiła do izby miskę postnego żuru. Był to znak, że trzeba zakończyć tańce. Zapustnicy dostawali wykup, czyli słodki poczęstunek: parzaki, racuchy, pampuchy, chrust lub pączki. Z kolei według Marty Kowalskiej z Wyszkowa w zapusty robiono pączki, kotlety i rosół. Może chodzi o rosół z prośnianek, czyli grzybów gąsek? To jednak było danie postne, a w karnawale jedzono tłusto, może więc chodzić o zwykły rosół na mięsie.
Zapusty w Dębinach w 2024 r. Źródło (dostęp 26 XII 2024 r.). |
O karnawałowych tradycjach na Kurpiach Białych opowiada wiersz Stefanii Seroki, twórczyni ludowej z Obrytego.
Kończy się karnawał
Nadchodzą zapusty
Minął bezprowrotnie
Ostatni czwartek tłusty
Nadchodzą zapusty
Minął bezprowrotnie
Ostatni czwartek tłusty
Skrzyknęli się chłopaki
Tak se uradzili
Jako przebzierance
Po izbach chodzili
Wodzili ze sobą
Przeróżne zwierzaki
Turonie, kozy, niedźwiedzie, bociany
Był to zwyczaj taki
Gdy się tylko zmierzchało
Przebierańce chodzić zaczynali
A przy tym wesołe
Piosenki śpiewali
Warsztaty „Zapusty na Puszczy Białej” w Kuźni Kurpiowskiej w Pniewie, 2017 r. Źródło (dostęp 1 I 2025 r.). |
Do dziś zapusty to jedne z najhuczniej obchodzonych zwyczajów na Kurpiach Białych. Michalina Łada z Porządzia wspominała, że w zapusty zbierano się w kilka rodzin i bawiono. Danuta Deptuła z tej samej wsi zapamiętała zapustną przyśpiewkę: Zapusty, zapusty, wyciągajta spyrki z kapusty. Jak nie ma w kapuście, to będzie za węgłem. Dawajta sybko, bo cekać nie będę. Z kolei Wanda Modzelewska zapisała taki wierszyk: Oj, jak cię nie żałować mój miły zapuście / Cztery spyry w grochu były, a jedna w kapuście / Oj, zapusty – zapusty nie chcieli chłopcy jeść kapusty / Tylko jadły pierożki – co robiły jałoszki. / Wtenczas na grzyby kiedy są – wtedy do ludzi kiedy chcą.
Zapusty w Dębinach w 2024 r. Źródło (dostęp 26 XII 2024 r.). |
Pochodząca z Drwał Magdalena Izbicka, pytana o zapusty, napisała: Pamiętam jak w dzieciństwie układałam krótki program artystyczny i wraz z koleżankami z klasy chodziłyśmy od domu do domu po rodzinnej miejscowości. Mnóstwo radości i dobrej zabawy a przy okazji i parę groszy się zebrało. Nieraz pogonił pies, czasem nos prawie odpadł od mrozu a buty były całkiem przemoczone od śniegu. Pomimo to bardzo miło wspominam ten czas :).
Aleksandra Ciskowska-Karłowicz – członkini Koła Gospodyń Wiejskich „Nad Stawem” z Dębin – wspominała, że w Ciskach i Dębinach ta tradycja jest dość żywa; pamiętam (...) jak z kolegami i koleżankami chodziliśmy na zapusty, układaliśmy wierszyki. Podzieliła się wspomnieniami z zapustów, gdy zapytałam ją o zdjęcia dostępne na Facebooku jej koła. Zeskanowała je i udostępniła na potrzeby tego wpisu. Jej opowieść świetnie uzupełnia obraz wyłaniający się z fotografii.
Pochodząca z Dębin Ola wspominała [pisownia oryginalna – przyp. M.W.K.]: na sąsiedniej wtedy wsi Ciski nasi koledzy z klasy chodzili z przedstawieniem zapustowym, a że to było zawsze we wtorek, to potem w środę w szkole byli niewyspani i cały czas gadali o tych zapustach. Wypytałam się Mamy, o co to chodzi, co to za święto i postanowiliśmy, że my też na Dębinach będziemy chodzić. Ale potrzebny był scenariusz. Na Ciskach mieli to z dawien dawna spisane w „magicznym zeszycie Anety”, ale oczywiście nam nie chcieli udostępnić. Więc ja całe przedstawienie wymyśliłam sama. Trochę Babcia i Mama podpowiedziły przyśpiewek. W pierwszym roku byłam jedyną dziewczyną i reszta 6 chłopaków. W pewnym momencie mieli mnie dość, bo kazałam im przychodzić na próby i uczyć się tekstu (...) i pamiętam jak dziś, jak pisałam ogłoszenie na sklep że będą chodziły zapusty I żeby ludzie psy zamknęli. (...) Fajnie było:) tym bardziej że ja wtedy miałam może 9-10 lat , nie więcej, to młodszy brat miał 6. Jak chodziliśmy od domu do domu to bez latarek, a we wsi wtedy nie było lamp. (...) w pierwszym roku był to mały szok dla mieszkańców, bo dawno zapustów nie było. A w kolejnych latach ludzie już byli przygotowani na nas: pozytywnie i też negatywnie. Pozytywnie, bo w wielu domach mieli przygotowany poczęstunek dla nas albo pieniądze leżały – po 10 zł nam dawali :) i też kazali chodzi w jednym domu do młodych i do starych. Nierzadko do Gospodarzy przyjeżdżała rodzina i znajomi specjalnie na tę przedstawienia. A Ci którzy nie chcieli wizyty zapustow mieli całe Gospodarstwo pozamykane, światła zgaszone i udawali, że nie ma nikogo w domu. Wtedy w takich domach malowaliśmy okna smalcem :)
Na podziękowanie za przedstawienie gospodarze dawali nam po 10 zł i furę słodkości: paczki, faworki.. całe torby tego mieliśmy (...) pamiętam jak do nas dziadkowie przychodzili na pączki albo my do nich chodziliśmy i zawsze nam mówili, że tyle ile zjemy to nasze, bo od jutra post i słodyczy nie będzie. I tak było. Mama nam mocno limitiwała słodkości w Wielkim Poście, sama też nie piekła ciasta, a u nas na niedzielę zawsze było ciasto.
Zapusty w Dębinach, 2001/2002 r. Fot. Agnieszka Stalmach. Źródło: zbiory prywatne rodziny Stalmachów z Dębin. Udostępniła Aleksandra Ciskowska-Karłowicz |
Zapusty w Dębinach, 2001/2002 r. Fot. Agnieszka Stalmach. Źródło: zbiory prywatne rodziny Stalmachów z Dębin. Udostępniła Aleksandra Ciskowska-Karłowicz |
Zapusty w Dębinach, 2002/2003 r. Fot. Agnieszka Stalmach. Źródło: zbiory prywatne rodziny Stalmachów z Dębin. Udostępniła Aleksandra Ciskowska-Karłowicz |
W 2024 r. KGW „Nad Stawem” z Dębin, nawiązując do tych tradycji, zorganizowało wiejskie zapusty, do których zaangażowano dzieci i młodzież. Oparto się na relacji S. Seroki i scenariuszu przedstawienia zapustnego, który spisał choreograf Bonifacy Kozłowski. Przedstawiam go poniżej i zachęcam do skorzystania. Pominęłam zapisy nutowe melodii.
Zza kulis z prawej strony od widza wchodzi orszak przebierańców. Na czele „koń zapustny”. Objeżdża truchtem całą izbę. Domownicy go podziwiają. W izbie gwarno i wesoło.
[piosenka]
Jadzie Zapust drogo,
jadzie Zapust drogo,
kań pod niam paradny!
Kań pod niani paradny"!
Łeb z patyków, ze Ino grzywa,
to ci przystrój ładny!
łeb z patyków, ze Ino grzywa,
to ci przystrój ładny!
„Koń zapustny” znalazł się ponownie w głębi sceny z prawej strony. Na drugą zwrotkę za „zapustem” wchodzi olbrzymi „bocian”, za nimi wierzgająca „koza” oraz ociężały „niedźwiedź”. Na końcu „baba z dzieckiem”, „dziad”, „cyganki” i inni przebierańcy. (...)
Warsztaty „Zapusty na Puszczy Białej” w Kuźni Kurpiowskiej w Pniewie, 2017 r. Źródło (dostęp 1 I 2025 r.). |
[piosenka]
Jadzie Zapust drogu,
jadzie Zapust drogu,
a z niam przebzirańce,
a z niam przebzirańce.
Kozioł, bociek, dwa niedźwiedzie,
wnet rozpocznu tańce.
Kozioł, bociek, dwa niedźwiedzie,
wnet rozpocznu tańce.
Zaczyna się zabawa. Wszyscy przebierańcy tańczą. Ogólna radość. (...)
[piosenka]
Jadzie Zapust drogo,
jadzie Zapust drogo,
jest juz na ganecku,
jest juz na ganecku.
Dalej, razem starzy, młodzi,
do śpsiwu, tanecku.
Dalej, razem starzy, młodzi,
do śpsiwu, turecku.
Kapela gra walczyka. (...)
Przebrany dziwacznie chłopak na długim słomianym sznurze prowadzi wierzgającą i skaczącą kozunię. Za pomocą zmyślnie poruszanych sznurków kozi łeb kiwa się, tryka rogami, rusza pyskiem jak żywym, budząc ogólną wesołość. Kozunia dzwoni umocowanym pod brodą dzwonkiem, meczy skrzekliwie. Podryguje uciesznie, goni dziewczęta i chłopców. (...)
[piosenka o kozie]
Gdzie koza po wsi chodzi,
tam zytko się urodzi.
Gdzie zwróci swoje rogi,
tam gęnste bęndu stogi!
Mee, mee, mee!
Gdzie kozy wzidać tropy,
tam gęnste bęndu kopy.
Gdzie zwróci swoje rogi,
tam w górę rosnu stogi!
Mee, mee, mee!
Siust miarku gospodarzu,
To wum się zytko zdarzy.
Psenicka ręnkawicka,
tatarka, jak jaglicka!
Mee, mee, mee!
Olbrzymi bociek długim, czerwonym dziobem kłuje zaczepiające go dzieci, które nie dają się złapać. Zaczyna się radosna zabawa. Dziewczęta go okrążają, a następnie uciekają przed nim. (...)
[piosenka o bocianie]
Kle, kle, kle, bocianie
Klele, kle, kle, kle,
bocianie gotujze num śniadanie!
gotujze num klusecki
a ćtyry garnusecki.
Goń nas! Goń nas! Goń!
Kle, kle, kle, bocianie!
Oj, dama ci śniadanie!
Postawziwa pod progiem,
zamiesawa ozogiem!
Goń nas! Goń nas! Goń!
Bocian dziobem kle, kle, kle,
nasa zima juz w psiekle!
A wziosenka na płocie,
w tyj zielunej kapocie!
Goń nas! Goń nas! Goń!
Grupa zapustników z Zespołu „Dzieci Puszczy Białej” z Pniewa w Domu Polonii w Pułtusku, 2018 r. Źródło (dostęp 1 I 2025 r.). |
Dziewczynki i chłopcy ustawiają się w izbie w koło: na przemian dziewczynka obok chłopca. W środku leży misio. Pozostali przebierańcy zajmują miejsca w czterech kątach izby. (...)
[piosenka o niedźwiedziu]
Stary niedźwziedź mocno śpsi.
Stary niedźwziedź mocno śpsi.
Z boru przywęndrował,
miodek num zgotował,
utrudziuł się, teraz śpsi.
Stary niedźwziedź mocno śpsi.
Stary niedźwziedź mocno śpsi.
My go nie zbudziwa,
bo się go boiwa.
Jak się zbudzi, to nas zji.
Stary niedźwziedź pójdzie w las.
Stary niedźwziedź pójdzie w las.
Grace mu zagrały,
Wstał niedźwziedź zuchwały.
Uciekajwa, złapsi nas!
(...) Miś zrywa się na nogi. Przestraszone dzieci puszczają ręce, gotowe są do ucieczki. Miś człapie za dziećmi, które biegną w lewą i prawą stronę. Część ucieka za kulisy, część chowa się po kątach, inni przykucają. Wreszcie niedołężnemu misiowi udaje się schwytać jedną z dziewczynek. Dzieci wychodzą z ukryć i zwracają się twarzami do środka koła. Wpuszczają misia między siebie. Schwytana dziewczynka zostaje na środku, przysiada, zasłania buzię rączkami i „zasypia”. Dzieci i miś podają sobie ręce i tworzą zamknięte koło. (...) Dziewczynka w środku koła „budzi się” do ucieczki. Wstaje i zaczyna się rozglądać. Dzieci puszczają ręce i przygotowują się do ucieczki.
(...) Dzieci uciekają przed dziewczynką w stronę kulis, aby utworzyć dwa szeregi po bokach sceny. Stają w szeregach jedno za drugim, zwrócone twarzami w kierunku widowni. Dziewczynka goni chłopca, który stał z lewej strony misia. (...) Dzieci stojące w szeregach zwracają się twarzami do środka sceny, podają sobie ręce i „biegnąc” w miejscu przyglądają się gonitwie, jakby jednocześnie brały w niej udział. Żywo reagują na to co się dzieje. Chłopiec ucieka w lewo, w prawo, do przodu. Dzieci, które znajdują się na końcach szeregów dołączają do siebie, a następnie tworzą półkole. Dziewczynka na środku sceny dogania chłopca i chwyta go. Tworzą się pary. Zaczynają tańczyć polkę trzęsionkę. Przebierańcy zapustni również w rytm tańca wespół z innymi biorą udział w hucznej zabawie.
[polka trzęsionka]
Grupa zapustników z Zespołu „Dzieci Puszczy Białej” z Pniewa podczas korowodu ulicami Nowej Krępy, XXXVII Mazowieckie Zapusty, 11 lutego 2018 r. Źródło (dostęp 1 I 2025 r.). |
Dziad – przewodnik wprowadza na długim słomianym łańcuchu opierającą się i wierzgającą „stworę” – turonia. Za pociągnięciem sznura klapie on drewnianym pyskiem, wy p suwa czerwony jęzor, odryguje, goni, figluje. Dziewczęta i dzieci z krzykiem i piskiem kryją się po kątach. (...)
[piosenka o turoniu]
Gdzie turoń chodzi, tam zytko urodzi.
Gdzie jigo tropy, tam gę nste kopy.
Siust, psenicka jak jaglicka, siust, jęncmień jak pień.
Siust, owziesek jakby psiesek, ziemniacki jak pniacki
La, la, la, la, la, la, la, la.
Po pierwszej zwrotce przebierańcy mówią zgodnym chórem:
Przyśliiwa tu z kraju dalekigo,
zza morza serokiego, lasu wzielgachnygo.
Tura my swojigo wodziwa
Tura my swojigo wodziwa
i po świecie chodziwa.
Dziad – przewodnik rzuca w cztery kąty izby ziarna zboża „na urodzaj”, mówiąc: „Siust zytko! Siust psenicka! Siust owziesek! Siust jęncmień!”. Domownicy pochylają głowy i powtarzają za nim. Następnie składa gospodarzom życzenia dobrych plonów:
A dajze wum Boze, tu wselkie zboze.
Niech bęndzie kopecek, jak w niebzie gwziazdecek.
Niech pojadu fury, jak na niebzie chmury!
Zeby się wum darzyło,
mnozyło w kazdym kwitku po dziesiuntku.
Zaczynają śpiewać drugą zwrotkę. Dzieci kołem otaczają turonia. Ogólna radość. Wszyscy podskokami obracają się wokół własnej osi. Ośmielone zbliżają się do turonia. Ciągną go za łeb, rogi, ogon. Ten się opiera, opędza rogami Dzieci Gdzie chwytają się turonia, tworzą „wąż” i gonią za turoniem. Wszyscy śpiewają drugą zwrotkę:
Gdzie turon chodzi, tam dostatek wchodzi.
Chłop z bzidy się śmieje, dobrze mu się dzieje.
Siust, tatarka jakby miarka,
zytko jak korytko.
Zeby w chacie się darzyło,
zeby się mnozyło.
La, la, la.
Pod koniec melodii pary taneczne otaczają turonia i wszyscy tańczą polkę. (...)
[polka równa]
Grupa zapustników z Zespołu „Dzieci Puszczy Białej” z Pniewa w Zatorach, 2018 r. Źródło (dostęp 1 I 2025 r.). |
Gospodyni przygotowuje w dużym glinianym naczyniu żur. Wszyscy śpiewają: (...)
A któz to tam po kuminku tumpa,
wstęmpna środa zurkowzi uprzunta.
Śpiewają dalej: (...)
Wstęmpna środa nastęmpuje,
juz Walenta zur gotuje.
Wojciechowa wielka pani,
i wylała ten zur z bani.
A Jakubka wzięła kija na cypecek
zur wyliwa.
Gospodyni podczas najlepszej zabawy wnosi do izby miskę dymiącego, postnego żuru – znak, że należy zakończyć tańce. Gospodynie mieszają w misce żur, a dzieci z ciekawości doskakują do niego. Wszyscy śpiewają: (...)
A jakze się mziewas
mój panie Zurawski?
A kupsię ja tobzie
cyrwune pońcoski.
Cyrwune pońcoski,
niebzieskie portoski.
Bęndzies w nich tańcował
mój panie Zurawski.
Na koniec wszyscy przebierańcy tworzą orszak na czele z zapustem, bocianem, turoniem. Obchodzą całą izbę i wychodzą ze śpiewem (...):
Jadzie Zapust drogu
Jadzie Zapust drogu,
jadzie Zapust drogu.
Schud mu jeden bocek,
schud mu jeden bocek.
Wrócę do was starzy,
młodzi oz na przysły rocek.
Wrócę do was starzy,
młodzi az na przysly rocek.
Grupa zapustników z Zespołu „Dzieci Puszczy Białej” z Pniewa w Domu Polonii w Pułtusku, 2018 r. Źródło (dostęp 1 I 2025 r.). |
O północy, gdy zaczynała się Środa Popielcowa, cichły dźwięki kapel, śpiewy i przytupywania. Zapust z przebierańcami przerywał zabawę i rozpędzał tańczących. Odchodząc, gromada wesoło śpiewała. Według B. Kielaka wierzono, że za drzwiami chaty stał diabeł, który spisywał imiona i nazwiska ludzi, którzy opuszczali ją o północy, za późno, sprzeciwiając się obowiązującemu już postowi. W parafii Brańszczyk według relacji miejscowego proboszcza z 1924 r. o północy z wtorku na Środę Popielcową koniec zapustów ogłaszał kościelny, dzwoniąc w duży dzwon przez 5 minut na znak skończenia się zabaw.
Grupa zapustników z Zespołu „Dzieci Puszczy Białej” z Pniewa, XXXVII Mazowieckie Zapusty w Nowej Krępie, 11 lutego 2018 r. Źródło (dostęp 1 I 2025 r.). |
Ośrodkiem kultywowania zapustów na Kurpiach Białych jest m.in. Kuźnia Kurpiowska w Pniewie. Zdarzało się, że grupy z Puszczy Białej w ostatnią niedzielę karnawału brały udział – w wyznaczonej miejscowości – w Mazowieckich Zapustach organizowanych przez Muzeum Szlachty Mazowieckiej w Ciechanowie. W 2018 r. Zespół „Dzieci Puszczy Białej” działający przy szkole podstawowej w Pniewie zaprezentował zapusty trzykrotnie: na wspomnianej imprezie, w Domu Polonii w Pułtusku dla repatriantów z Kazachstanu oraz w Urzędzie Gminy Zatory. Grupą pod kątem merytorycznym opiekowała się Halina Witkowska, a muzycznie Sylwester Chojnacki.
Grupa zapustników z Zespołu „Dzieci Puszczy Białej” z Pniewa podczas korowodu ulicami Nowej Krępy, XXXVII Mazowieckie Zapusty, 11 lutego 2018 r. Źródło (dostęp 1 I 2025 r.). |
Grupa zapustników z Zespołu „Dzieci Puszczy Białej” z Pniewa podczas korowodu ulicami Nowej Krępy, XXXVII Mazowieckie Zapusty, 11 lutego 2018 r. Źródło (dostęp 1 I 2025 r.). |
Grupa zapustników z Zespołu „Dzieci Puszczy Białej” z Pniewa, XXXVII Mazowieckie Zapusty w Nowej Krępie, 11 lutego 2018 r. Fot. Natalia Kołakowska. Źródło (dostęp 1 I 2025 r.). |
Grupa zapustników z Zespołu „Dzieci Puszczy Białej” z Pniewa, XXXVII Mazowieckie Zapusty w Nowej Krępie, 11 lutego 2018 r. Fot. Natalia Kołakowska. Źródło (dostęp 1 I 2025 r.). |
W odniesieniu do Puszczy Białej nie zachowały się relacje o tym, że w karnawale urządzano kuligi, ale możliwe, że tej rozrywce oddawała się szlachta, a ta przecież miała swoje majątki na omawianym terenie. Słowo kulig może pochodzić ze wschodu Europy, a zwyczaj miał zostać przyniesiony na ziemie polskie z Rusi w XVII w. W rosyjskich dialektach kulík, kuliká, kulíkała oznacza pijaka, opoja, prostaka, głupca, zaś czasownik kulikat´ – pić, hulać. W j. łotewskim kuluos lēkt oznacza hulać w zapusty. Kuligi to najbardziej oryginalna praktyka, w której uzewnętrzniał się staropolski karnawał. Były w Polsce popularne ze względu na panujący tu klimat. Kolberg pisał, że Polacy w czasie karnawału przebierali się w strój ludu krakowskiego, jako w całej Polsce najweselszego, w dowód, iż ta klasa pracująca jest mu milszą nad wszystkie inne narody, a naśladując ją z wdzięcznością, że jest podstawą bogactwa krajowego, bawił się w jej sukni swobodnie i wesoło. Stąd kuligi swój początek wzięły. W Rzeczypospolitej w XVII i XVIII w. kulig stanowił substytut parady karnawałowej i najważniejszą alternatywę dla ludowych zabaw tanecznych, właściwą tylko szlachcie. Kolberg zanotował: Kulig w czasie zapust odbywany po dworach szlacheckich jest, jak wiadomo, tańcującą zabawą, przedstawiającą dramatycznie jakoby obrzęd włościańskiego wesela krakowskiego. Było to z jednej strony naśladowanie, a z drugiej przedrzeźnianie wesela chłopskiego organizowane w wybranym dworze, na koniec kuligu, z użyciem kostiumów, z tańcami, w rolach, z wcześniej przygotowanymi i przećwiczonymi oracjami. Główne role odgrywali starosta i starościna, organista i organiścina, młynarz i młynarka, Żyd arendarz, państwo młodzi, drużbowie i druhny, Górale i Góralki, Cyganie i wróżki, arlekin-pajac lub hajduczek, Kozak. Inscenizacja wesela była typową zabawą zapustną kultywowaną w wielu europejskich krajach. Nie zakładano jednak masek. Nie można było się za nimi schować, brakowało demokratycznego symbolu zabawy. Dla uczestników kuligu maska była tylko rekwizytem lub ozdobą, a przygotowanie kostiumu wymagało wydatków. To wpływało na społeczną hermetyczność kuligu. Możliwe, że z powodu niedogodnej pogody (zimno, śnieżnie, ciemno) kulig zastąpił, przynajmniej w pewnym stopniu, paradę karnawałową, więc przejazd saniami był okazją do pokazu strojów, pochwalenia się pojazdami i końmi.
Alfred Wierusz-Kowalski, Kulig w zimowym krajobrazie, 1903 r. Domena Publiczna via Wikimedia Commons |
Wróćmy do chłopskich zwyczajów w Puszczy Białej. Wanda Modzelewska zapisała, że w poniedziałek i wtorek przed Środą Popielcową gospodynie prały przędziona lniane w ługu drzewnym z popiołem i płukały w strudze w bieżącej wodzie, żeby już w wielkim poście po Popielcu, popiołu drzewnego nie używać.
Kolberg zaznaczył, opierając się na relacjach z Pniewa i Porządzia z 1870 r., że dawniej jeszcze we wstępną środę, czyli w Środę Popielcową, był (...) zwyczaj przebierania się. Jeden z chłopaków (parobków) przebrany był za Żandarma siedzącego niby na koniu, zrobionym z łubu od przetaków i okrytym płachtą. Rozkazów jego słuchać musieli inni parobcy przebrani, jeden za dziada, drugi za babę z dzieckiem zrobionem ze szmat. Towarzyszyło im ze 20 jeszcze chłopaków. Wstępowali oni do domów i chat, i po przemówce dostawali od gospodyń wykup, t. j. poczęstne (z wiktuałów złożone); a gdy im nic nie dano, wtedy łapali gospodarza pod swą wartę i zatrzymywali go, dopóki im się w karczmie nie wykupił.
Etnograf B. Kielak zaznaczył, że dawniej w Puszczy Białej funkcjonował „zwyczaj ściśle związany z magią wegetatywną, tzw. skakanie na konopie. W Popielec wieczorem zbierały się kobiety (wyłącznie mężatki) w karczmie lub w jednej z chałup i urządzały konopny taniec, skacząc do góry i śpiewając coby konopie wysoko urosły. Była to próba oddziaływania na przyrodę i wymuszania naśladownictwa”. Zwyczaj był znany w II poł. XIX w. Może stosowano go do końca stulecia. Przetrwał w świadomości Kurpiów Białych w słowach przytoczonych przez Kielaka: to było głupie (...), tacy, co im było mało karnawału – szli do karczmy – jedli, pili i „skakali na konopie”, żeby się konopie rodziły. Jeden do drugiego mówił: chodź bracie, wypijem na konopie. I szli i pili. Opisany zwyczaj jest podobny do wspomnianej przez A. Gorczyńską wróżby. Zanotowała, że aby odetchnąć od tańca w czasie karnawałowych zabaw, do chaty wciągano kloc drewna, nad którym skakano: kobiety, by zapewnić sobie urodzaj lnu (im wyżej skoczysz, tym wyższy ci urośnie), a mężczyźni na owies. Urodzaj na len i konopie, którego sobie życzono, miał się przejawiać w dostatku płótna na odzież, konopnych sznurów oraz oleju lnianego.
Opisany zwyczaj sięga korzeniami do przedchrześcijańskich kultów płodności i agrarnych. Od wieków wierzono, że im wyższe skoki, tym wyżej będzie się rodziło zboże, im zamaszyście będziemy tańczyć, tym większa szansa, że wytańczymy sobie urodzaj. Był to przejaw magii Alkmeny, wyraz przekonania, że podobne stanowi podobne. Naturalne siły rozrodcze kobiety ujawniające się w wysokich tanecznych skokach miały pobudzić rośliny do wzrostu i plenności.
Tańce na urodzaj znano np. w sąsiedniej Puszczy Zielonej, na Śląsku, Lubelszczyźnie. U Górali Babiogórskich taniec ten nazywa się deptok i towarzyszy mu przyśpiewka Miała baba koguta. U Górali Żywieckich taniec na urodzaj to bon. Można go zobaczyć na filmie poniżej. Edukatorka z Muzeum Etnograficznego we Wrocławiu Agnieszka Szepetiuk-Barańska, opisując konopne tańce, zaznaczyła, że mężatki zbierały się w karczmie i początkowo nie dopuszczały mężczyzn do stołu, zamawiały wódkę, częstowały się przysmakami przyniesionymi z odmów, śmiały się i żartowały, docinając siedzącym osobno mężczyznom. Pasuje to do opisu przywołanego na początku artykułu, a opartego na relacji O. Kolberga. Kobiety rytmicznie podskakiwały, wołając przy tym Na len, na konopie, żeby się rodziły, żeby nasze dzieci nago nie chodziły. Podczas tańca skakały często przez ławkę, którą stawiały na środku karczmy. Później do zabawy mogli się przyłączyć mężczyźni, którzy tańcząc, mieli sobie zapewnić urodzaj na owies, na żyto, na pszenicę, na ziemniaki. Potem tańczono wspólnie. Jeśli mężczyzna unosił w tańcu rękę swojej partnerki wysoko w górę albo gdy przesypał przez jej obrączkę garstkę pszenicy, widziano w tym wróżbę wysokiego wzrostu roślin uprawnych. Są też relacje o tym, że o północy mężczyźni podrzucali czapki pod sufit na wysoki len.
Okres od Trzech Króli do Środy Popielcowej to również wspomnienia patronów i święta kościelne, które wyznaczały rytm życia i związane były z konkretnymi zachowaniami i przekonaniami.
W dniu Oczyszczenia NMP i Ofiarowania Pańskiego (2 lutego) kończył się okres bożonarodzeniowy. Do tego dnia należało rozebrać choinkę, a w kościele żłóbek, duszpasterze kończyli kolędę.
Tego dnia do kościoła przynoszono grube i duże świece z wosku, które obnosi się w procesji. Czasem przynoszono mniejsze świece. Świece symbolizowały człowieczeństwo Jezusa, ale też wiarę, nadzieję i miłość, stanowiły wyraz postawy, jaką powinien przyjąć chrześcijanin podążający za Chrystusem. Pobłogosławione i zapalone świece kurpiowskie gospodynie starały się donieść do domu, choć to zależało od tradycji w danym domu. Świece robiono samodzielnie, bo po zakazaniu bartnictwa Kurpie przerzucili się na pasiecznictwo.
Świece nazywano gromnicami (uważano, że mają moc odwracania gromów, burz) i stąd też potoczna nazwa święta – Matki Boskiej Gromnicznej. Powszechnie wierzono, że Maryja jako pośredniczka między ludźmi a Bogiem może ludziom wyjednać łaski. Wystawienie gromnicy w oknie podczas burz i pożarów to forma modlitwy o odwrócenie klęski. Gromnice zapalano przy ciężko chorych i umierających, by oświetlić im drogę w zaświaty. Wkładano je do rąk zmarłym. Na co dzień gromnice umieszczano zazwyczaj nad łóżkami.
Wanda Modzelewska zanotowała powiedzenie z ostrowskiej części Kurpi Białych związane z 2 lutego: Kiej na Gromniczną mrozy, szykuj chłopie wozy, a kiedy pogoda ustaje to chyżo uszykuj sanie.
Il. Izabela Cierpikowska. Źródło (dostęp 1 II 2023 r.). |
W dzień wspomnienia męczennika św. Błażeja (3 lutego) do kościoła zanoszono małe świece woskowe zwane błażejkami (świece o dwóch knotach). Obrzęd z nimi związany znano na ziemiach polskich w XVI w. Zachował się najdłużej na Kurpiach, współcześnie już tylko na Zielonych. Jak zapisał O. Kolberg, opierając się na relacji z Porządzia, Pniewa i okolic (1870 r.), świeczkami w domu okrąża się gruczoły pod szczękami, gdy kogo boli gardło; przyczem świeczki obwijają się konopiami lub lnem czesanym.
Te wierzenia mają swoje źródło w legendach o św. Błażeju. Według jednej święty wyjął ość z gardła chłopca, gdy tam utknęła. Za uratowanie syna wdzięczna matka ofiarowała Błażejowi jedzenie i świece. Święty zachęcił ją, by co roku przynosiła do kościoła świece. Dlatego też w niektórych regionach podczas mszy święciło się jabłka używane jako lekarstwo na ból gardła. Czasami roznosili je organiści, którym w podzięce dawano datek. Na mszę w dniu św. Błażeja w niektórych regionach przynoszono garść zbóż, które po pobłogosławieniu mieszano z ziarnem do siewu. Działanie to wyrażało życzenie dobrego wzrosty ziarna i obfitych zbiorów. Nie ma relacji o zwyczaju święcenia ziarna i jabłek na Kurpiach w dniu 3 lutego. Druga legenda mówi o tym, że św. Błażej, umierając, prosił Boga, by każdy chorujący na gardło, który pomodli się za jego wstawiennictwem, został uzdrowiony.
Źródło (dostęp 1 I 2025 r.). |
W dniu wspomnienia św. Agaty zanoszono do kościoła do poświęcenia chleb i sól. Zatykano je później pod strzechę, co miało zapewnić pomyślność i dostatek w gospodarstwie, a dodatkowo chroniło przed burzą i szkodnikami. Stąd dawne przysłowie Sól świętej Agaty broni z ognia chaty. Wierzono, że wrzucona do ognia sól św. Agaty stłumi go. Wrzucano ją też do dołu podczas kopania studni lub przy jej czyszczeniu, by zapewnić czystą wodę dla ludzi i zwierząt. Wanda Modzelewska zapisała powiedzenie związane ze wspomnieniem św. Agaty, a pochodzące z ostrowskiej części Kurpi Białych: Na świętą Agatę ususzysz na płocie szmatę.
Męczennicę uważano za patronkę od pożarów (podobnie jak wspominanego 4 maja św. Floriana). Świadectwem tego jest zachowanie mieszkanki Porządzia, Teresy Kozon, 1 kwietnia 1973 r. Tego dnia o godzinie 8:40 w części wsi zwanej Włókami wybuchł pożar. Jak pisała Agata Deptuła, opierając się na relacji Marii Buźniak, „Dzień był niezwykle wietrzny. Ogień zajął obory i stodoły od Sochaczewskich do Danielskich. Niefortunna data – prima aprilis – wpłynęła na to, że straż pożarna miała trudności z uwierzeniem, że sytuacja ta faktycznie ma miejsce. Byli ostrożni, czy przypadkiem nikt nie robi fatalnego żartu. Spowolniło to działania zapobiegające rozprzestrzenianiu się ognia. W pożarze żywcem spłonął pies i krowa. (...) Teresa Kozon (...) przybiegła na miejsce pożaru z obrazem św. Agaty. Ogień przestał się rozprzestrzeniać na resztę budynków i zajął pola, chroniąc ludzi i zwierzęta przed groźnym żywiołem. Ludzie, którzy przeżyli wspomniany pożar, wierzą, że św. Agata (...) obroniła Porządzie przed jeszcze większym pożarem”.
Obraz św. Agaty, który Agata Deptuła z Porządzia dostała w prezencie od swojej babci Zofii Liwskiej z Kmochów. Fot. Agata Deptuła |
Które z opisanych zwyczajów, obrzędów i wierzeń zachowały się w Waszych domach? Które już nie są kultywowane, ale pamiętacie je z dzieciństwa albo młodości? Czy wiedzieliście o starożytnych korzeniach zwyczajów, obrzędów i wierzeń do dziś obecnych na Kurpiach, o symbolicznym znaczeniu karnawału?
Bibliografia
Źródła
Źródła wydane
Modzelewska W., Materiały o kulturze i sztuce ludowej Polski, red. E. Miecznikowska, Toruń 2022;
Seroka S., Utwory literackie. Pisane sercem, Pniewo 2011;Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich, t. 1, s. 353 (Brańszczyk), t. 2, s. 782 (Grabownica), t. 5, s. 87 (Laskowizna), t. 5, s. 172 (Leszczydół), t. 7, s. 353 (Obryte), t. 7, s. 369 (Ochudno), t. 8, s. 774 (Ponikiew), t. 8, s. 883 (Porządzie), t. 9, s. 212 (Przyjmy), t. 9, s. 247 (Psary), t. 10, s. 207 (Sadykierz), t. 12, s. 587 (Tuchlin), t. 12, s. 745 (Udrzyn), t. 12, s. 746 (Udrzynek), t. 13, s. 316 (Wielgolas), t. 13, s. 611 (Wiśniewo), t. 14, s. 365 (Zambski), Warszawa 1880–1895;
Wacławski W.M. ks., Opis parafji Brańszczyk, dekanatu wyszkowskiego, diecezyi Płockiej. 1924 rok, [w:] Kronika parafii Brańszczyk, t. 1, red. ks. P. Stachecki, Brańszczyk 2012, s. 355–540.
Wspomnienia
Wróbel Z.M., Wspomnienia i nie tylko... (1941–1960). Udrzyn – wieś w Puszczy Białej. Liceum Pedagogiczne w Pułtusku, Pułtusk 2020.
Relacje pisemne
Aleksandra Ciskowska-Karłowicz z Dębin, korespondencja prywatna, 1 I 2025 r.;
Agata Deptuła z Porządzia, korespondencja prywatna, 1 I 2025 r.
Magdalena Izbicka z Pniewa, komentarz pod publicznym postem na stronie Kurpianka w wielkim świecie, 1 I 2025 r.
Opracowania
Deptuła A., [W dniu 1 kwietnia 1973 r.] (dostęp 1 I 2025 r.);
Dzierżanowska G.M., I przyszli zapustnicy (dostęp 26 XII 2024 r.);
Etnografia Lubelszczyzny – taniec w tradycjach muzycznych Lubelszczyzny (dostęp 1 I 2025 r.);Galeria Szkoły Podstawowej [w Pniewie] 2017/18 (dostęp 1 I 2025 r.);
Gorczyńska A., Z szumu sosen Puszczy Białej, Pułtusk 2008;
Jurasz J., Tańce Górali Żywieckich (dostęp 3 I 2025 r.);
Karnawał (dostęp 1 I 2025 r.);
Kielak B., Zwyczaje doroczne Puszczy Białej, „Rocznik Mazowiecki”, 15 (2003), s. 239–252;
Kmoch M.W., Zapusty i wspomnienia świętych. Czas między Bożym Narodzeniem a Wielkim Postem na Kurpiach Zielonych (dostęp 1 I 2025 r.);
Kołacz K., Tańce Górali Babiogórskich (dostęp 3 I 2025 r.);
Kozłowski B., Folklor muzyczny i taneczny Puszczy Białej. Pieśni i tańce, widowisko weselne, obrzędy i zwyczaje, Warszawa 2004;
Mickiewicz A., Obyczaje związane ze świętami, „Zeszyty Wyszkowskie”, 6 (2012), s. 38–44;
Moneta M., Zapusty w dawnej Polsce (dostęp 1 I 2025 r.);
Ostatki (dostęp 1 I 2025 r.);
Rutkowska E.D., Uroczystości św. Błażeja i św. Agaty (dostęp 1 I 2025 r.);
Sikorska M., Zapusty – staropolski karnawał na wsi (dostęp 1 I 2025 r.);
skz, 2 lutego: Święto Ofiarowania Pańskiego – Matki Bożej Gromnicznej (dostęp 1 I 2025 r.);
Szepetiuk-Barańska A., Wiejskie tańce „na urodzaj” (dostęp 1 I 2025 r.);
Tłusty czwartek (dostęp 1 I 2025 r.);
Żywirska M., Puszcza Biała. Jej dzieje i kultura, Warszawa 1973.
Pozostałe wpisy z tej serii:
I. KURPIE BIAŁE
II. KURPIE ZIELONE
- od Adwentu do nowego roku: KLIK;
- od nowego roku do Wielkiego Postu: KLIK;
- Wielki Post i Wielkanoc: KLIK;
- wiosna i lato: KLIK;
- jesień: KLIK.
Do następnego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz