26 kwietnia 2019

MAŁA OJCZYZNA: Majówka w międzywojennym powiecie przasnyskim (Jednorożec, Przasnysz)

Zazwyczaj, myśląc o majówce w przeszłości, przychodzą nam na myśl pochody pierwszomajowe z okresu PRL. Dzisiaj cofniemy się do międzywojnia, by dowiedzieć, jak wyglądała majówka w ówczesnym Przasnyszu i Jednorożcu... Niestety ze względu na ograniczoną ilość źródeł mam niewiele materiałów na temat tego zagadnienia, bo na razie jedynie z dwóch miejscowości, ale liczę na to, że odnajdę kolejne i będę mogła uzupełnić wpis. Niemniej uważam, że to, co mam, już jest bardzo ciekawe. Przekonajcie się sami! 



Warto na początek zauważyć, że majówka to zwyczaj, który pojawił się w XVIII w. Najpierw na majówki wyjeżdżał władca  w tym wypadku Stanisław August Poniatowski  oraz arystokracja. Potem stopniowo następowała demokratyzacja wyjazdów, czyli w miejsce arystokracji pojawiło się zamożniejsze mieszczaństwo, potem niższe grupy społeczne: zwykli robotnicy i domowa służba. Dla nich taki jednodniowy wyjazd to była wielka atrakcja” – pisała K. Fryc. Co więcej, majówka nie była związana z długim weekendem na początku maja, a z... Zielonymi Świątkami. Świętowanie w czasie tej uroczystości ruchomej, wypadającej w maju jako dwudniowe obchody, sprzyjało wyrażaniu radości z wiosny. To okazja do pierwszego w roku zachłyśnięcia się słońcem.

Jak majówki spędzano w Przasnyszu w okresie po odzyskaniu niepodległości? Jak zapisał Mieczysław Nizielski (19121997) , który w 1978 r. spisał swoje wspomnienia na konkurs „Pamiętnik Przasnyski”, rocznica uchwalenia Konstytucji 3 Maja była obchodzona w II RP bardzo uroczyście. Pokusił się o stwierdzenie, że obchody tego święta, podobnie jak 11 listopada, przebiegały w Przasnyszu bardziej podniośle niż w innych miejscowościach kraju. Miał zapewne na myśli miasteczka wielkości Przasnysza, ewentualnie miejscowości gminne, gdyż w większych ośrodkach miejskich obchody 3 Maja były z pewnością organizowane z większym rozmachem. Od 28 IV 1919 r. dzień 3 Maja był świętem państwowym. Upowszechniło się w latach 30. XX wByło to święto radości i młodości – jakby symbol odrodzonej Polski – gdyż oprócz uroczystości oficjalnych obejmowało również imprezy sportowe, zabawy ludowe, majówki, mające jednak również zorganizowany charakter – pisał.

Magistrat miasta Przasnysza w 1937 r. Źródło (dostęp 20 V 2015 r.).

Nizielski jako uczeń szkoły powszechnej wraz z kolegami i koleżankami na długo przed majówką przygotowywał się do święta 3 Maja. Dzieci uczyły się śpiewać pieśń „Witaj, Majowa Jutrzenko”. Poza tym Dekoracja klasy szkolnej, robienie chorągiewek o barwach narodowych, robienie szarf dla maluchów i uczenie się piosenek o tematyce Trzeciomajowej pochłaniało nam czas i z wielką niecierpliwością wyczekiwaliśmy tego Wielkiego Dnia. Kiedy Nizielski był starszy i należał do organizacji młodzieżowej, przygotowania do święta wyglądały podobnie, choć pojawiły się nowości, jak nauka marszu w szeregu. Młodzież wypożyczała z koszar broń długą z przeznaczeniem na paradę.

Ważnym elementem obchodów była msza św. w kościele farnym. W 1924 r. odprawiono ją o 11:00 i domyślać się można, że była to stała pora. Po mszy św. formował się kilkutysięczny pochód, który ruszał z fary ul. 3 Maja i Błonie do budynku ratusza na Rynku. W pochodzie pierwszomajowym brało udział całe społeczeństwo miasta: szkoły polskie i żydowskie, harcerstwo, straż pożarna, organizacje młodzieżowe i społeczne, ludność miasta Przasnysza, no i naturalnie nasze Polskie Wojsko – ułani. Stało bowiem w Przasnyszu w koszarach dwa szwadrony ułanów 11 pułku.

Uroczystości w Przasnyszu przed II wojną światową – w tle Dom  Sportowy (dzisiejszy Miejski Dom Kultury). Źródło (dostęp 20 V 2015 r.).

Pochód przemierzał miasto ze śpiewem i dźwiękami orkiestry strażackiej. Po dotarciu na rynek głos zabierali przedstawiciele władz samorządowych. Np. w 1924 r. z balkonu budynku magistratu przemówił starosta Tadeusz Koziorowski, który wygłosił podniosłe przemówienie na temat Konstytucji, podkreślając momenty historyczne, jakie zaszły w międzyczasie w dziejach naszego Narodu. Dzieci ustawiano wedle wieku przed budynkiem magistratu (dzisiejsze Muzeum Historyczne)  śpiewały pieśni. W 1924 r. urządzono kwestę na rynku na cele Polskiej Macierzy Szkolnej. Całe miasto tonęło w dekoracjach.

M. Nizielski szczególnie zapamiętał pierwszą od odzyskania niepodległości rocznice uchwalenia Konstytucji 3 Maja, czyli dzień 3 V 1919 r. Dziwił się, że w obchodach wzięło udział tak wielu mieszkańców i gdzie mieszkali. Pamiętajmy bowiem, że długo Przasnysz, przynajmniej w części, pozostawał w ruinie po walkach w 1915 r. W 1919 r. Niektóre z przemówień były tak czułe, że same łzy cisnęły mi się do oczu, a kiedy zaintonowano pieśń Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród – wielu się rozpłakało, ludzie całowali się, ściskali i obiecywali sobie wierną służbę dla dobra odzyskanej Ojczyzny. Chociaż w czasie I wojny światowej okupant zabrał większość dzwonów z przasnyskich kościołów, by je przetopić, pozostałe rozbrzmiewały radośnie.

Jak przekonywał Nizielski, entuzjazm z okazji 3 Maja był powszechny i szczery. Łączył ludzi różnych narodowości, wyznań, poglądów. Wydawało się, że ta Wielka Konstytucja z przed lat uchwalona została dzisiaj, teraz przed chwilą i dlatego rozentuzjazmowane społeczeństwo z taką radością je wita.

W
ieczorem kontynuowano świętowanie. W 1924 r. dzięki staraniom przasnyskiego koła Polskiej Macierzy Szkolnej w lokalu Towarzystwa Śpiewaczego Lutnia prezes PMS Czubryńska wygłosiła odczyt o Konstytucji 3 Maja. W sali, która zgromadziła mnóstwo ludzi, urządzono koncert. Grano Beethovena, Rubinsteina, Moniuszkę, Chopina, Bajkowską, Mickiewicza i innych. Aktorami, deklamatorami i śpiewakami byli: Czarnowska z Rostkowa, Niżański, Khaman, Stanisława Grabowska i Nowicka. Publiczność z entuzjazmem oklaskiwała występy. Zakończeniem był występ chór mieszanego Resursy Rzemieślniczej pod kierownictwem prof. Mełłecha. Wykonał on melodie ludowe i Marzenie Chopina.

Kościół farny w Przasnyszu. Źródło (dostęp 20 V 2015 r.).

W 1937 r. w przasnyskich koszarach osadzono młodzież męską z Junackich Hufców Pracy. Pochodzili z województw wschodnich: wileńskiego, poleskiego, nowogrodzkiego i wołyńskiego. W okresie zimowym uczyli się w budynkach koszarowych, w letnim – pracowali w terenie, np. przy regulacji rzeki Orzyc.

Junackie Hufce pracy uroczyście obchodziły Święto Pracy. Tego dnia – wolnego od pracy – wyróżniający się junacy otrzymywali nagrody, wręczane na akademiach i wieczornicach. Według przasnyskiego pamiętnikarza obchód tego święta świadczył o postępującej demokratyzacji społeczeństwa.

W lasku Rostkowiak organizowano majówkowe spotkania. Był to popularny kierunek miejskich wypadów od wielu lat. Jak podkreślił M. Nizielski, w okresie międzywojennym w Rostkowiaku podczas majówek nie widywało się pijanych osób. Bardziej dbano o opinię, szanowano pieniądze gdyż zdobycie ich było bardzo trudne – konstatował. Z powodu bliskości tego miejsca do Rostkowa i Golan było to święto także dla tych miejscowości. Do lasku dowożono przasnyszan różnymi środkami lokomocji.

Las Rostkowiak widziany z drogi Przasnysz-Ciechanów. Fot. Mirosław Krejpowicz.

Majówka w Jednorożcu i okolicach to szczególny czas ze względu na to, że 4 maja przypada(ł) odpust ku czci św. Floriana, patrona parafii Jednorożec. Spędzanie majówki w miejscu, gdzie odbywał się odpust, było popularnym rozwiązaniem, jakie często wybierali nasi przodkowie i przodkinie.

W mojej książce o parafii Jednorożec napisałam: Odpust to dzień szczególny dla każdej parafii. Niegdyś odprawiano nieszpory w przeddzień odpustu, sumę i nieszpory we wspomnienie patrona oraz procesję wieczorem, przed sumą i po nieszporach. Ogłoszenie o odpuście parafialnym poruszało całą społeczność parafialną. Adam Chętnik pisał: A. Chętnik pisał: ruch niezwykły. W chałupach myto, czyszczono i szorowano. Przed domami robiono wszelaki porządek świąteczny, posypywano podwórza żółtym piaskiem. Dziewuchy wybierały lepsze stroje, chłopaki myśleli o muzykantach i tańcach, a także o tem, skądby zdobyć grosze na papierosy, gorzałkę i na jaką loterję. A największy ruch w kościele, który ubierano zielem wszelakiem, gałązkami i girlandami, plecionemi z gałązek świerkowych, jałowcu i warkocznika. Gałązkami i kwiatkami z papieru kolorowego ubierały dziewczyny ołtarze, ołtarzyki i obrazy do noszenia po procesji.

Proboszcz zapraszał księży z okolicznych parafii i dobrego kaznodzieję odpustowego. Do głoszenia kazania, którego tematem była postać świętego lub tajemnica danego święta, wybierano kaznodziejów o doniosłym głosie, z których jeden mówił w świątyni, a drugi na zewnątrz, na cmentarzu przykościelnym. Spowodowane było to liczbą wiernych przybywających w tym dniu do świątyni – oprócz parafian byli to inni, powodowani pobożnością lub chęcią odwiedzin bliskich mieszkających na terenie danej parafii. Na odpusty ruszano zarówno indywidualnie (pieszo lub wozami), jak i zbiorowo (pieszo w kompaniach, z krzyżem na czele), podobnie jak na niedzielne nabożeństwa. Tego dnia, jak pisał Adam Chętnik, ciągnęli wszystkiemi drogami poważni gospodarze i młodzież rozmaita. Starsi i małe dzieci a młodzież wolała iść na piechotę. Tak sami mogą i pośmiać się i pokiełkować i na borówki do lasu skręcić. (…) Szli gromadkami lub osobno, goniąc się ze śmiechem i dokazując. Cieszyły się dzieci, bo zbliżała się okazja zrobienia zakupów na straganach, gdzie można było kupić to, co na co dzień niedostępne. Dorosłym odpust stwarzał okazję do spotkania z najbliższymi.

Dalej w monografii parafii Jednorożec czytamy: Od średniowiecza budowa nowego ołtarza w kościele wymagała posiadania relikwii jakiegoś świętego, co podnosiło prestiż świątyni oraz dawało możliwość uzyskania odpustów. Jan (1852–?) i Wiktoria z Parciaków (1854–?) Obrębscy – pochodzący z sąsiadujących z Jednorożcem parafii – za odszkodowanie za śmierć syna Floriana (*1891 Bagienice, gmina Krasnosielc), należącego do tzw. Błękitnej Armii generała J. Hallera (poległ we Francji), wystarali się o odpust dla parafii Jednorożec na 4 maja710. Zapewne stało się to w 1922 r., ponieważ w protokołach tradycyjnych wymienia się takie pismo (w 1924 i 1929 r. jako dokument z 1922 r., zaś w 1945 r. dokument erekcyjny) tuż za podaniem odpustów w parafii. Dokument zaginął lub spłonął w czasie działań wojennych. Odpust obchodzono w niedzielę po wspomnieniu świętego. Dwa pozostałe odpusty świętowane w międzywojniu w Jednorożcu to: niedziela po święcie św. Pawła Pustelnika (15 stycznia) oraz dzień Wniebowzięcia NMP (15 sierpnia). Poza tym do 1989 r., do rozbiórki kościoła pw. Narodzenia NMP, obchodzono odpust w święto patronki kościoła, czyli 8 września.

Adam Chętnik tak pisał o odpustowych atrakcjach: najwięcej cieszyły się różne obraźniki, taśniki, loteryjniki, obwarzankarze, piekarze i kiełbaśniki, którzy hurmem zjechali z miast i rozkładali swoje stoły, tasy i kramy, możliwie najbliżej kościoła. Nieraz się kłócili i nawet poturbowali o lepsze miejsce. Niektórzy przyjechali jeszcze na noc, tak samo w nocy przywędrowali dziady, różni ślepcy i kaleki beznogie, ażeby na tak ważny odpust należycie się przygotować. Ustaliłam, że w Jednorożcu w dniu odpustu, ale też na Wszystkich Świętych i Zaduszki, można było spotkać dziadów proszalnych. Była to np. kobieta o nazwisku Topa, która mieszkała na Wądołowie (okolice ul. Leśnej i Polnej). Siadała przed bramą kościelną i prosiła o datki w postaci chleba, bułek, placka, w zamian obiecując modlitwę za dusze zmarłych. Kobiety więc ruszały do kościoła z chlebami pod pachą lub w koszyku, by rozdać ubogim. Dziadów można było spotkać też po tzw. froncie w 1945 r., kiedy chodzili od domu do domu i w zamian za zmówienie pacierza dostawali od mieszkańców pożywienie”.

Poza tym podczas odpustów można było wykonać pamiątkowe zdjęcie u wędrownego fotografa. W monografii parafii Jednorożec zanotowałam: Było tańsze niż wykonywane w atelier, nie trzeba było wyjeżdżać do miasta, więc ta atrakcja szybko stała się popularna. Na pewno przyjazd fotografa był wydarzeniem. Starano się ubrać jak najlepiej, odpusty bowiem stanowiły okazję do spotkań nie tylko w gronie rodzinnym, lecz także i towarzyskim. Wówczas młodzież z sąsiednich miejscowości mogła się spotkać, bawić, była też okazja ku zalotom. Wykonywano zdjęcia dla siebie, ale też dla innych – dla syna, który szedł na wojnę, dla rodziny, która wyemigrowała za ocean itp. Fotografia traktowana była jako odzwierciedlenie człowieka, niemalże jego zastąpienie.

Poniżej kilka zdjęć odpustowych wykonanych m.in. w Jednorożcu w okresie międzywojennym.


Anna Urlich (1931
2015) ze Stegny, miejscowości sąsiadującej z Jednorożcem, tak wspominała odpusty parafialne: Już od rana ciągnęli handlarze ze straganami, na których rozkładali swój towar różnego rodzaju. Zjeżdżało też wesołe miasteczko z karuzelami i magikami. Siłacze popisywali się swoimi pokazami: rozginali podkowy, rwali łańcuchy, gięli w dwóch palcach gwoździe. Jednego razu pokazywano taki numer: do wykopanego dołu kładł się mężczyzna, inni przykrywali go deską i zasypywali ziemią. Po pewnym czasie odpływali go, a wszyscy podziwiali, że się nie udusił. 

Od rana też z sąsiednich wsi zjeżdżali ludzie wozami lub ciągnęli pieszo, aby wziąć udział w nabożeństwie. Każdy na tę okazję ubierał się jak najpiękniej, często szyjąc nową kreację. Odpust był swoistego rodzaju rewią mody. 

Odbywało się kilka nabożeństw. Uroczystość w kościele kończyły nieszpory, a dopiero po nich rozpoczynała się zabawa taneczna w remizie.

Jak wyglądała? Otóż była biletowana. Na scenie urządzano bufet. Orkiestra ulokowana była w kącie koło sceny na podwyższeniu. Wokół Sali stały ławki, na których rozsiadały się starsze gospodynie i przyglądały się tańczącym, nierzadko obmawiając ich. Po paru tańcach w sali robiło się szaro od kurzu. Wtedy jeden z organizatorów zabawy szedł przez salę z wiadrem wody i polewał podłogę. Na jakiś czas to pomagało, ale wtedy tańczono w małym błotku.

Poz
a tym na 3 maja w Jednorożcu organizowano, podobnie jak z okazji Święta Niepodległości, defiladę. Odbywała się w godzinach przedpołudniowych. W poprzek szosy wisiały transparenty; organizacje maszerowały. Następnie organizowano różnego rodzaju zawody jak marsze, biegi. Kiedyś pierwsze miejsce w biegach zajęła 45-letnia Katarzyna Wilga członkini Związku Obywatelskiej Pracy Kobiet. W części wsi oddalonej od szosy i nazywanej przez ludność Kocimi nerkami (obecnie u. Zielona) usytuowana byłą, piękna strzelnica. Tam odbywały się zawody strzeleckie, w których brali udział mężczyźni i kobiety. Zdarzało się, że w imprezie tej brał udział sam starosta przasnyski. Wtedy on wręczał dyplomy zwycięzcom.

Na tych zawodach schodził dzień, aby wieczorem zakończyć uroczystość capstrzykiem. Za wsią przygotowywano stos drzewa. Wokół stosu gromadzili się ludzie. Gdy już było ciemno zapalał stos ktoś znaczniejszy we wsi i zaczynały się śpiewy, deklamacje, skecze. Nie wiem czemu, ale zawsze sypały się snopy iskier z tego ogniska dając piękne widowisko. Gdy ognisko zaczynało dogasać młodzi chłopcy popisywali się zręcznością i skakali przez ogień
.

Grupa mieszkańców Jednorożca przed remizą strażacką w Jednorożcu w latach trzydziestych XX w. Zbiory Muzeum Historycznego w Przasnyszu

Na podstawie zaprezentowanych materiałów można wywnioskować, że majówka w Jednorożcu i Przasnyszu w okresie międzywojennym to czas pełen radości, żywego zainteresowania mieszkańców świętowaniem symboli związanych z polską państwowością, dziękczynienia Bogu oraz zabaw, spotkań i odpoczynku na łonie natury. I tego Wam życzę na tegoroczną majówkę!


Artykuł powstał w 2019 r., w 2025 r. został uzupełniony.


Bibliografia
I. Źródła
A. Archiwalia
Muzeum Historyczne w Przasnyszu
Nizielski M., Przasnysz i ja (pamiętnik), „Pamiętnik Przasnyski”, 3 (1978), Mźr. 24/4;
Urlich A., Wspomnienia stegneńskiej kurpianki poprawione i uzupełnione, Warszawa 2004, sygn. Mźr 282.

B. Prasa
S.K., Z Przasnyskiego. Echa obchodu rocznicy 3-go maja, „Goniec Mazowiecki”, 2 (1924), 8, s. 5.

II. Opracowania
Chętnik A., Z kurpiowskich borów, Lwów 1930;
Kmoch M.W., Na skraju Kurpiowszczyzny. Parafia pw. św. Floriana w Jednorożcu, Jednorożec 2020;


Do następnego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz