7 marca 2021

Z dziejów Żydów na Kurpiach Zielonych, cz. 2

W pierwszej części cyklu opowiadałam o osadnictwie żydowskim, liczebności i rozmieszczeniu Żydów w regionie, a także o wspólnocie wyznaniowej. Materiał już jest na blogu. Zapraszam na drugą część, która była bardziej pracochłonna, ale dla mnie samej najciekawsza z całej listy zagadnień, które podejmuję w tym cyklu. Lubię bowiem odtwarzać dzieje konkretnych osób, na tu będzie wyjątkowo dużo nazwisk. Przyjrzymy się bowiem zajęciom codziennym Żydów na Kurpiach, życiu gospodarczemu i kulturalno-społecznemu, co było związane ze zróżnicowaniem politycznym. 



IV. Zajęcia ludności żydowskiej
W protokołach wizytacyjnych parafii w diecezji łomżyńskiej w okresie I RP pisano: nic wcale dobrego nie przynoszą kościołowi, chociaż place i mieszkania katolickie osiadają (...). Pijaństwo najwięcej panuje z okazji Żydów. Chodziło o karczmy, których dzierżawcami często byli Żydzi. Warto jednak zaznaczyć, że niektórzy duchowni nie stronili od możliwości powiększenia dochodów z opłat pobieranych od Żydów dzierżawiących, oprócz karczem, także dobra parafialne i browary. Przykładowo w Myszyńcu był browar należący do jezuitów, ale gdy zakon skasowano w 1773 r., interes przejęli księża diecezjalni, niemniej dzierżawcami nadal byli Żydzi. W aktach wizytacji parafii rzymskokatolickiej w Kadzidle w 1775 r. zapisano: Bożnic żydowskich nie masz, bo i samych Żydów w tej parafij nie masz. Mogło to być związane z zarządzeniem starosty ostrołęckiego Jana Małachowskiego, o którym czytamy w lustracji dóbr królewskich z 1789 r.: Wiadomo każdemu, iż w Starostwie Ostrołęckim na fundamencie Dyspozycyi Ś[więtej] P[amięci] J[aśnie] W[ielmożnego] I[mci] Pan Jana Małachowskiego Kanclerza W[ielkiego] Koronnego, a potwierdzoney przez Przywiley Nay[iaśnieyszego] Augusta III Króla Polskiego, aby Żydzi na Całym Starostwie Ostrołęckim niebyli, nietylko zamieszkanemi, ale nawet od Propinowania ze Wsiów usuniętemi. Jednak zarządzenia to jedno, a rzeczywistość to drugie. Jak czytamy dalej, W[ielmożny] I[mci] X[iądz] Giżyński Proboszcz Myszeniecki (...) nie powinien Żydów trzymać na Poświątnym jako Duchowny, gdy y kanony y charakter tego zabraniają, gdy iednak sprzeciwia się temu wszystkiemu y Dyspozycyi y Obowiązkowi, kiedy u Siebie na Poświątnym trzyma Żydów, Cyrulików, Browarników, etc., a ci inne przy Sobie zwyczajem Swoim Familie, skąd powstaie kradzież y różne w Żydowskim narodzie Ludu Oszukaństwa, żeby to złe nie rozszyrzyło się bardziey, rozpoczęte od Poświątnego, uprasza Obywatelstwo Ostrołęckie, o zakonnotowanie. W Kadzidle księża od ludzi y Żydów przyieżdzaiących z trunkami tak z Prus, iako y Polski, zapłatę w wielości wyszynkowania trunku brali.

W okresie napoleońskim w Kadzidle spichlerz zbożowy miał ostrołęcki Żyd Chaim, syn Hersza Jankiela. Chaim dostarczał owoce i inne produkty żywnościowe wojskom francuskim stacjonującym w Ostrołęce. Podobno Żyd był zwolennikiem cara i szpiegował na jego rzecz. Tę działalność miał wykryć, według lokalnej legendy, sam Napoleon (zwany przez Żydów "Senchariw", czyli "Miecz"). Przebrał się za wiejskiego handlarza kur i wytropił Chaima. Mimo zagrożenia karą śmierci udało się wyratować Chaima m.in. za sprawą rabina Mendla. Ocalała też rodzina Chaima.

O tym, że Żydzi handlowali owocami na terenie Zagajnicy, dowiadujemy się z relacji J. Biegańskiego, który w 1881 r. pisał: W całej naszej okolicy czuć się daje ogromny brak owoców; i jeśli czasami zjawi się jakiś żydek, to tylko w lata urodzajne i z owocami niedojrzałemi, lub w skutek otrząsania nadpsutemi. Owoce dostają się do nas z okolic Przasnysza, głównie z ogrodów dzierżawionych przez żydów, którzy bojąc się być zaskoczeni przez święta jesienne, otrząsają wszystkie owoce razem, bez względu na stan ich dojrzałości, i takie sprzedają nam po cenach bardzo wygórowanych. Z kolei Mateusz Perzon z Dylewa pisał w 1900 r., że Żydzi sprzedają na Kurpiach liche nasiona, że skupują tanio rozmaite śmiecie, a potem, dosypawszy jeszcze piasku, sprzedają po dobrych cenach Kurpiom.

W Kadzidle, gdy mamy mówić o konkretnych żydowskich osadnikach, to znamy następujące nazwiska: nauczyciel Aron Jakub Dułowicz, krawiec Nachman Dułowicz, Eliezer Gibalt, Jecheskiel Gilda, krawiec Eliahu Jagoda, malarz Mejer Lewiński, szewc Abram Zylbersztajn. Mamy tu przegląd zajęć żydowskich, choć trzeba przyznać, że Żydzi rzadko zajmowali się tzw. wolnymi zawodami, a jeżeli już, to w obrębie własnej wspólnoty. Wiemy, że w międzywojennym Myszyńcu pracował felczer Moszek Gutman. 

Niektóre profesje mocno związane były z gminą wyznaniową. Przykładowo w Kadzidle w okresie międzywojennym o ubój rytualny dbał handlarz bydła Szrag Fajwel ze wsi Czarnia. Do Kadzidła przybywał w każdy czwartek. Izrael Lewiński wspominał: kłopoty, m.in. z przechowywaniem mięsa, a także opozycja miejscowych rzeźników, sprawiły, że gmina postanowiła zatrudnić szocheta na stałe. Dowiedziawszy się o tym, Fajwel zaproponował, że będzie pojawiał się we wsi dwa razy w tygodniu. Nie zadawalało to jednak mieszkańców Kadzidła i ostatecznie sprawa stanęła przed sądem rabinackim w Myszyńcu. Ten odebrał Fajwlowi przywilej dla Kadzidła, które odtąd otrzymało stałego szocheta. Najpierw został nim młody energiczny rzezak, który przeniósł się później do Różana. Jego następcą został Mosze Aron z Ostrołęki, który sprawował również stanowisko chazana (kantora) na Straszne Dni (Jamim Noraim, 10 dni rozpoczynające się świętem Rosz ha-Szana i kończące świętem Jom Kipur). Gdy po kilku latach wyprowadził się do Małkini, rzezakiem – ostatnim w historii Kadzidła, został Gerszon Sarny. W Myszyńcu szochetem był Gerszon Blumsztejn. 

Źródło: "Kurjer Warszawski", 1825, 179, s. 832.

Na temat rzemieślników w poszczególnych miejscowościach mamy więcej informacji. Przykładowo w Myszyńcu w 1830 r. spisano 119 etatów  32 z nich były żydowskie (4 kramarzy, rzeźnik, mydlarz, gwoździarz, kowal, kotlarz, 5 krawców, kuśnierz, szewc, 2 garbarzy, 8 piekarzy, 4 szklarzy, 2 szynkarzy trunków). Łącznie stanowili 26,89% ogółu rzemieślników. Wiemy, że np. Boruch Sztein pracował jednocześnie jako kotlarz i piekarz, więc samych rzemieślników było mniej niż wymienionych profesji. Jan Mironczuk podkreślił też istnienie żydowskich, polskich i mieszanych zawodów  niektórymi profesjami zajmowali się wyłącznie starozakonni, innymi zajęciami parali się i Polacy, i Żydzi, pozostałe Żydzi pozostawiali Polakom. W 1830 r. szklarzami w Myszyńcu byli przedstawiciele rodziny Inerfeldów (Dawid, Icek, Leyba i Mosiek), poza nimi w zawodzie pracował 1 Polak. Kramarzami (właścicielami bud handlowych) byli wyłącznie Żydzi (Hersz Rozen, Lewin Lewitan, Herszek Kofman, Hersz Rozner), tak samo mydlarzami (Icek Wolfowicz Rozen), gwoździarzami (Icek Rodbel) i kotlarzami (Boruch Sztein). Do profesji mieszanych należało piekarstwo  z 13 piekarzy 8 było Żydami (Fiszel Gutman, Boruch Tobiasz, Waliwia Beylach, Boruch Sztein, Leyba Golfinkiel, Aron Blank, Lejzer Miller, Leyzer Tobiasz). Wódkę wyrabiali Mortek Bursztyn i Icek Tobiasz, zaś krawcami byli: Lewin Berliner, Leyba Szerman, Josk Perner, Leyzer Szerman i Ajzyk Szteinfeld. Na 5 rzeźników w mieście 1 był Żydem (Mosiek Zysman). Rzemieślnicy z Myszyńca płacili wówczas niezbyt wysokie podatki, w obrębie tego samego zawodu podatki osiągały tę samą wysokość, więc między rzemieślnikami nie było większych różnic majątkowych. Niektóre profesje były przekazywane z pokolenia na pokolenie. W okresie międzywojennym, a więc 100 lat później, na 9 piekarń działających w Myszyńcu 7 należało do Żydów. Z ogólnej liczby 550 rzemieślników połowę stanowiła ludność starozakonna. Na 30 szewców aż 20 Żydów parało się tym zajęciem (dane z 1931 r.). 

Dysponujemy spisem żydowskich mieszkańców parafii Baranowo w 1818 r. wraz z określeniem profesji. Ogromną większośc wymienionych podano z określeniem arendarz, co oznacza dzierżawcę  najczęściej szynkarza. Trudno jednak uwierzyć, by Baranowie było 7 karczem. Zapewne chodzi o inne mniejsze zakłady, ewentualnie  co najbardziej prawdopodobne  o dzierżawę gruntów rolnych. By powiększyć, kliknij na grafikę. Możesz też odtworzyć ją w nowej karcie i powiększyć.


Ciekawym źródłem jest opisu granicy Królestwa Polskiego na odcinku woj. płockiego. Dzięki niemu wiemy, że w 1823 r. w Zarębach mieszkały 2 rodziny żydowskich – jeden Żyd miał karczmę, drugi utrzymywał się z szachrajstwa. W Surowem mieszkały 4 rodziny żydowskie, a w Cyku i Pełtach po 2 rodziny żydowskie utrzymujące się z szachrajstwa (czy chodziło o przemyt?). 

Ponieważ Kurpie to teren nadgraniczny, wielu starozakonnych zajmowało się handlem po obu stronach granicy, ale także przemytem. Przez stałe punkty na granicy szmuglowano m.in.: zboże, sacharynę z Rosji do Prus, okowitę, kamienie do zapalniczek, koronki z Prus do kongresówki, szale liońskie z Francji, szlachetne kamienie z Czech. Żydzi z Myszyńca bogacili się na zamianie niemieckich marek na ruble. W 1937 r. pisanoOrganizacja przemytu przeważnie wygląda w ten sposób, że ludność nadgraniczna przemyca jedynie jako tragarze, finansują natomiast przemyt hurtownicy w głębi kraju, w największej części żydzi. Oplatają oni tragarzy szeregiem bardzo krępujących zobowiązań, tak, że są oni bezwzględnie od hurtowników zależni.

Nieliczni Żydzi trudnili się nielegalnym przeprowadzaniem ludzi przez granicę. W 1928 r. informowano w prasie, że w Ostrołęckiem wykryto i aresztowano członków bandy, która zajmowała się nielegalnem wywożeniem poborowych zagranicę i spółdziałała w fałszowaniu paszportów. Aresztowano Jozela Gralę z Kadzidła oraz Jankiela Krygiera, Eljasza Lermana i Jana Ropiaka z Myszyńca. Hersztem bandy byli Rubinstein z Warszawy i Max Grün z Berlina.

Co więcej, jak wspominał Izrael Lewiński z Kadzidła, Żydzi mieli wyjeżdżać nielegalnie za ocean z powodu pogromów, ale raczej nie chodziło o pogromy na samych Kurpiach, tylko na terenach, z których uciekali starozakonni. Oczywiście sporą rolę grały też przyczyny ekonomiczne. W 1888 r. pisano: Z okolic Przasnysza donoszą Kur.[ierowi] Warsz.[awskiemu], iż wśród Kurpiów objawił się silny ruch emigracyjny. Po stu ludzi dziennie przedziera się przez granicę pruską, wprawdzie dotąd przeważnie żydów, ale nie brak jednak między nimi i miejscowego żywiołu. (…) Przyczyną emigracji, zdaje się, jest bieda. Wyjeżdżano do USA, Brazylii, Argentyny, a przed 1939 r. oczywiście do Palestyny. 



Dokumenty Izaaka Broderzona z Myszyńca, który wyemigrował do Argentyny. Źródło.

W prasie pojawiały się głosy krytykujące wychodźstwo do Prus i emigrację za ocean, która przynosi nam więcej szkody, niż pożytku (...). Tylko żydom-agentom dobrze się dzieje na wychodźtwie, boć ono im daje tyle krwawicy polskiej, bez pracy! A nasi wychodźcy co przynoszą z Prus? Trochę grosza, za to dużo brzydkich nałogów. Kwitnie przeto w Myszyńcu pijaństwo, widać to z racji istnienia aż 14 trunkowni, przeważnie żydowskich i browaru. Niezłe pijaństwo, moralność nie lepsza. W 1899 r. w Echach Płockich i Łomżyńskich pewien Kurp pisał: Dawniej wychodzących na zarobek przeprowadzali przez granicę chłopi, dziś żydzi przewożą każdego, dokąd sobie życzy, choćby za morze, z warunkiem, aby złożył na podróż 86 rb. w przeznaczone, pewne miejsce. Po trakcie z Ostrołęki do Myszyńca przejeżdża codziennie kilka frachtów, zapełnionych ludźmi dążącymi za granicę. W 1913 r. za zajmowanie się przerzutem ludzi przez granicę ukarano myszynieckich Żydów: Elijasza Kellera, Fajbę Broderzona, Chaima Gerbera i Beniamina Grabe. Rok później o nielegalne przeprowadzenie przez granicę oskarżono Szmula Kaca z Myszyńca.

Na pewno istnienie w Myszyńcu czy Chorzelach placówek Inspektoratu Granicznego sprawiało, że w międzywojniu z przestępstwem w postaci nielegalnych emigracji oraz przemytu tym walczono, choć nie zawsze skutecznie… i chętnie. Gedaliahu Tikulsker i Mosze Blumsztejn z Myszyńca wspominali: Celnicy udawali ślepych i głuchych, gdyż opłacani byli sowicie, by nie zwracali uwagi na przemyt jedwabiu, rodzynków itd. Panowało obopólne porozumienie i handel kwitł.

Jednocześnie zaznaczano, że Żydzi nie musieli wyjeżdżać jak Kurpie, byli w lepszej sytuacji ekonomicznej, a według niektórych miejscowych lepiej zarządzali funduszami. Józef Sobiech z Kadzidła pisał w 1911 r.: wszyscy się skarżą na biedę, jednak nie słusznie, bo są gospodarze u nas, co mają pieniądze, a nie wiedzą co z niemi zrobić. Jeżeli przypomnimy sobie, że w jednej wsi jest 4 karczmy, a dodamy, że prawie w każdej innej wiosce może się utrzymać żyd, który żonę stroi w złote kolczyki i łańcuszki, nie potrzebując wyjeżdżać, jak nasi do Ameryki, to widzimy, że tylko działać rozumnie, a biedzie byśmy się nie dali.

Izrael Lewiński z Kadzidła. Źródło.

Część rodzin żydowskich, oprócz tradycyjnego handlu i drobnego rzemiosła, trudniła się uprawą roli. Łączyła tę pracę z handlem, np. pośredniczyła w handlu zbożem oraz działkami leśnymi przeznaczonymi do wyrębu. Izrael Lewiński, który przed II wojną światową mieszkał w Kadzidle, wspominał: Wielu Żydów w Kadzidle było rzemieślnikami bez własnych warsztatów. Tak np. krawiec otrzymywał żywność w domu, w którym go zatrudniano. Pracując co tydzień w innym domu, zarabiał wystarczająco na potrzeby swojej rodziny. Również szewcy, kuśnierze i grabarze nie cierpieli głodu. Ci, którzy trudnili się kupiectwem, mieli swoje "resorty" i nie wchodzili sobie nawzajem w drogę. Skupowali wszystko, co się dało i sprzedawali to z pewnym zarobkiem. Ładowali kupione towary na wózki wypożyczone od wieśniaków i przywozili do domu, gdzie czekali już kupcy odbierający towar. Zarobki wystarczały na przeżycie. W końcu lata na targowisku była obfitość miodu i gęsi. Handlarz drobiem z Prus zjawiał się w Myszyńcu, płacił z góry pośrednikowi, który miał za zadanie zebrać jak najwięcej tuczonych gęsi ze wszystkich wsi i okolicznych miasteczek i zapełnić wynajęty przez niego pociąg. Żydzi z Kadzidła byli bardzo zaabsorbowani tym handlem, przewozili gęsi do granicy pruskiej, a stamtąd do Niemiec. Przeważanie każdy wieśniak miał w swoim ogródku ule, w których hodował pszczoły. Dwa razy do roku, w lipcu i na początku jesieni, pszczelarze sprzedawali miód, a Żydzi z Kadzidła skupowali go i handlowali nim we wszystkich okolicznych miejscowościach. W maju i czerwcu kwitł handel grzybami. Dzieci wieśniaków zbierały grzyby i Żydzi kupowali od nich każdą ilość, płacąc za to bardzo hojnie. W Niemczech było zapotrzebowanie na grzyby i kupcy dość szybko wzbogacili się na tym handlu. (...) Zimą Żydzi zajmowali się również sprzedażą skór zwierzęcych, przeważnie lisów, kun, tchórzy; skupowali zwierzęta od myśliwych odróżniających lisy młode od starych, garbowali skóry, suszyli mięso, na które było też dużo nabywców. Króliki kupowali przeważnie księża i szlachta

W okresie międzywojennym Żydzi zdominowali gałęzie handlu i rzemiosła związane z odzieżą, tkaninami, narzędziami, galanterią, obuwnictwem. Polacy z kolei częściej prowadzili sklepy spożywcze i kolonialne (takie znajdziemy również u Żydów), alkoholowe czy apteki, jadłodajnie i restauracje. Karczmy i herbaciarnie często należały właśnie do Żydów. O rozróżnieniu zawodów polskich i żydowskich w Myszyńcu pisał w 1898 r. korespondent o inicjałach W.O.: Ludność chrześcijańska zajmuje się rolnictwem i rzeźnictwem, a żydzi, których jest bardzo dużo, trudnią się jedni krawiectwem, drudzy handlem drzewem, które wywożą to przez komorę, to wodą do Gdańska. W wydanej w 1902 r. Krótkiej monografii wszystkich miast, miasteczek i osad w Królestwie Polskiem Leonard de Verdmon Jacques pisał o Myszyńcu: Obecnie większa część ludności składa się z żydów, trudniących się handlem kramarskim, a ludność chrześcijańska rzemiosłami i rolnictwem, lecz to ostatnie liche z powodu lichych gruntów. Korespondent z Baranowa w 1896 r. pisał, że we wsi brakowało sklepów chrześcijańskich, bo chociaż są żydowskie, nawet dość zasobne, jednak wolelibyśmy u swojego zaopatrywać się we wszystko, czego nam potrzeba. Kupcy starozakonni zaczęli tu od bardzo małego handelku, a teraz pokupowali majątki

Rodzina Aharona Shachala w Myszyńcu. Źródło: M. Olender, Stołeczny Myszyniec. Miasto i Gmina. Wczoraj i dziś, Charciabałda 2021.

Część profesji została z czasem przejęta przez Żydów, choć nie zawsze z pozytywnym skutkiem, a przynajmniej nie dla samych Żydów. Adam Chętnik w pracy Kurpie, wydanej w 1924 r., pisał, że Żydzi przejęli przemysł bursztyniarski i wyzyskiwali bursztyniarzy, a sami robili niezłe interesy. W 1920 r. w "Gościu Puszczańskim" wybrzmiało oskarżenie, że Żydzi są agentami niemieckimi i przekazują wrogowi dochody z bursztyniarstwa na Kurpiach. Już w 1853 r. Aleksander Połujański notował, że w leśnictwie Przasnysz, obejmujących też część lasów kurpiowskich, bursztyniarnia wydzierżawiona była Żydom, tak jak i wszystkie inne w okolicy. Dość powiedzieć, że w Ostrołęce działała słynna nawet poza ziemiami polskimi bursztyniarnia braci Bernsteinów. 

Adam Chętnik wypowiedział się na temat Żydów, poruszając kwestię miodu pitnego: Dawniej w kilku miejscowościach zajmowano się warzeniem miodu pitnego, gdy jednak ujęli go w ręce żydzi, fałszujący ten smaczny produkt, miodosytnie podupadły

Podobne głosy dotyczyły sprzedaży drewna. Jeszcze przed I wojną światową ubolewano nad rabunkową gospodarką leśną. W 1909 r. Żydzi z Kadzidła dzierżawili plac do przechowywania drewna za 7 rubli rocznie. W 1913 r., opisując Puszczę Płodownicką, notowano: Z dawnych odwiecznych lasów smutnie sterczą tylko olbrzymie pnie, prastarych dębów, modrzewi i sosen. Jest to ślad rabunkowej gospodarki żydowskiej, cały bowiem obszar dóbr, noszących dawniej nazwę Drążewa [powinno być: Drążdżewo – przyp. M.W.K.], zawierający obszar około 10,00 0 mórg, przez cały szereg lat znajdował się w rękach żydów, wycinających bezkarnie wspaniałe dęby w celach sprzedaży. Dziś z odwiecznej Puszczy zostały nieledwie szczątki lasów, ocalili je w ostatnich czasach od zupełnej zagłady dwaj obywatele ziemscy, pp. Kar. Dłużewski i Stan. Tryniszewski, którzy nabyli je z rąk żydów kiszyniowskich. 

W 1923 r. zanotowano, że w leśnictwie Wach w Nadleśnictwie Ostrołęka sprzedało drzewo lepsze (...) żydom i to jeszcze (...) na spłatę, a drzewo słabe, nierdzenne, zostawiając na odbudowę. Kadzidlański oddział Związku Puszczańskiego wystosował pismo do redakcji czasopisma "Goniec Pograniczny", ubolewając, że sprzedawane Żydom drewno z Puszczy Kurpiowskiej ostatecznie trafia do Niemców. Faktem jest, że takie sytuacje się zdarzały. Przykładowo w 1923 r. w Baranowie na nielegalnym przewozie drewna do Niemiec przyłapano Chaima Marchaniego i Ejnocha Dziedzica. Głosy potępiające przejmowanie niektórych gałęzi gospodarki czy zajęć przez Żydów związane były z nacjonalistycznym nastawieniem charakterystycznym dla początków II RP i konkurencją gospodarczą.

Meir Dov Ber Chmiel z żoną Perlą i rodziną, Zbójna, 1935 r. Źrodło.

W 1921 r. w "Gościu Puszczańskim" pisano, że choć w Baranowie nie było karczmy, to w każdym żydowskim sklepie można było kupić alkohol, który działał demoralizująco na mieszkańców. Rzeczywiście sprzedaż alkoholu i prowadzenie karczem było zajęciem typowo żydowskim. Jakkolwiek w międzywojniu żydowskiej karczmy w Baranowie nie było, tak wcześniej istniała tu przez wieki. W II poł. XVIII w. wydzierżawił ją 74-letni Lejba Moskowicz, który zamieszkał we wsi z żoną Sarą (70 lat). W karczmie mieszkał też 60-letni krawiec Mosk Janowicz z żoną Daną (40 lat), córką Chaną (12 lat) i synem Juno (9 lat). W 1781 r. karczmarzem w Brodowych Łąkach był Srul Gdałowicz, a w Budkach pod Chorzelami Pejsak Lewkowicz. W karczmach dostać można było, oprócz alkoholu, kiełbasę lub inną wędlinę z chlebem, solone śledzie, a w dni targowe kiełbasę z kapusta, kaszankę, kaszę ze skwarkami czy kawę zbożową. W karczmie na co dzień sprzedawano śledzie, olej, sól, naftę, zapałki itp. Karczmarze rozliczali się ze wszystkich dochodów albo tylko z trunków, a innych dochodów płacili ryczałt. By zwiększyć dochody, gorzałkę sprzedawano na kredyt i pod zastaw. Karczma stanowiła ośrodek życia towarzyskiego, miejsce wymiany informacji i miejsce rozrywki. Tu spotykano się w niedzielę po mszy, w dni targowe, by dobić targu (tzw. litkup), na chrzciny, wesela, stypy, tańce, ostatki i zebrania wiejskie. W karczmach swoje towary sprzedawali wędrowni żydowscy sklepikarze. Drewnianą karczmę w Baranowie usytuowano przy skrzyżowaniu dróg we wsi, gdzie później powstał plac zwany rynkiem. Większość karczem w większych wsiach parafii Baranowo była własnością Krasińskich, którzy oddawali je w dzierżawę Żydom. Zapewne w rękach Żydów pozostawała karczma w Jednorożcu, o której licytacji pisała w 1806 r. „Gazeta Warszawska”. Istniała tu bardzo długo  aż do II wojny światowej. W 1914 r. korespondent z Myszyńca pisał, że z dawnego wyrzeczyska Kurpiów nic nie zostało i przyczynili się do tego Żydzi. Polacy zamienili wódkę na piwo, które pochłaniają (...) w ogromnych ilościach, z czego umiał skorzystad jeden z członków "narodu wybranego" p. Perec i założywszy browar "w Myszyniecu" (jak to w swoim czasie głosiły etykiety na butelkach) robi świetne interesy. (...) żadne zaręczyny, wesele, chrzciny, jak również targi, jarmarki, wybory na wójta, sołtysa lub innego gromadzkiego urzędnika, nie obejdą się bez wypicia znacznej ilości piwa. Najwięcej rozchodzi się piwo p. Pereca ponieważ jest tańsze od piwa wyrabianego w Ostrołęce w browarze Pajewskiego. (...) Jeżeli Kurpie nie mogą się bez alkoholu obejść, to lepiej byłoby gdyby pili piwo swojskiego wyrobu, a nie żydowskie

Żydzi sprzedawali też m.in. maszyny do szycia  tak było w Myszyńcu. Zajmowali się również m.in. pośrednictwem, skupem prefabrykatów, zwłaszcza wyrobów tkackich i sprzedażą wyrobów przemysłowych, tkanin, artykułów gospodarstwa domowego, a także pachtem. Żydzi byli też wędrownymi cieślami. 

Jeden z pożydowskich domów w Myszyńcu. Google Street View, 2012 r.

Jeden z pożydowskich domów w Myszyńcu. Google Street View, 2012 r.

Skora mowa o wędrówkach w poszukiwaniu zajęcia i dochodu, to należy wspomnieć o żydowskich domokrążnych handlarzach. Za kury, jajka, ser czy mleko w butelkach wymieniali nici, wstążki, podpinki do włosów, agrafki, grzebienie, scyzoryki. Można też było spotkać szmaturnika, który skupywał szmatki lniane, jak również sprzedających garnki i inne metalowe przedmioty.

Ważnym momentem był jarmark, w czasie którego kwitł żydowski handel. W Baranowie targi odbywały się w poniedziałki, a większe raz w miesiącu. Za zarobki z dnia jarmarcznego z pewnością nie utrzymaliby się żydowscy krawce i szewcy, którzy nie czekali targu z tak wielkimi emocjami, jak inni. W poszukiwaniu zarobku podróżowali do innych wsi i miasteczek, wybierając Ostrołękę, Myszyniec, Kadzidło, Jednorożec, Przasnysz. Z kolei do Baranowa przyjeżdżali  oprócz wymienionych już miejscowości  ludzie z Różana, Łomży i Makowa Mazowieckiego. Podobnie wyglądała sytuacja z cyklicznymi rynkami w Myszyńcu, Kadzidle, Łysych – miejscowi wyruszali na targi do innych wsi, miast i miasteczek, a kiedy przychodził czas, to do nich zjeżdżali sąsiedzi i sąsiadki.

Źródło: "Obwieszczenia Publiczne", 17 (1933), 21, s. 5.

Zdarzało się, że Żydzi czerpali dochody z udziałów w przedsiębiorstwach. Księga Adresowa Królestwa Polskiego z 1905 r. notuje fabrykę papieru w Jednorożcu, która należała do Małki Katza, hutę szkła w majątku Puszcza Płodownicka  własność Hersza Landaua i Abrahama Reicherta  oraz tartak w Cierpiętach należący do Szlome Ajzenmana. W 1895 r. Maurycy Rychert (Rajchert, Rejchert, Reichert) przejął hutę szkła w Majdanie. W 1908 r. hutę przejął Dawid Sztern.  W 1913 r. zatrudniał 23 pracowników. Surowiec do produkcji szkła, czyli margiel, wydobywano na łąkach koło Cierpiąt. Produkty transportowano na furmankach do Ostrołęki, na stację kolejową, skąd eksportowano głównie do Rosji. W 1933 r. hutę kupiła Dłużniewska, żona właściciela terenów w majątku Puszcza Płodownicka. Przed I wojną światową w Myszyńcu istniała manufaktura należąca do Judki Węgrowicza. Cegielnia w Majku należała do do A. Blomberga. W 1913 r. zatrudniała 29 pracowników. Od 1907 r. Maurycy Rejchert prowadził tartak w Stegnie, w 1913 r. zatrudniający 16 osób i osiągający 7 875 rubli dochodu rocznie. Tartak wznowił działalność w 1916 r. po niewielkich wojennych zniszczeniach. Pierwszym zleceniem była obróbka drewna do budowy kościoła w Jednorożcu. Zlecenie Żyd wykonał za pół ceny, no [bo – przyp. M.W.K.] przecie parafija jest biedna. Tartak pracował na parę wodną, był opalany trocinami i drewnem. Dzięki niemu zarówno budowa kościoła, jak i odbudowa wsi mogły postępować szybciej. W ogóle Rejchert był majętnym Żydem  działał na terenie dawnych dóbr Krasińskich sąsiadujących z wsiami kurpiowskimi. W 1887 r. był właścicielem folwarków w Cegielni (dziś gm. Przasnysz), Elżbiecinie i Sielcu (dziś gm. Krasnosielc) oraz częściowo w Zwierzyńcu i Drążdżewie (dziś gm. Krasnosielc). W Majku przed I wojną światową powstał tartak z pilarką o napędzie parowym, własność B. Borensztejna i Lejboja Blanka.

W 1911 r. Zaraniarz donosił, że w gminie Dylewo postanowiono wystawić szkołę. Powołano komitet budowy, ale władze powiatowe nakazały oddać budowę za całą sumę w ręce przedsiębiorcy, a tym przedsiębiorcą był już gotowy ze strony władzy powiatowej żyd, niejaki Nadborny, który podobne przedsiębiorstwa w całym powiecie obrabia. Część Kurpiów postanowiła przystać na współpracę z Żydem i zaplanowała spotkanie z przedsiębiorcą w starej szkole w Kadzidle. Zasiedli członkowie komitetu, wójt, jako prezes za stołem, inni kręcili się. Przybył i żyd z panem budowniczym. Ten ostatni, to jest budowniczy, sądząc, że jest w dobranym już komitecie, rzecz: dziś bezwarunkowo musi się wszystko zakończyć… Zrozumiałe… z żydkiem trzeba kontrakt zrobić! Ale stało się coś niespodzianego. Zamiast żydowi, komitet oddaje budowę jednemu z pomiędzy siebie – Józefowi Zerze. I oddaje mu za cenę kosztorysową, ale dodają, że za sumę tę zrobi jeszcze to, czego w kosztorysie niema, mianowicie ławki szkolne, ogrodzenie i studnię… Ale i tak p. budowniczemu wszystko to było nie w smak. Robi wszelkie trudności, straszy Zerę wielką kaucją i nie przyjęciem aż po wykończeniu budynku… i to wszystko jawnie mówił. (...) Wtedy budowniczy nie pozwala zawrzeć kontraktu; mówi, że aż naczelnik warunki określi (...). I istotnie (...) chłop z kwitkiem poszedł; przedsiębiorstwo musiał porzucić, choć przedtem już sto rubli komuś dał za to, że się utrzyma. Jakie będą warunki budowy dla żyda – nie wiemy.

Informacje o żydowskich sklepach istniejących przed I wojną światową na Kurpiach zgromadziłam w tabeli. Wiele z tych interesów było kontynuowanych w międzywojniu. Tabela nie wyczerpuje tematu. Znalazłam bowiem informacje o 11 działających w Myszyńcu przed 1914 r. sklepach i zakładach, a w 1913 r., jak wiemy z relacji prasowej, Żydzi byli właścicielami 36 sklepów spożywczych i 20 innych: łokciowych, ze szkłem i żelastwem. A polskich prywatnych sklepów ile naliczymy? Ani jednego. Są natomiast 3 sklepy spółkowe spożywcze. Z pewną radością człowiek odczytuje miłe wyrazy: „Puszczanka I”, „Puszczanka II” i „Zgoda”. Piszący te słowa nauczyciel Edmund Czarnecki zanotował też: Myszyniec posiada pokaźną liczbę żydów- rzemieślników, jako to: szewców, stolarzy, kowali, piekarzy. Na kilka piekarń żydowskich są tylko dwie polskie, dobrze prosperujące, bo wypiekają pieczywo czyste i wyborowe. Żydowskie piekarnie, słynne ze swego brudu, obsługują ludność uboższą, która jeszcze nie rozumie tego, że "czystość to zdrowie". (...) Przykładem brudu świecą żydzi. Znać to wyraźnie i w Myszyńcu. Wejdźmy na ich podwórza. Pełno nieczystości, zaduch niemiłosierny, czemprędzej człowiek ucieka na ulicę; na niej, choć brud jest, ale powietrze znośniejsze. Na takim podwórku znaleźć można budki żydowskie (jatki) z mięsem. Budki, zewnętrznie wielce podobno do ustępów, grzęzną w brudzie. Tuż przed budką na stoliku leży jakaś "chabanina", zwieszają się flaki. A i na płocie razem ze staremi spodniami i bielizną ujrzeć można różne części ciała będlęcego. Myszynieckie gosposie muszą chyba mieć osłabione zmysły wzroku i powonienia, skoro biorą mięso z takiego źródła.


Liczne informacje na temat konkretnych interesów żydowskich w międzywojniu można znaleźć w oświadczeniach sądowych o rejestracji danego sklepu, o których pisano w prasie, m.in. w "Tygodniku Handlowym" i "Życiu i Pracy". Najwięcej jednak można znaleźć w informacjach sądowych drukowanych na łamach "Oświadczeń Publicznych". Poniżej są wymienione niektóre z zakładów, które zarejestrowano w okresie międzywojennym na Kurpiach. By wyświetlić pełną listę, kliknij na grafikę. Żydowskie sklepy i interesy odnotowałam w następujących miejscowościach: Baranowo, Cieloszka, Cierpięta, Czarnia (Kadzidlańska), Dylewo Stare, Jednorożec, Kadzidło, Krukowo, Laski, Lipniki, Łyse, Małowidz, Myszyniec, Olszewka, Parciaki, Połoń, Turośl, Zaręby i Zbójna. Wiele z nich było latami prowadzonych niezmiennie w danej miejscowości, ale zdarzały się też przenosiny. Przykładowo w 1937 r. informowano, że Aron Gerber wygniata masło w Żelaznej /przeniósł z Woli Błędowskiej/.


Mieszkania i sklepy żydowskie koncetrowały się w zwartej części wsi. Przykładowo w Myszyńcu, jak informował w 1913 r. nauczyciel Edmund Czarnecki, Domy w śródmieściu należą do żydów, których (...) całe potoki. Na granicy Jednorożca i Ulatowa-Pogorzeli było to tak zauważalne, że do dziś miejsce to zwane jest Żydowem. Podobnie w Kadzidle, którego plan widzimy poniżej, wydzielić można część miejscowości, w której mieszkali i na co dzień pracowali Żydzi. W pobliżu była synagoga i mykwa (łaźnia rytualna).

Rys. M. Żerański. Źródło: M. Żerański, M. Bogdański, D. Łukaszewski, Gmina Kadzidło – w samym sercu Kurpiowszczyzny. Przewodnik turystyczny, Cieszyn–Kadzidło 2020.

W Myszyńcu Żydzi pracowali również jako woźnice. Podobnie było w innych wsiach. W 1902 r. notowano, że w Kadzidle i okolicach Dużo koni (...) pada z (...) nadmiernego wysiłku (...). Żyd najmuje wóz po 30-ci pudów, a kładzie 45, nic więc dziwnego, że ciężar taki na drogach błotnistych, lub piaszczystych dobija słabego konia. Warto poświęcić żydowskim woźnicom osobny akapit, bo dysponujemy wspomnieniami na ich temat. Mosze Papurza z Myszyńca był woźnicą z dziada pradziada, który wychowywał się z batem i źrebakami, pieścił je, dbał o nie i drżał nad nimi, jakby były jego dziećmi, w spokoju wiodąc swój furmański żywot. Mosze Papurza użyczał swojego wozu jako karawan, rozwoził też piasek. Do czego służył? Myszyniacy nie mieli perskich dywanów, zadowalali się czystym, żółtym piaskiem, który, posypany na podłogę, nadawał jej odświętny wygląd. Niektóre gospodynie sypały piasek również przed wejściem do domu, co oznaczało nadejście soboty. Woźnica wedle wspomnień dawnych żydowskich mieszkańców Myszyńca był zawsze uprzejmy dla klientów. Dbał o swego konia jak tylko potrafił, ale nierzadko klepał biedę, więc i zwierzę chodziło głodne. Icchak Lejzorkes był wysoki, dumny, pewny siebie, zawsze kręcił się pomiędzy innymi woźnicami, rzucając chytre spojrzenia. Zdrowy i silny, o błyszczących, białych zębach  różnił się od pozostałych. Z pogardą patrzył na swoich kolegów po fachu. Był zawsze lepiej ubrany, podobnie jak jego żona, która nie nosiła, jak inne kobiety, podniszczonych, wytartych sukni, ale zawsze miała na sobie coś nowego. Jednym słowem  był człowiekiem ceniącym swoją wartość, pewnym siebie i zarozumiałym. Pewnego razu złapano go na granicy z workiem rodzynków i jedwabiu. To nadwątliło jego pewność siebie i zmieniło jego zachowanie. Gdy wyszedł z więzienia, koledzy po fachu potraktowali go jak "zdrajcę", wszak z woźnicy stał się handlarzem. Ale w bóżnicy nadal wzywano go do czytania Tory, chociaż nie w pierwszej kolejności (to był wielki zaszczyt), ale jako trzeciego. Czasami witał ludzi półuśmiechem, ale gdy próbował opowiadać jakiś żart, odwracali wzrok. Eli "Pęp" za młodu był stolarzem. Coś musiało się wydarzyć, że pewnego dnia zjawił się na rynku z wozem zaprzężonym w parę koni i został furmanem. Ze swoim drugim fachem żył jak z drugą żoną, zawsze go coś ciągnęło do pierwszej miłości. Jego syn "Czombe" był ceniony jako woźnica nawet przez warszawskich furmanów. Organizował trasę między Myszyńcem a Warszawą. Przy ul. Bonifraterskiej 17, gdzie zbierali się furmani, chętnie go słuchano i liczono się z nim. Z czasem dorobił się nawet samochodu  pierwszego w Myszyńcu. Od tej pory nie wrócił do koni. Na trasie OstrołękaMyszyniec woźnicą był "Derszył". Nie wierzył zegarkom, ale też nigdy się nie spóźniał  liczył więc czas według minjanów w bóżnicy i umawiał się z ludźmi po pierwszym minjanie, co znaczyło, że jedzie się od razu po porannej modlitwie, a śniadanie je już na furmance, gdy ta dojeżdża do apteki. Jeśli wyjazd się opóźniał, to tylko z tego powodu, że spóźniał się jakiś pasażer, który był przyzwyczajony po nabożeństwie przeczytać jeszcze parę stron z modlitewnika i nie chciał wyzbyć się tej przyjemności z powodu podróży. A co działo się, kiedy wyjazd się opóźniał? Ci, którzy czekali, wykorzystywali ten czas do zmówienia błogosławieństwa na podróż i wtedy wszyscy czuli się pewnie, jak w domu. Wprawdzie wilków w okolicy nie było i nie obawiano się rozbójników, ale opowiadano historyjki o duchach, które mącą furmanom w głowie podczas nocnej jazdy. Jako woźnica pracował też Chaim "Ipkeles".

Wiersz Waldemara Kontewicza. Źródło.

Żydzi pełnili też rolę przewoźników przez rzeki. W parafii Nowogród, która przed I wojną światową liczyła 12 tys. wiernych i przedzielona była rzekami Pisą i Narwią, konieczny był transport rzeczny. Kto z za rzeki chciał być rano w kościele, musiał stać nad wodą, aż żyd przewoźnik nad nim się zlitował i przewiózł. 

Jak czytamy w "Echu Miast", Na całych Kurpiach  jak zresztą i gdzieindziej  ruch autobusowy jest w rękach żydowskich. Żydzi się właścicielami autobusów, szoferami i pomocnikami szoferów. Kilka interesów autobusowych zanotowałam w dokumencie prezentującym sklepy i inne zakłady żydowskie na Kurpiach. W 1937 r. pisano, że istnieje prywatna komunikacja autobusowa z Kolna do Łomży i z Łomży do Nowogrodu i Ostrołęki /trzy autobusy żydowskie/.

Dom Teitelbaumów przy Sienkiewicza 49 w Baranowie. Google Street View, 2012 r.

Dom Teitelbaumów przy Sienkiewicza 49 w Baranowie. Google Street View, 2012 r.

Dom Teitelbaumów przy Sienkiewicza 49 w Baranowie. Widok od podwórza, fot. M. Olkowska.

Część Żydów nie miała żadnego majątku i wynajmowała się do pracy u innych, by związać koniec z końcem. Zatrudniali się np. w gospodarstwie rolnym w  Majdanie lub w fabryce guzików koło Baranowa. Na przeciwległym biegunie wskazać można tych Żydów, którzy byli właścicielami majątków, jak np. G. Gingold (Puszcza Płodownicka) i H. Rychter (Ziemna Woda).


W Myszyńcu w okresie międzywojennym Zeew Jeruzalimski miał małą fabrykę oleju, która przynosiła mu spory dochód. Nad rzeką Rozogą działał młyn z napędem elektrycznym oraz parowym generatorem elektryczności. Właścicielami byli Szmul Hanna Lukowicki i jego żona Sara Bluma Lukowicki. Dzięki generatorowi można było m.in. oświetlić domy w Myszyńcu przez kilka godzin. Lukowiccy wyemigrowali do Izraela w 1938 r. Z relacji Gedaliahu Tikulskera i Mosze Blumsztejna, przedwojennych mieszkańców Myszyńca, wiemy, że koncesję na wytwarzanie energii elektrycznej w Myszyńcu mieli: Awraham Lejb Alterman, Gedaljahu Tikolsker, Mosze Josel Krieger, Hersz Ber Laska i Szlomo Laska (Krygier i spółka). Mąkę sprzedawano w Myszyńcu, a otręby w Ostrołęce i w Niemczech. W 1921 r. tartak w Koźle wydzierżawiono Żydowi, a planowano podobne działania w stosunku do tartaków m.in. w Łysych i Kuziach. W 1922 r. jako właściciela tartaku w Jednorożcu zanotowano Lejbę Rajcherta, dotąd zastępcę wspomnianego już M. Rejcherta (ojciec i syn?). W 1929 r. w Charciabałdzie zarejestrowano tartak Jawora Calela. 

Rojl Sore Mławer Gerber z rodziną (?) prawdopodobnie w Myszyńcu. Źródło.
 
V. Życie polityczne i społeczno-kulturalne
Społeczność żydowska nie była jednolita pod wieloma względami, także politycznym. Dobrze to widać na przykładzie Myszyńca, o którym mamy obszerną relację z Księgi Żydów ostrołęckich. Czytamy w niej: Życie polityczne Myszyńca zaczęto się od powstania organizacji syjonistycznej, a jej założycielami byli: Icchak Blumsztejn (...), Note Kremer, Bereł Ulert, Meszl Perec, Bercze Werman i inni. Syjoniści, nastawieni na budowę państwa Izrael, prowadzili w Myszyńcu ośrodek pracy fizycznej, przygotowujący do emigracji i pracy w kibucach w Palestynie. Następnie powstała organizacja Poalej Syjon-Lewica, której założycielami byli: lchiel Alterman, Jakub Perec (...), Szymon Kac Zyman (...). Prowadzili oni szeroko rozwiniętą pracę kulturalną. Założyli Bibliotekę im. J.Ch. Brennera, która niestety doznała wielkich szkód, gdy [w 1929 r.  przyp. M.W.K.] ortodoksyjni Żydzi dowiedzieli się, że w piątek wieczór, podczas referatu wygłaszanego przez przedstawiciela powiatu warszawskiego, towarzysz Funt zapalił papierosa. Ortodoksi pod wpływem tamtejszego rabina wtargnęli do lokalu Poalej-Syjon, zdemolowali go i znajdującą się tam bibljotekę w ilości kilkuset tomów zniszczyli, paląc książki lub drąc je na strzępy. O wydaniu pisano w prasie.

Gedaliahu Tikulsker i Mosze Blumsztejn z Myszyńca wspominali: Później powstały organizacje Hechaluc i Haszomer Hacair, którymi kierowali Zelig Baruch Kremer, Jakub Perec, Azriel Elichowski, Dawid Perec, Mosze Bergman i inni. Powstało też kółko dramatyczne, działali zwolennicy Ligi dla Pracujących w Izraelu i w Frajchajt. Istniała również lewicowa grupa  Poalej Syjon pod kierownictwem Fiszla Tobiasza (...).

Działała grupa religijnych [tzn. ortodoksyjnych syjonistów – przyp. M.W.K.] Moszego Galiny i Eliego Lermana (...). Alter Czapnicki prowadził swój sztibl, gdzie się modlili zwolennicy partii Mizrachi [ortodoksyjni syjoniści – przyp. M.W.K.] i zajmował się również sprawami partyjnymi. Przywódcą Mizrachi był Zeew Jeruzalimski, który pełnił funkcję przedstawiciela funduszu "Keren Kajemet Leisrael", a w jego domu mieściło się "Biuro Palestyńskie". (...) W zarządzie Mizrachi pomagał mu również nauczyciel hebrajskiego Fajwel Bekerman. Szlomo Markus i Mosze Blumsztejn (...) kierowali organizacją młodzieżową Hechaluc Mizrachi [ortodoksyjny odłam He-Chalucu – przyp. M.W.K.]  i Haszomer Hadati. Były również grupy młodzieżowe (Hechaluc) pod kierownictwem Icchaka Wajsmana i Azriela Elichowskiego

W miasteczku powstała też organizacja syjonistyczno-rewizjonistyczna, ale nie znalazła posłuchu. Nie było organizacji antysyjonistycznej. 

Myszynieckie środowisko ortodoksyjne realizowało się politycznie w religijnej partii Agudat Israel (Zjednoczenie Izraela). Około 1925 r. ortodoksi mieli duże wpływy wśród myszynieckich Żydów, a rabin Jehuda Lejben Anolik i podrabin Berek Jabłonowicz byli znanymi działaczami Agudy w Ostrołęckiem. 

Jak widać, że zróżnicowania politycznego wypływało też różne działanie kulturalne, bo każda partia miała swoje organizacje kulturalne, prasę itp. 

Przed domem rodziny Sary Blumy Lukowickiej w Myszyńcu. Źródło: M. Olender, Stołeczny Myszyniec. Miasto i Gmina. Wczoraj i dziś, Charciabałda 2021.

Organizacje polityczno-kulturalne utrzymywały kontakty z oddziałami z innych miast. Mamy informację na temat wycieczki członków Haszomer Hacair z Ostrołęki, którą odbyli w 1923 r. do Myszyńca. Wspominał o niej Shimon Chamiel: Od momentu, gdy zaczęliśmy planować wyjazd do Myszyńca, każdy z nas toczył ciężką walkę z rodzicami, którzy w żadnym wypadku nie zgodzili się na wyjazd. Jak mogliby pozwolić małym dzieciom przejść 40 kilometrów przez pola i lasy? Kiedy jednak wytłumaczyliśmy im, że będzie nam towarzyszyć grupa odpowiedzialnych dorosłych, a zwłaszcza że na ich czele stanie Pesach Hochberg  ostatecznie się zgodzili. Spakowaliśmy plecaki i wczesnym rankiem pomaszerowaliśmy przez stary rynek w stronę dużego żelaznego mostu w drodze do Myszyńca. Po 7-kilometrowym marszu zatrzymaliśmy się (...) na nasz pierwszy odpoczynek. Otworzyliśmy plecaki i zjedliśmy śniadanie z wielkim apetytem. Nasz nastrój był dobry. Po krótkiej przerwie ruszyliśmy dalej. Cały czas śpiewaliśmy pieśni Ziemi Izraela w języku hebrajskim i nasz entuzjazm rósł. Miejscowi rolnicy wysłuchali naszej piosenki i powiedzieli między sobą, że to przyszli żołnierze Palestyny ​​(nie mylili się, bo większość młodych ludzi z naszej grupy to osiągnęła…). I tak po kilku przerwach na odpoczynek dotarliśmy w końcu do Myszyńca. Pamiętam pierwsze "przyjęcie", którym sprzyjał nam reb Icchak Meir, znany fanatyk, któremu towarzyszyła potok przekleństw i przekleństw: "Dlaczego wasze dziewczyny noszą bluzki z krótkim rękawem?! Po co tu przyszliście, obrzydliwości? Zepsuć nasze dzieci? Wynoś się stąd!" Ale nikt z nas nie zwrócił uwagi na jego słowa. Byliśmy dosłownie pijani sukcesem naszej wędrówki. 

Członkowie organizacji Ha-Szomer ha-Cair podczas wycieczki rowerowej do Myszyńca, 1923 r. Źródło.

Życie towarzyskie polegało na spotkaniach w bóżnicy lub na prywatnych uroczystościach. Sztuki teatralne były wystawiane rzadko, w remizie strażackiej obok siedziby Gminy, do której schodzono po drabinie. Wykorzystywano ją wtedy, gdy przyjeżdżały grupy teatralne lub zespoły na występy gościnne. W żydowskim kole dramatycznym w Myszyńcu grali m.in. Baruch Kremer, Szejna Alterman, Perec Jakub, Frydka Kriger, Rajchl Wajsman, Moszel Perec, a reżyserem był Icchak Gerber. W Kadzidle założono bibliotekę, uczono języka hebrajskiego i jidysz; działały tu również organizacje syjonistyczne.

Zróżnicowanie polityczne wśród Żydów na Kurpiach i sama ich obecność znajdowała odbicie w wynikach wyborów parlamentarnych. Poniżej udział procentowy głosów oddanych an poszczególne partie w wyborach do sejmu.

Oprac. M.W. Kmoch. Źródło: J. Gołota, Podciągnąc powiat wzwyż (1915/1918–1939), [w:] Dzieje powiatu ostrołęckiego, red. J. Gołota, J. Kijowski, J. Mironczuk, Ostrołęka 2018, s. 253–308; R. Waleszczak, Przasnysz i powiat przasnyski w lata 1866–1939. Zarys dziejów, Przasnysz 1999.

Wyniki z pow. ostrołęckiego. Źródło: J. Gołota, Z życia społeczności żydowskiej w Ostrołęce i powiecie ostrołęckim w okresie międzywojennym, "Zeszyty Naukowe Ostrołęckiego Towarzystwa Naukowego", 11 (1997), s. 82.

Pamiętać jednak należy, że na blok mniejszościowy głosowali nie tylko Żydzi, ale i przedstawiciele innych grup zamieszkujących omawiany teren, zaś ludność starozakonna mogła też głosować na inne partie niż tylko te z przymiotnikiem "żydowski" w nazwie. Na potwierdzenie tego mamy list z Myszyńca z 1928 r., w którym grupa mieszkańców protestowała przeciwko umieszczeniu ich nazwisk na liście Stronnictwa Chłopskiego. Jako odpowiedzialnych za to działanie wskazali Kazimierza Piotrowskiego z Ostrołęki (burmistrza miasta w latach 1927–1930) i Cymermana z Myszyńca, działaczy partyjnych. 

Przed II wojną światową organizacje syjonistyczne prowadziły szkolenia dla żydowskiej młodzieży, by po wyjeździe do Izraela byli w stanie pracować w kibucach. Najsłynniejsze placówki przygotowawcze na Północnym Mazowszu, w których do nowej poemigracyjnej rzeczywistości przyuczali się też Żydzi i Żydówki z terenu Kurpiowszczyzny, powstały m.in. w Nowogrodzie. Niektórzy pracowali w majątku braci Ćwierkowskich w Rembielinie pod Chorzelami (plantacje truskawek i pomidorów, agudystyczna ferma rolnicza), inni w kibucu "Josef z Galilei" w Białoszewie koło Szczuczyna.

Wybrane strony z paszportu Hanowera Abrama Chony z Myszyńca z wizą do Palestyny, 1934 r. Źródło.

Wybrane strony paszportu Rafaela Jabłonowicza z Myszyńca i jego żony Eny z wizą do Palestyny, 1936 r. Źródło.

Wybrane strony paszportu Dawida Borensztejna z Kadzidła z wizą do Palestyny, 1936 r. Źródło.



Bibliografia
I. Źródła
A. Archiwalia

B. Źródła drukowane
Nr 4. 1775. Wizytacja parafii Kadzidło, [w:] Kadzidło i okolice w źródłach historycznych, red. Ł. Gut, W. Łukaszewski, Kadzidło 2022, s. 1028;
Nr 7. 1789. Lustracja starostwa ostrołęckiego, [w:] tamże, s. 35–75;
Archiwum Państwowe w Białymstoku, Kancelaria Gubernatora Łomżyńskiego, sygn. 224, Dělo  (...) O zaarestovanii Elijaša Kellera, Fajby Broderzona, Chaima Gerbera i Beniamina Grabe [za zajmowanie się przerzutem ludzi przez granicę. Mieszkańcy Myszyńca, pow. ostrołęcki], k. 3, [w:] Źródła do dziejów Kurpiowszczyzny 1789–1956, red. W. Łukaszewski, Truskaw–Żelazna Rządowa 2020, s. 548;
Archiwum Państwowe w Białymstoku, Kancelaria Gubernatora Łomżyńskiego, sygn. 399, Dělo (...) O zaarestovanii Šmulja Kaca [Za nielegalne przeprowadzenie przez granicę, mieszkaniec Myszyńca, pow. ostrołęcki], k. 3, [w:] tamże, s. 549;
Nr 1. 1789. Lustracja dóbr królewskich, oprac. A.A. Pszczółkowski, [w:] tamże, s. 3–41;
Nr 49. 1913 luty 9. Informacja ze Zbójnej, [w:] tamże, s. 174–177;
Nr 51. 1913 lipiec 23. Informacja o Puszczy Płodownickiej, [w:] tamże, s. 180;
Nr 52. 1913 październik 19. Informacja z gminy Myszyniec, [w:] tamże, s. 181–183;
Nr 96. 1937 listopad. Memoriał w sprawie stosunków w powiatach graniczących z Prusami Wschodnimi, [w:] tamże, s. 278–330;

C. Wspomnienia
Kłoczowski E., Wspomnienia mazowieckiego ziemianina z lat 1897–1951, Ciechanów 2006;

D. Prasa
Kadzidlak, List z Kadzidła, w pow. ostrołęckim, „Zaranie”, 1909, 26, s. 512–513;
Kurp, Z Ostrołęckiego, „Echa Płockie i Łomżyńskie”, 1899, 20, s. 3;
Obwieszczenia, "Życie i Praca", 16 (19241929);
"Obwieszczenia Publiczne", 19191939;
P., Wrażenia z podróży po naszych miastach, "Echo Miast", 1933, 15, s. 3;
Parafjanin, Z pow. ostrołęckiego, „Echa Płockie i Łomżyńskie”, 1902, 42, s. 3;
Perzon M., W gromadzie wszystko łatwiej, „Gazeta Świąteczna”, 1900, 1001, s. 2;
Sobiech J., Z Kadzidła, w pow. Ostrołęckim, na Kurpiach, „Zorza”, 1911, 26, s. 511–512;

II. Opracowania
Białczak A., Dzieje Baranowa oraz ziem nad Płodownicą i Omulwią. Mała Kurpiowska OjczyznaBaranowo–Ostrołęka 2005;
Tenże, Trwanie pod obcą władzą (1795–1914), [w:] Dzieje powiatu ostrołęckiego, red. J. Gołota, J. Kijowski, J. Mironczuk, Ostrołęka 2018, s. 153–252;
Gołota J., Podciągnąć powiat wzwyż (1915/1918–1939), [w:] Dzieje powiatu ostrołęckiego..., s. 253–308;
Tenże, Z życia społeczności żydowskiej w Ostrołęce i powiecie ostrołęckim w okresie międzywojennym, "Zeszyty Naukowe Ostrołęckiego Towarzystwa Naukowego", 11 (1997), s. 77–90;
Kadzidło. Historia społeczności (dostęp 5 III 2021 r.);
Kulczyk M., Ciesielstwo na Kurpiach (dostęp 5 III 2021 r.);
Tenże, Żydzi na obszarze Puszczy Kurpiowskiej, [w:] Kurpiowszczyzna. Kultura, historia, gospodarka, red. J. Gołota, J. Mironczuk, Ostrołęka 2018, s. 133146;
Olender M., Stołeczny Myszyniec. Miasto i Gmina. Wczoraj i dziś, Charciabałda 2021;
Szczepański J., Społeczność żydowska Mazowsza w XIXXX wieku, Pułtusk 2005;
Waleszczak R., Przasnysz i powiat przasnyski w lata 1866–1939. Zarys dziejów, Przasnysz 1999;
Zaraniarz, Z Puszczy Kurpiowskiej. Z Dylewa w pow. ostrołęckim, „Zaranie”, 1991, 17, s. 377–379;
Żerański M., Bogdański M., Łukaszewski D., Gmina Kadzidło – w samym sercu Kurpiowszczyzny. Przewodnik turystyczny, Cieszyn–Kadzidło 2020.

----------------------------------------------

Wpis będzie uzupełniany, szczególnie w części dotyczącej sklepów i innych zakładów żydowskich, jeśli znajdę kolejne informacje.

----------------------------------------------

W trzecim wpisie z tej serii umieszczę informacje na temat stosunku Żydów z Kurpiowszczyzny do wydarzeń m.in. w 1863–1864, w 1905–1907 i do sprawy państwa polskiego w czasie I wojny światowej. 

Bibliografię podaję we wszystkich częściach wpisu i odpowiada treściom z danego odcinka serii. Nie mam ambicji wyczerpania tematu, bo zagadnienie Żydów na Kurpiach wymaga głębszych badań. Chciałam jednak w jednym miejscu zebrać to, co do tej napisano. A pisano tak, że albo skupiano się na konkretnym mieście czy okręgu bożniczym, albo jednym powiecie (głównie ostrołęckim). Brakowało całościowego spojrzenia na Kurpiowszczyznę, w tym jej wschodnie i zachodnie obrzeża.

Inne wpisy:
  • Żydzi w gminie Jednorożec: KLIK.
  • Żydzi na Kurpiach Zielonych: cz. 1cz. 3.

----------------------------------------------

Para kurpiowska w nagłówku postu to oznaczenie tematyki postu  dotyczy całego regionu, nie np. tylko mojego rodzinnego Jednorożca czy powiatu przasnyskiego, stąd Kurp i Kurpianka w strojach ludowych.

----------------------------------------------


Do następnego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz