W tym miesiącu postanowiłam napisać o osobie, która żyła juz dawno, ale dzięki jej działalności możemy dziś zachwycać się pięknem Warszawy. A pomysł na post powstał podczas lekcji w moim gimnazjum, kiedy prowadzilam zajęcia z trzecimi klasami.
Panie i Panowie: Bernardo Bellotto!
Jeśli nadal nie wiesz, kto to był, może coś więcej powie Ci jego przydomek: Canaletto. Zapraszam za listopadowy wpis, jako że 17 listopada przypada 233. rocznica śmierci Canaletta :)
Bernardo
Bellotto urodził się 30
stycznia 1721 r. w Wenecji.
Od dzieciństwa przejawiał wielki talent, więc rodzice postanowili
oddać go na naukę do wuja,
Antoniego Canala, zwanego Canalettem ze
względu na niski wzrost. W pracowni wuja młody Bellotto rozwijał
umiejętności i nauczył się posługiwać aparatem optycznym zwanym
„camera
obscura”, który wykorzystywał także w późniejszej pracy.
Aparat ten poprzez system soczewek rzucał odbicie fragmentu
rzeczywistego widoku na rozłożoną kartkę papieru i pozwalał
utrwalić go przy pomocy ołówka bądź piórka. Takie szkice były
bardzo pomocne przy malowaniu ostatecznej kompozycji. Wuj nauczył
też Bernarda sztafażu, a więc malowania postaci ożywiających
wedutę, czyli widok miasta.
Bernardo Bellotto, Autoportret, źródło. |
Dość
szybko Bernardo Bellotto, który używał takiego samego przydomka
jak wuj (Canaletto), stał się samodzielnym malarzem. Miał za sobą
bogatą karierę artystyczną na dworach europejskich, przebywał na
dworze króla Sardynii Karola Emanuela III w Turynie, Augusta III w
Dreźnie, cesarzowej Marii Teresy w Wiedniu, elektora bawarskiego
Maksymiliana Józefa III w Monachium. Ostatnie 6 lat przed przybyciem
do Polski pracował w Dreźnie. Z powodu trwającej wojny
siedmioletniej jego zarobki znacznie spadły, postanowił więc, w
poszukiwaniu lepszych warunków życia, wyruszyć na dwór cesarzowej
Katarzyny II. Wyruszył w 1767 r. i po drodze zatrzymał się u
przyjaciela i rodaka, działającego w Rzeczpospolitej malarza
Marcello Bacciarellego. Ten obiecał mu wyjednać u króla Stanisława
Augusta
Poniatowskiego listy polecające do rosyjskiej imperatorowej.
Jednakże Stanisław August zachwycony talentem malarskim Canaletta,
nie chciał go wypuścić z kraju, zaoferował wysoką pensję 400
dukatów pensji rocznej, 150 dukatów na mieszkanie, 120 na powóz,
40 na opał i jeszcze 120, najprawdopodobniej na teatr) i
uprzywilejowane stanowisko na dworze. Przebywał na nim prawie
13 lat.
Jako
pierwsze zadanie, Canaletto wykonał zdobienie wschodniego skrzydła
Zamku Ujazdowskiego freskami
oraz fragmentami ornamentalnymi. Niestety, nic z tych zdobień nie
zachowało się do dzisiaj, ostał się jedynie Projekt
plafonu (w
zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie).
Prace uległy zniszczeniu przy przebudowie zamku w 1784 r., zniszczeń
dopełniły wojny. W tym okresie Canaletto wraz ze swoim synem
Lorenzem wykonał 14 obrazów przedstawiających
antyczny Rzym.
Głównymi
dziełami Canaletta, jakie powstały w Rzeczpospolitej, była galeria
30 wedut Warszawy i pałacu w Wilanowie, które umieszczono w
oddzielnej Sali Prospektowej (zwanej też Salą Canaletta) na Zamku
Królewskim.
Do dzisiejszych czasów zachowały się 24 prospekty:
- Krakowskie Przedmieście od strony Bramy Krakowskiej (1767-68)
- Kolumna Zygmunta III od strony zejścia do Wisły (1767-70)
- Widok Warszawy od strony Pragi (1770)
- Widok łąk wilanowskich (1775)
- Ulica Długa (1777)
- Ulica Miodowa (1777)
- Kościół Brygidek i Arsenał (1778)
- Plac Krasińskich (1778)
- Krakowskie Przedmieście od strony Nowego Światu (1778)
- Kolumna Zygmunta III od strony zejścia do Wisły z królem wizytującym spalone skrzydło zamku (zaginiony)
- Plac Żelaznej Bramy od strony koszar Mirowskich (zaginiony).
Canaletto
malował również obrazy o tematyce historycznej, np. Wjazd Jerzego
Ossolińskiego do Rzymu 1633.
W
latach 70-tych XVIII w. powstały 4 widoki Warszawy przeznaczone
pierwotnie do jednej z sal Zamku Ujazdowskiego. Po jakimś czasie
król zmienił koncepcję i przeniósł swoje zainteresowania na
Zamek Królewski i Łazienki, dlatego zlecił naczelnemu królewskiemu
architektowi Dominikowi Merliniemu przeprojektowanie Przedpokoju
Senatorskiego na Zamku Królewskim. Tam miały znaleźć się owe
cztery weduty, do formatów których dostosowano podziały ścian. Do
owej sali Belotto miał namalować dalsze widoki, które razem
tworzyłyby pewna całość. Ściany w tym pokoju przez 13 lat
zapełniły się widokami Warszawy.
Wizytówką
sali stał się obraz Elekcja
Stanisława
Augusta (oryginał
z 1776 r. w Muzeum Narodowym w Poznaniu, podarowny przez
króla hrabiemu
Rzewuskiemu Marszałkowi Dworu;
replika z 1778 r. na Zamku Królewskim w Warszawie). Elekcja powstała
10 lat po fakcie i namalowana została przez malarza, który nie był
obecny przy tym wydarzeniu. Canaletto nie tylko umieścił na obrazie
siebie, ale także inne osoby nie obecne na elekcji ostatniego króla
Rzeczypospolitej, m. in. Łukasza Cruta - tłumacza języków obcych
i architekta Jan Christiana Kamsetzera. Ponadto przedstawione tu
zostało na raz kilka działań, które faktycznie nie były
równoczesne, bowiem Elekcja jest
obrazem programowo-politycznym. Nawiązując do przedstawień elekcji
swoich poprzedników chciał król wskazać na ciągłość tradycji
demokratycznego wybierania monarchy.
Ten królewski program ideowy rozwinięto w pozostałych wedutach. Król został także sportretowany w asyście mistrza Belotta malującego panoramę stolicy od strony Pragi. Ten zaś obraz umieszczono jako odpowiednik Elekcji na przeciwległej ścianie.
Fragment obrazu Widok Warszawy od strony Pragi. |
Sześć
spośród widoków to kościoły należące do zakonów, które
sprowadzone zostały do kraju przez królów elekcyjnych, za których
spadkobiercę chciał się uważać Stanisław August. Najbardziej
cenionym przez Stanisława Augusta królem polskim był Jan III
Sobieski, do którego tradycji panowania chętnie się odwoływał. Z
tego też powodu w omawianych widokach Warszawy znalazły się cztery
widoki rezydencji Sobieskiego - Wilanowa. Ponadto, Stanisław August
chciał, jako wcześniejszy stolnik, podnieść rangę swego
szlachectwa i wśród wedut znalazły się także widoki pałaców
arystokratów, następców ojca króla na urzędzie krakowskiego
kasztelana.
Seria
widoków Warszawy jest także wizytówką miasta. Te tętniące
życiem ulice, place targowe, pałace, kościoły ukazują nowoczesną
europejską metropolię, jaką była Warszawa w końcu XVIII w.
Belotto namalował tu główne ulice takie jak: Krakowskie
Przedmieście, Miodową, Senatorską, Długą. Niesłychanie trafnie
uchwycił atmosferę warszawskiej ulicy, może właśnie dlatego, że
był z zewnątrz, był cudzoziemcem. Odtworzył bardzo wiernie
koegzystencję najprzeróżniejszych stanów, nacji i mód. Na
targowiskach na Rynku Nowego Miasta czy Krakowskim Przedmieściu
wśród stłoczonych chłopskich furmanek bez trudu odnajdziemy
mieszczan, których odróżnimy od szlachty, żydów, włościan,
żołnierzy, duchownych i całej masy innych postaci. Są one
zindywidualizowane nie tylko poprzez ubiory ale też pozy, gesty i
czynności. Belotto traktuje z jednakową uwagą zarówno
sfrancuziałego kawalera w peruce z harcapem, handlarza grafik, jak i
chłopkę karmiącą niemowlę piersią. Jednak na polu architektury
Canaletto dopuszczał się pewnych przekłamań, udoskonaleń,
głównie polegających na tym, że unikał malowania romańskich i
gotyckich elementów, zgodnie z klasycystycznym przekonaniem, że
sztuka średniowieczna jest barbarzyńska.
Obrazy
ułożone są tak, że tworzą jednolitą i bardzo spójną
kompozycyjnie całość. Namalowane zostały w czterech formatach i
rozmieszczone w pionowych układach na każdej ze ścian Sali
Canaletta. Uporządkowane są one tematycznie. Cztery największe
mają charakter panoram. Ponadto pozostałe kompozycje połączono w
pary w poziomym układzie poszczególnych ścian. Dlatego np.
widokowi fasady Wizytek odpowiada widok fasady Karmelitów. Ponadto,
w odpowiadających sobie wedutach zostało zastosowane podobne ujęcie
przestrzeni co oznacza, że pary obrazów malowane są z tego samego
"punktu widzenia". Umieszczone w górze widziane są jakby
od dołu zaś te, na dole oglądamy z góry.
Powszechnie
wiadomo, że weduty Canaletta odegrały wielką rolę w czasie
odbudowy Warszawy po II wojnie światowej. Wiele dokumentów zaginęło
lub zostało zniszczonych, weduty Canaletta były niejednokrotnie
jedynym świadectwem wyglądu zniszczonych budowli. Tak np. na
podstawie obrazu przedstawiającego widok Krakowskiego Przedmieścia
od strony placu Zamkowego rekonstruowano wygląd Kamienicy Johna. Na
dachu tejże kamienicy namalował Canaletto kominiarza czyszczącego
komin. Była nawet propozycja by w hołdzie malarzowi, który
przyczynił się do odbudowy stolicy wystawić jako pamiątkę
blaszana figurkę takiego kominiarza na dachu tejże budowli.
Władze
Warszawy uhonorowały wybitnego malarza w dwojaki sposób. Na Starym
Mieście wmurowano pamiątkową tablicę, a w miejscach, z których
prawdopodobnie mógł malować swe obrazy Canaletto, ustawiono
szklane kostki z obrazami Włocha i krótkimi informacjami.
Żyjący
ponad stan i zadłużony Bernardo Bellotto zmarł z powodu udaru
serca 17 listopada 1780 r. Pochowano go w kościele Kapucynów przy
ulicy Miodowej w Warszawie. Długi malarza spłacił Stanisław
August Poniatowski. Niestety nagrobek mistrza nie przetrwał zagłady
Warszawy w 1944 roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz