Tematykę
dzisiejszego postu z serii KALENDARIUM HISTORII EUROPY wybrałam, kierując się
kilkoma rzeczami. Jest to ostatni post z tej serii w 2014 r., grudniowy.
Wydarzenie, o którym piszę, jest związane ze Świętami Bożego Narodzenia i
historią. Post nawiązuje też do I wojny światowej, której 100. rocznicę wybuchu
obchodzimy w tym roku. Te kilka czynników sprawiło, że w dzisiejszym wpisie
opowiem o tzw. rozejmie bożonarodzeniowym. 24 grudnia 1914 r. w okopach pod
Ypres w Belgii Niemcy i Brytyjczycy, walczący po dwóch stronach, spontanicznie
zaprzestali działań zbrojnych, opuścili okopy, śpiewali kolędy, a nawet zagrali
mecz w piłkę nożną!
Zapraszam na dzisiejszy wpis! :)
Plan Schlieffena, zakładający wojną na froncie zachodnim z Francją i pokonanie
jej w 6 tygodni, a następnie przerzucenie niemieckich wojska na wschód, nie
powiódł się. Oznaczało się, że żołnierze wrogich armii nie będą mieli szans na
powrót do rodzinnych domów na czas Świąt Bożego Narodzenia. Oznaczało to
również jeszcze więcej ofiar, jakby było już ich mało… Trwająca od lata 1914 r.
wojna była niezwykle krwawa, a każdego dnia na polach bitew ginęły tysiące
żołnierzy. Żołnierze obu walczących ze sobą stron miesiącami przesiadywali w
okopach, a każde wyjście poza teren ogrodzony ziemnymi fortyfikacjami groziło
narażeniem się na śmiercionośny ogień karabinów maszynowych. Rodziny walczących
wysyłały bliskim na froncie paczki, w których znajdowały się świąteczne ozdoby
oraz różnego rodzaju smakołyki. Tym sposobem żołnierze mieli szansę poczuć
świąteczną atmosferę także na polu walki. Ale to nie oznaczało, że na czas
świąt ustaną działania wojenne. Do ich zawieszenia nawoływał, jednak
bezskutecznie, papież Benedykt XV w apelu z 7 grudnia 1914 r.
Jednak pomimo braku rozkazu zaprzestania walk, żołnierze spontanicznie zdobyli się na niezwykły gest. W rejonie miasta Ypres we Flandrii, gdzie późną jesienią zakończyła się pierwsza wielka ofensywa Wielkiej Wojny, po południu 24 grudnia, korzystając z przestoju w wymianie ognia, niemieccy żołnierze postanowili udekorować lampkami teren okalający zajmowane przez nich okopy. Przed okopami ustawiono bożonarodzeniowe choinki przystrojone zapalonymi świeczkami, które rozbłysły w wigilijny wieczór.
Jednak pomimo braku rozkazu zaprzestania walk, żołnierze spontanicznie zdobyli się na niezwykły gest. W rejonie miasta Ypres we Flandrii, gdzie późną jesienią zakończyła się pierwsza wielka ofensywa Wielkiej Wojny, po południu 24 grudnia, korzystając z przestoju w wymianie ognia, niemieccy żołnierze postanowili udekorować lampkami teren okalający zajmowane przez nich okopy. Przed okopami ustawiono bożonarodzeniowe choinki przystrojone zapalonymi świeczkami, które rozbłysły w wigilijny wieczór.
Źródło. |
To była piękna księżycowa noc, mróz skuł
ziemię, było biało prawie wszędzie. Około 7 lub 8 wieczorem było sporo
zamieszania w niemieckich okopach. Były oświetlone, sam nie wiem, czym. A potem
Niemcy zaśpiewali "Cichą noc". Cóż za piękna melodia, pomyślałem. To
był jeden z najważniejszych dni w moim życiu. Nigdy go nie zapomnę - wspominał brytyjski szeregowy Albert
Moren, przebywający w grudniu 1914 r. w okolicach francuskiej miejscowości
Armentieres.
Magia Świąt
zadziałała. W rytm tej samej melodii zaśpiewali Brytyjczycy. Według innej relacji,
jako pierwsi kolędowali walijscy fizylierzy. Słysząc odzew z naprzeciwka,
niemieccy żołnierzy zaczęli spontanicznie wychodzić z okopów i kierować się w
stronę Brytyjczyków. Ci, zupełnie zszokowani, pomimo zakazu opuszczania pozycji
bez rozkazu, co groziło surowymi karami, widząc zbliżających się i śpiewających
kolędy Niemców, także zaczęli wychodzić z okopów. Atmosfera świąt jako pierwsza
udzieliła się Brytyjczykom stacjonującym na odcinku Frelinghien-Houplines na pograniczu
belgijsko-francuskim. Do spotkań żołnierzy doszło między nieprzyjacielskimi
okopami, na tzw. pasie ziemi niczyjej. To
był spontaniczny odruch zmęczonych wojną żołnierzy – twierdzi chor. w st.
spocz. Józef Kamiński, weteran II wojny.
Źródło. |
Josef Wenzel z 16. Bawarskiego Rezerwowego Pułku Piechoty w liście do rodziny
napisał: Jeden [Brytyjczyk] podszedł do mnie, od razu uścisnął moją dłoń
i przekazał mi kilka papierosów, drugi dał mi pamiętnik, trzeci podpisał się na
pocztówce, czwarty zanotował swój adres w moim notesie. Jeden Anglik zagrał na
harmonijce ustnej niemieckiego żołnierza, inni tańczyli, jeszcze inni dumnie
paradowali w niemieckich hełmach (...). Nie zapomnę tego widoku przez resztę
mojego życia. Brytyjski kapral John Ferguson tak opisał swoje wspomnienia: Rozmawialiśmy, jakbyśmy znali się od lat.
Staliśmy przed niemieckimi zasiekami z drutu kolczastego; otaczali nas Niemcy
(...). Cóż za widok – grupki Niemców i Brytyjczyków utworzyły się na prawie
całej długości naszego frontu! Z ciemności mogliśmy usłyszeć śmiech i zobaczyć
rozpalone zapałki, gdy jakiś Niemiec podpalał Szkotowi papierosa i na odwrót.
Zapanowała prawdziwie świąteczna atmosfera. Były życzenia, serdeczne słowa,
upominki: oprócz alkoholu, tytoniu i słodyczy, także rzeczy osobiste, jak np.
kapelusze. Wielu uczestników rozejmu wznosiło toasty za zdrowie służących w
obcych armiach żołnierzy.
W wigilijną noc 1914 r. na zachodnim froncie zabrzmiały takie popularne pieśni
świąteczne jak m.in. niemiecka „O Tannenbaum” („O jodełko”) oraz brytyjska „O
Come All Ye Faithful” („Przybądźcie wierni”), anglojęzyczna wersja
średniowiecznego hymnu bożonarodzeniowego „Adeste Fideles”.
Po pół godzinie żołnierze wrócili do okopów, jednak – jak zanotował porucznik
Dougan Chater– nie ostrzeliwano się wzajemnie. Żołnierze, nie kryjąc się, znosili do okopów słomę i opał - relacjonował.
To zdjęcie podobno przedstawia moment ze świąt 1914 i zrobione zostało przez Brytyjczyka. Źródło. |
Wieści o spontanicznym rozejmie dotarły do sztabów dowodzenia wojsk, jednak z
opóźnieniem, gdyż np. brytyjski sztab mieścił się 27 mil od frontu. Część
początkowo przeciwnych wzajemnemu brataniu się dowódców ustaliło w końcu, że na
czas świąt konflikt zostanie zawieszony. Delegacje oficerów poszczególnych
armii także obdarowały się prezentami – Niemcy ofiarowali Brytyjczykom beczkę
piwa, ci zaś odwdzięczyli się im puddingiem śliwkowym. Czas zawieszenia broni
wykorzystano m.in. na zebranie z „ziemi niczyjej” ciał żołnierzy poległych w walce
oraz ich godne pochowanie. Brytyjczycy i Niemcy wspólnie modlili się i recytowali
biblijne teksty. Na końcu ceremonii przy akompaniamencie
dudziarza przeciwnicy odśpiewali razem Psalm 23: "Pan jest moim pasterzem
i nie brak mi niczego". Szkocka jednostka
6th Gordon Highlanders pogrzebała zwłoki zebranych towarzyszy we wspólnym
grobie z Niemcami.
Świąteczny czas wykorzystano także na rozrywkę. Mimo ujemnej temperatury rozgrywano
mecze piłki nożnej za pomocą piłek pośpiesznie wykonanych z podręcznych
materiałów. Jeden z meczów rozegrany w pobliżu Armentieres - jak wspominał w swoich dziennikach Kurt Zehmisch ze 134.
pułku saksońskiego - zakończył
się zwycięstwem Niemców nad Brytyjczykami 3:2. Grę przerwano po tym, jak piłka
przedziurawiła się na drucie kolczastym wystającym z jednego z okopów.
Źródło. |
W mniejszym stopniu aniżeli Brytyjczycy do bratania z Niemcami skłonni byli
inni alianci, choć świadectwa mówią, że także m.in. Francuzi, Belgowie, a nawet
Hindusi oraz muzułmańscy Algierczycy jednali się ze swymi nieprzyjaciółmi. Co
może być najbardziej zaskakujące dla nas dzisiaj, Inicjatywa w ten czy inny sposób zawsze wychodziła od Niemców, jak
zauważył brytyjski historyk Martin Gilbert, autor książki Pierwsza wojna światowa. Według
relacji żołnierzy brytyjskich częste były sytuacje, w których w jednym miejscu
obowiązywało zawieszenie broni, a już kilkaset metrów dalej trwały normalne
walki.
W szeregach Brytyjczyków znajdowali się jednak również przeciwnicy rozejmu.
Niechęć do wrogów wzmacniała wojenna propaganda, która usiłowała przedstawić
nieprzyjaciół w najgorszym możliwym świetle. Stąd wielkie zaskoczenie
Brytyjczyków, gdy to Niemcy wyciągnęli do nich dłoń i rozpoczęli celebrację
Świąt. Stanley Weintraub, autor książki Silent
Night. The Story of the World War I Christmas Truce, pisze: „Dla większości
brytyjskich żołnierzy niemieckie próby celebrowania świąt były szokiem.
Propaganda często rozgłaszała informacje o teutońskim bestialstwie, podczas gdy
Niemcy już dawno ocenili zarówno Brytyjczyków, jak i Francuzów jako bezdusznych
materialistów”.
Źródło. |
Pomimo świąt wielu Brytyjczyków nie opuściło okopów. Jeszcze inni – choć
życzyli Niemcom wszystkiego dobrego i święta i wymienili się z nimi podarkami –
w późniejszych korespondencjach z rodzinami dawali upust swym uprzedzeniom
wobec wroga. Niemców określano m.in. jako „barbarzyńców” i „Hunów”. Brytyjski
podporucznik Bruce Bairnsfather nazwał Niemców „diabłami”. Wszyscy oni chcieli być przyjaźni, ale żaden z nich nie posiadał
otwartej, szczerej wesołości naszych ludzi – pisał w jednym z listów. Wśród
stereotypów na temat Niemców przeważał ten, według którego najbardziej
aroganccy byli Prusacy, a najgorszym był cesarz Wilhelm II Hohenzollern, w
Wielkiej Brytanii postrzegany jako zatwardziały zwolennik agresywnej polityki
zagranicznej. Nieco lepiej Brytyjczycy postrzegali Wirtemberczyków czy Sasów.
Relacje z grudnia 1914 r. mówią, że ci ostatni przy okazji pojednania często
podkreślali swe podobieństwo do Brytyjczyków jako Anglosasów. Jeden z
brytyjskich oficerów zanotował po bliższym poznaniu swych wrogów: Szczególnie dobrze prezentowali się Sasi,
którzy wywarli wrażenie inteligentnych. Miałem całkiem przyzwoite rozmowy z
trzema lub czterema z nich, nazwiska i adresy dwóch z nich zapisałem w moim
notesie (...). Po naszych rozmowach naprawdę myślę, ze wiele doniesień
prasowych musi być mocno przesadzone – cytował Brytyjczyka „New York Times”
w artykule Fraternization Between the
Lines z 31 grudnia 1914 r. Prasa francuska i niemiecka milczała na
temat bożonarodzeniowego rozejmu. Jedynie Brytyjczycy przemycili zdjęcia do
Londynu. Liczne gazety, w tym „Daily Mirror” zamieściły 8 stycznia 1915
fotografie i artykuł: An historic group:
British and German soldiers photographed together.
To zdjęcie niemieckich i brytyjskich żołnierzy podczas nieoficjalnego rozejmu zostało zrobione zapewne pod koniec 1914 r. "Daily Mirror" opublikował je 8 stycznia 1915 r. Źródło. |
Jednak nie wszystkim uczestnikom walk na froncie zachodnim udzieliła się
świąteczna atmosfera. Oprócz gestów pojednania dochodziło także do przejawów
wzajemnej wrogości. W przeddzień Wigilii zdarzały się przypadki strzelania do
niemieckich choinek, a w czasie rozejmu oddawano nawet strzały do wrogów
zbliżających się do okopów. Uczestnik wydarzeń z grudnia 1914 r. brytyjski
kapitan Billy Congreve pisał: Wydaliśmy
surowe rozkazy, aby nie pozwolić na jakiekolwiek próby rozejmu, gdyż słyszeliśmy
pogłoski, że Niemcy będą próbowali zawieszenia broni. I przyszli do nas
śpiewając. Więc otworzyliśmy szybki ogień w ich kierunku, gdyż tylko na taki
rozejm zasługiwali.
W niektórych częściach frontu rozejm trwał do godz. 8:30 26 grudnia 1914 r.
Żołnierze wrócili do okopów, a po oddaniu strzałów ostrzegawczych w powietrze wrócił
czas wojny. W niektórych miejscach rozejm trwał dłużej przeciągając się do 31
grudnia i Nowego Roku. Szkoci utrzymali rozejm aż do 3 stycznia. Po stronie niemieckiej doszło do buntu w 107. pułku
saksońskim, który nie chciał wrócić do wykonywania swych obowiązków. W innych miejscach walki wstrzymano przez kolejne dni, a
nawet tygodnie. Ostatecznie rozejm zakończyli snajperzy z obu stron, strzelając
do tych żołnierzy, którzy wciąż próbowali przechodzić na drugą stronę okopów.
Wkrótce po niemieckiej stronie front obsadziły inne, świeże oddziały z Prus, aby
zapobiec całkowitej demoralizacji. Po przybyciu na front nowych kontyngentów
żołnierzy, którzy zastąpili uczestników nieoficjalnego rozejmu, jakiekolwiek
próby porozumienia się z nieprzyjacielem karano nawet śmiercią.
Źródło. |
Według szacunków w nieoficjalnym rozejmie uczestniczyło nawet ok. 100 tys.
alianckich i niemieckich żołnierzy. Ze strony brytyjskiej w rozejmie brały
udział m.in. Londyńska Brygada Strzelców, 5 dywizja sformowana
w Manchesterze i Devonshire oraz
pułk westminsterski. Po stronie niemieckiej pułki saksońskie. Oprócz oddziałów
z Wysp Brytyjskich wzięły w nim udział także niektóre francuskie, hinduskie i belgijskie. Ostatni żyjący uczestnik opisywanych wydarzeń, Szkot Alfred Anderson zmarł 21 listopada 2005 r. w wieku 109 lat.
Choć nieformalny rozejm bożonarodzeniowy był wydarzeniem szczególnym, to już rok później pojednanie nie miałoby szans na sukces. W 1915 r. wojna zaszła już za daleko. Rozejm wydarzył się jeszcze przed pierwszym użyciem gazów bojowych oraz bombardowaniami z powietrza - przypomniał w rozmowie z BBC News w 2004 r. brytyjski historyk wojskowości Andrew Robertshaw. W 1915 r. dowództwa walczących stron, aby nie dopuścić do świątecznych prób bratania, zarządziły na czas Bożego Narodzenia ostrzał artyleryjski. Unikano także stacjonowania oddziałów dłużej w jednym miejscu, aby nie zdążyli zaprzyjaźnić się z wrogiem. Trzy lata później w tym samym miejscu pod Ypres Niemcy po raz pierwszy użyli w walce gazu musztardowego. Jego użycie pochłonęło życie pół miliona żołnierzy alianckich i ćwierć miliona Niemców.
Ostatni uczestnik bożonarodzeniowego rozejmu, szkocki weteran Alfred Anderson, zmarł w 2005 r. jako 109-latek. Wydarzenie z 1914 r. upamiętnia drewniany krzyż w pobliżu Ypres oraz piosenka Paula McCartneya „Pipes of Peace”.
W 1999 r., 85 lat po rozejmie bożonarodzeniowym, w pobliżu Ypres stanął pamiątkowy drewniany krzyż. 11 listopada 2008 r., w 90. rocznicę zakończenia I wojny światowej, w Freilighien odsłonięto pomnik poświęcony uczestnikom wydarzeń z grudnia 1914 r. W tym roku pomniki upamiętniające rozejm bożonarodzeniowy odsłonili: prezydent UEFA Michel Platini w belgijskiej miejscowości Ploegsteert oraz brytyjski książę William w Staffordshire w Anglii.
Choć nieformalny rozejm bożonarodzeniowy był wydarzeniem szczególnym, to już rok później pojednanie nie miałoby szans na sukces. W 1915 r. wojna zaszła już za daleko. Rozejm wydarzył się jeszcze przed pierwszym użyciem gazów bojowych oraz bombardowaniami z powietrza - przypomniał w rozmowie z BBC News w 2004 r. brytyjski historyk wojskowości Andrew Robertshaw. W 1915 r. dowództwa walczących stron, aby nie dopuścić do świątecznych prób bratania, zarządziły na czas Bożego Narodzenia ostrzał artyleryjski. Unikano także stacjonowania oddziałów dłużej w jednym miejscu, aby nie zdążyli zaprzyjaźnić się z wrogiem. Trzy lata później w tym samym miejscu pod Ypres Niemcy po raz pierwszy użyli w walce gazu musztardowego. Jego użycie pochłonęło życie pół miliona żołnierzy alianckich i ćwierć miliona Niemców.
Ostatni uczestnik bożonarodzeniowego rozejmu, szkocki weteran Alfred Anderson, zmarł w 2005 r. jako 109-latek. Wydarzenie z 1914 r. upamiętnia drewniany krzyż w pobliżu Ypres oraz piosenka Paula McCartneya „Pipes of Peace”.
W 1999 r., 85 lat po rozejmie bożonarodzeniowym, w pobliżu Ypres stanął pamiątkowy drewniany krzyż. 11 listopada 2008 r., w 90. rocznicę zakończenia I wojny światowej, w Freilighien odsłonięto pomnik poświęcony uczestnikom wydarzeń z grudnia 1914 r. W tym roku pomniki upamiętniające rozejm bożonarodzeniowy odsłonili: prezydent UEFA Michel Platini w belgijskiej miejscowości Ploegsteert oraz brytyjski książę William w Staffordshire w Anglii.
Krzyż postawiony niedaleko Ypres w Belgii w 1999 r., dla upamiętnienia miejsca rozejmu bożonarodzeniowego z 1914. Źródło. |
O świątecznym pojednaniu na froncie w 1914 r. opowiada francuski film
"Joyeux Noel" ("Wesołych Świąt") z 2005 r. Wydarzenie
z 1914 r. upamiętnia drewniany krzyż w pobliżu Ypres oraz piosenka Paula
McCartneya „Pipes of Peace”.
Źródła:
J. Pajewski, Pierwsza wojna światowa 1914-1918, Warszawa 1998.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz