Jako że nie mam dość, kolejny post o herbach! :) :) :)
Zapraszam! :)
POCZĄTKI
HERBÓW RYCERSKICH W POLSCE
Gdy na zachodzie Europy w połowie XII w. kształtowała się
heraldyka, a powstające we Francji trzynastowieczne kroniki wymieniały już po
kilkadziesiąt herbów używanych przez szlachetnie urodzonych, w Polsce nie
istniały jeszcze stylizowane znaki rycerskie. I owszem, poszczególni rycerze
używali na pieczęciach, a być może i na tarczach czy chorągwiach, pewnych
symboli. Nie możemy ich jednak, w myśl przytoczonej wcześniej definicji, nazwać
herbami. Były to najczęściej różne układy kresek, pozbawione tarczy
heraldycznej, a ryte bezpośrednio w polu pieczęci. Stąd pieczęcie właśnie są
podstawowym źródłem dla historyków, zajmujących się początkami polskiej
heraldyki. Najstarsza z nich, należąca do komesa Imbrama ze Strzegomia, syna
Gniewomira, pochodzi zapewne jeszcze z końca XII stulecia. Znamy ją jednak z
odcisku z 1239 r., kiedy to służyła synowi Imbrama Pawłowi. Według opisu
Franciszka Piekosińskiego przedstawia ona: „niby dwie podkowy lub ucha kotłowe,
jedno nad drugiem barkami na dół zwrócone, krzyżem pośrodku połączone”1.
Późniejsza pieczęć Mikołaja Polaninowicza, pochodząca z dokumentu z 1220 r., w
polu zawierała monogram IHC2.
Pieczęć Imbrama ze Strzegomia
Z tego samego roku pochodzą odciski pieczęci dwóch innych
możnowładców: Marka, wojewody krakowskiego, przodka późniejszego rodu
pieczętującego się herbem Gryf, przedstawiająca majuskulne uncjalne M z
zaćwieczonym u góry krzyżykiem oraz komesa Budziwoja, wyobrażająca odwróconą
literę N3.
Podobne przykłady można mnożyć, tak bowiem wyglądały najstarsze znaki używane
przez polskie rycerstwo.
Ich geneza jest dyskusyjna. Swego czasu karierę robiły
teorie głoszące ich bezpośrednie pochodzenie od run (pogląd taki promował też
często przywoływany tu Franciszek Piekosiński4),
sarmackich tamg czy prasłowiańskich stanic5. Niekiedy też
dopatrywano się w tych znakach, później przejętych przez herby, reliktów
kultury dawnych Słowian6 czy
śladów dawnej organizacji plemiennej7.
Wreszcie w części z nich widziano stylizowane monogramy. Dziś jednak heraldycy
nie wypowiadają się tak kategorycznie, pozostawiając kwestię ich pochodzenia
otwartą.
Pieczęć Marka, wojewody krakowskiego, i
podobne znaki na pieczęciach Marka II, także wojewody krakowskiego, Michała,
kasztelana krakowskiego oraz Klemensa, kolejnego wojewody krakowskiego
Znakom tym daleko jeszcze było do funkcjonowania na
zasadach podobnych do herbów: tylko nieliczne z nich były dziedziczne, choć
zdarzały się przypadki przekazywania tłoku pieczętnego z ojca na syna. Miały
one charakter przede wszystkim osobisty i nie wiemy, czy odgrywały jakąś rolę
poza uwierzytelnianiem dokumentów. W literaturze przedmiotu zwane są one
„znakami przedheraldycznymi”.
Polscy heraldycy długo nie mogli dojść do porozumienia w
sprawie ich funkcjonowania. Franciszek Piekosiński utrzymywał, iż były to już
herby, funkcjonujące jednak nieco inaczej niż w czternastym wieku. Inaczej
Antoni Małecki, protagonista Piekosińskiego – w znakach tych widział jedynie symbole
rozpoznawczo-własnościowe. I właśnie jego pogląd przyjął się w literaturze, z
niewielkimi poprawkami wniesionymi przez Władysława Semkowicza, który
stwierdził, iż prócz owych znaków kreskowych, osobisto-własnościowych, istniały
także znaki wojskowe, pojawiające się na chorągwiach możnowładców, a
zaczerpnięte często z bestiariuszy zachodnioeuropejskiej heraldyki, jak smoki,
gryfy czy lwy8.
Z tego twierdzenia wynikają dwa wnioski: po pierwsze elementy
zachodnioeuropejskiej heraldyki musiały być już wówczas znane, po drugie zaś
jej recepcja nastąpiła w momencie, gdy niektóre osoby czy rodziny dysponowały
własnym znakiem przedherbowym. Rodzi się w związku z tym pytanie: dlaczego
polskie rycerstwo tak długo „zwlekało” z przyjęciem znaków heraldycznych?
Wróćmy na chwilę do rozważań o początkach herbów
europejskich. Jak pamiętamy, prócz tego, iż umożliwiały one szybką
identyfikację rycerza na polu bitwy, stanowiły także symbol przynależności do
rycerstwa, warstwy kształtującej się w opozycji do innych grup społecznych.
Otóż w Polsce, w zależności od dzielnicy procesy, w wyniku których wytworzyła
się ta warstwa społeczna, trwały od połowy XIII w. na Śląsku do połowy XIV w.
na Mazowszu. W całym tym okresie rycerstwo nie było jeszcze stanem zamkniętym,
a w źródłach od czasu do czasu pojawiają się tzw. milites creati, tj. osoby nie
urodzone, a „uczynione” rycerzami. Wielu spośród tych ostatnich nie utrzymało
zresztą swego wysokiego statusu i uległo pauperyzacji, podobnie jak inne,
posiadające starszą metrykę, grupy wojów – np. panosze. Właśnie chęć
ograniczenia dostępu do stanu rycerskiego dla ludzi niższego urodzenia
powodowała, jak już wcześniej powiedziano, poszukiwania desygnatu
przynależności stanowej. Gotowe wzorce takich znaków – herbów – przynieśli ze
sobą przybysze z Zachodu, którzy pojawili się w Polsce na wezwanie władców
zmierzających do reformy swych ziem. Najpierw pojawili się oni na Śląsku. Tam
też widać najwcześniejszą recepcję heraldyki zachodnioeuropejskiej.
Pieczęć śląskiego rycerza Zbrosława z
lat 30. XIII wieku jest jednym z najstarszych, na ziemiach polskich, przykładów
nawiązań do heraldyki zachodnioeuropejskiej
Jednak przyjęcie herbów nie odbyło się wprost, nie było
jedynie przeniesieniem na rodzimy grunt zachodnich obyczajów. Fuzja heraldyki
zachodnioeuropejskiej i miejscowej tradycji spowodowała, iż w Polsce herby
funkcjonowały na innych zasadach niż w pozostałych państwach europejskich.
Ogromną rolę w kształtowaniu się tej specyfiki odegrały silne wówczas więzi
genealogiczne, rodowe. Opierały się one na świadomości pokrewieństwa, wspólnym
prawie do ziemi, kulcie przodków, a także wzajemnych powinnościach członków
rodu, jak wróżda (czyli obowiązek pomszczenia zabitego krewniaka) czy opieka
nad nieletnimi. Właśnie na okres od połowy XIII w. przypada kształtowanie się
polskich rodów rycerskich. Jak już wspomniano, proces ten w przypadku rodzin
mniejszych sięgał głęboko w XIV w.9 Ówczesne rody były to organizmy
krewniacze zwarte, o znacznej solidarności widocznej na niwie politycznej.
Grupowały krewnych pochodzących często od jednego protoplasty, choć nie można
wykluczyć, że czasem, szczególnie w przypadku rodów możnowładczych, trafiały w
ich szeregi osoby uboższe, na zasadzie klienteli, a także blisko związani z
daną rodziną powinowaci. Odwrotnie w przypadku rodów średnich i małych, które
mogły się łączyć dla osiągnięcia pewnego celu politycznego. Wyróżnikiem tych
właśnie wspólnot stały się przejęte pod wpływem kultury zachodniej herby10.
Jedną ze specyficznych cech polskiej heraldyki rycerskiej jest fakt, że tak jak
na Zachodzie herb należał do osób i rodzin, tak w Polsce to osoba czy rodzina
należała “do herbu”, tj. wspólnoty rodowej posługującej się takim samym
znakiem. Powodowało to praktyczne konsekwencje dla naszej heraldyki. Przede
wszystkim ograniczenie – w porównaniu z Europą Zachodnią – liczby herbów. W
średniowiecznej Polsce naliczono około 270 herbów11,
podczas gdy w średniowiecznej Francji były ich tysiące. I kolejna rzecz:
widoczna początkowo tendencja do unifikacji znaku wewnątrz rodu, powodująca
eliminację idywidualnych odmian.
Stąd też proces heraldyzacji polskiego rycerstwa musiał
przebiegać nieco inaczej niż na Zachodzie. Zdaniem J. Łojki fazą przejściową od
godeł osobistych, służących tylko jednej osobie, do heraldycznych,
używanych przez rodzinę bądź cały ród, było pojawienie się w jednej z gałęzi
rodu znaków, wykazujących podobieństwo z późniejszym herbem12.
Spróbujmy prześledzić ten proces na podstawie kilku
przykładów.
W 1259 r. Sławnik, protoplasta rodu Pałuków, użył
pieczęci wyobrażającej w polu zwróconą w lewo siekierkę bojową, z obuchem
wyciętym w dwa języczki Był to jeszcze niewątpliwie jego znak osobisty.
Najstarsza zachowana pieczęć, przedstawiająca już herb całego rodu Pałuków, a
należąca do Zbyluta kasztelana nakielskiego, jest o niemal sto lat późniejsza
(pochodzi z 1343 r.), a wyobraża również zwróconą w lewo siekierkę, z
krzyżykiem na obuchu. Po 1343 r. nie spotykamy na pieczęciach współrodowców
Zbyluta innych znaków. Proces jego kształtowania się trwał niemal sto lat.
Jednak to nie koniec ewolucji. Ponieważ w zjednoczonym królestwie ostatnich
Piastów Pałukowie zaczęli tracić na znaczeniu, w odróżnieniu od używającego
podobnego godła małopolskiego rodu Toporów, już w końcu XIV w. herb Pałuka
zaczął upodabniać się do znaku używanego przez małopolskich możnowładców.
Świadectwem tego procesu jest pieczęć należącego do rodu Pałuków Sędziwoja z
Szubina z 1376 r. W konsekwencji herb Pałuka zanikł. Jak widać, wpływ na
kształt herbów miały także czynniki koniunkturalne.
Ewolucja znaku Pałuków: [od lewej]
pieczęć Sławnika (XIII w.), Zbyluta kasztelana nakielskiego (1343 r.),
Sędziwoja z Szubina (1376 r.), nieznanego przedstawiciela rodu Toporów (XIV w.)
Znacznie bardziej skomplikowany był proces kształtowania
się herbu Pomian. Pierwsze znane wizerunki znaków, używanych przez
przedstawicieli tego kujawskiego rodu pochodzą z początków XIV w. W 1306 r. do
dokumentu wystawionego dla cystersów z Byszewa przywiesili swe pieczęcie dwaj
Pomianowie: bracia Chebda kasztelan kruszwicki oraz Imisław, kasztelan
michałowski, obaj ze Służewa. Na jednej z nich – zapewne Chebdy – widnieje
najstarszy wizerunek niemal klasycznego herbu Pomian, tj. żubrza głowa z
mieczem. Na drugiej natomiast znak kreskowy przypominający odwróconą literę N,
której wierzchołki i podstawę zdobią krzyżyki. Co więcej, niemal z tego samego
czasu (1308 r.) pochodzi pieczęć innego Pomiana, z tej samej, służewskiej gałęzi
rodu, mianowicie Bronisza, wojewody brzeskiego. Jego sigillum zawiera trzy
tarcze. Pierwsza z nich przedstawia znak kreskowy analogiczny jak na pieczęci
Imisława, druga dwa półksiężyce, trzecia natomiast hełm z pióropuszem. Zdaniem
J. Bieniaka, ów powtarzający się znak kreskowy to najstarsze, przedheraldyczne
znamię Pomianów ze Służewa. Dwa pozostałe – żubrza głowa i dwa półksiężyce
stanowią przykład poszukiwań heraldycznych w obrębie rodziny. Zwycięsko wyszedł
z nich herb zawierający żubrzą głowę, co poświadczają pieczęcie Chebdy
młodszego ze Służewa, syna wspomnianego już wojewody brzeskiego Bronisza z lat
trzydziestych i czterdziestych XIV w.13
Pieczęć Imisława, kasztelana
michałowskiego, brata Chebdy, przedstawiciela rodu Pomianów
Zwycięstwo godła przedstawiającego żubrzą głowę z mieczem
w obrębie jednej rodziny nie oznaczało jednak przyjęcia tego znaku przez cały
ród. Jeszcze w 1376 r. niewątpliwi współrodowcy Służewskich: Jasiek z Komierowa
i Mikołaj z Lipia, rodzeni bracia, wraz z bratem stryjecznym Bogusławem z
Obodowa, opieczętowali inny dokument dla klasztoru byszewskiego. Na pieczęciach
Mikołaja i Bogusława, a więc braci stryjecznych, znajdowała się, znana nam już,
żubrza głowa. Natomiast Jasiek Komierowski użył jako swego znaku gwiazdy.
Różnica znaku zachodziła więc między rodzonymi braćmi!
Jak domyśla się J. Bieniak, gwiazda stanowiła
przejściowe godło rodzinne Komierowskich, konkurencyjne wobec żubrzej głowy
Służewskich, zresztą wyraźnie przegrywające. Być może pieczęć Jaśka została
odziedziczona przezeń po ojcu. Przyjęcie godła Służewskich przez komierowską
linię rodu zbiegło się z okresem największych wpływów politycznych Chebdy
młodszego ze Służewa. Zapewne to pod jego wpływem doszło do przyjęcia przez
współrodowców wspólnego znaku.
Herb Pomian [drugi z prawej], na fryzie
heraldycznym z klasztoru lądzkiego. 2. poł. XIV w.
Jeszcze inaczej wygląda historia godła małopolskiego rodu
Lisów. Utrzymał on godło kreskowe – podwójny krzyż ze strzałą, pojawiający się
na Śląsku już w trzecim dziesięcioleciu XIII wieku. Pierwotnie był on używany
przez możnych panów z Wierzbna na Śląsku, na których pieczęciach utrzymał się
on do początków XIV w. Jednak od połowy trzynastego stulecia możni śląscy
zaczęli pieczętować się także innym znakiem: sześcioma liliami przedzielonymi
poziomym pasem, które to godło z czasem stało się dominujące. Znak kreskowy
przetrwał jednak w Małopolsce, gdzie poświadczony jest od drugiego
dziesięciolecia XIV w. Być może odmiana godła miała podkreślić odrębność
terytorialną śląskich możnowładców. Nie koniec to jednak zawirowań wokół godła
małopolskich Lisów. Otóż wiemy, że w 1306 r. przedstawiciel tego możnego rodu
Pakosław z Mstyczowa dysponował pieczęcią wyobrażającą gryfa. Jednak na
nagrobku tego rycerza, zachowanym w klasztorze w Jędrzejowie, znajduje się
tarcza z „klasycznym” herbem Lis. Zapewne użycie na pieczęci gryfa było próbą
„europeizacji” godła, która nie zyskała, jak w poprzednich przypadkach,
akceptacji współrodowców.
Herb Lis na pieczęciach panów z Wierzbna
oraz małopolskiego rycerza Piotra z Gniewęcina
Zjawisko niezdecydowania heraldycznego, którego przykłady
wyżej, przejawiające się w dylemacie: przy której wersji godła pozostać,
dotyczyło nie tylko rycerstwa. Bardzo często spotykamy się z nim nawet wśród
książąt piastowskich, poszukujących osobistego znaku. Przemysł I, książę
Wielkopolski, w czasie swego panowania posiadał kilka tłoków pieczętnych, na
których ukazywano go z różnymi godłami na tarczach. Pierwotnie używał, tak jak
ojciec – Władysław Odonic, orła, później lilii heraldycznych, pasów, wreszcie
lwa. Podobnie jego syn, książę, a później król Przemysł II, dość długo wahał
się pomiędzy orłem a lwem, używanym także przez jego stryja Bolesława
Pobożnego.
Pieczęcie księcia Przemysła I
Zdaniem heraldyków przechodzenie od znaków osobistych do
herbów dokonywało się dwiema drogami: bądź to poprzez przekształcenie dawnego
przedherbowego znaku i nadanie mu postaci w pełni przedmiotowej, bądź też przez
odrzucenie dawnego godła i przyjęcie nowego znaku. Przykładem pierwszego
rozwiązania może być herb Pobóg, który pierwotnie pojawia się – w połowie
XIII wieku – na pieczęciach Mściwoja i jego syna Mikołaja jako znak kreskowy:
krzyż położony na półpierścieniu, by w drugiej połowie XIV wieku przybrać formę
krzyża na podkowie. Z drugim rodzajem przemian mamy do czynienia choćby w
przypadku Pomianów. Próbą pójścia „drugą drogą” było też nieudane
przedsięwzięcie Pakosława z Mstyczowa. Lisowie pozostali zresztą przy starym
godle, wybierając tym samym trzecie rozwiązanie.
Nauka wyróżniła dwa rodzaje polskich herbów rycerskich:
zachodnioeuropejskie i rodzime. Ten drugi rodzaj to właśnie herby, w których,
podobnie jak w przypadku Lisa, nie doszło do większych zmian w porównaniu z
godłem kreskowym. „W końcu XIII w. kreskowe godła jednych rodów i zachodnie
innych pełniły już zapewne analogiczną rolę” uważa J. Bieniak14.
Dopiero następne dziesięciolecia przyniosły wzrost liczby drugiego rodzaju
herbów, zresztą kosztem pierwszych.
Wybór godła nie kończył zresztą procesu tworzenia się
herbu. Równolegle kształtowały się jego barwy, przez pewien czas służące
zapewne jako wyróżnik terytorialnego pochodzenia rodziny. Bardzo skomplikowanym
procesem było także kształtowanie się nazwy herbu, często różnej w różnych
dzielnicach. Te długotrwałe przemiany spowodowały, mimo że polskie herby
spotykamy w herbarzach zagranicznych, a przy dworze Władysława Jagiełły
działali heroldowie, to najstarszy polski herbarz powstał dopiero w połowie XV
stulecia, pod piórem znakomitego historyka Jana Długosza. Jego Klejnoty na długo zaważyły na kształcie
polskiej heraldyki.
Czternastowieczna ilustracja do Legendy
św. Jadwigi, ukazująca bitwę pod Legnicą oddaje realia swych czasów: większość
śląskich rycerzy posiada na tarczach herby
2 Ibidem,
s. 58.
3 Ibidem,
s. 57.
4 Ibidem;
idem, Heraldyka polska wieków
średnich, Kraków 1896; 1901.
5 P.
Dudziński, Alfabet
heraldyczny, Warszawa 1997, s. 208–220.
7 P.
Dudziński, op.cit., s. 220.
8 J.
Bieniak, Heraldyka polska
przed Długoszem, [w:] Sztuka
i ideologia XV w., pod red. P. Skubiszewskiego, Warszawa 1978, s. 187.
9 J.
Bieniak, Rody rycerskie jako
czynnik struktury rycerskiej w Polsce, [w:] Polska w okresie rozdrobnienia feudalnego, pod
red. H. Łowmiańskiego, Wrocław 1973, s. 171 i n.
10 Szeroko
ibidem, passim; idem, Jeszcze
w sprawie genezy rodów rycerskich w Polsce, [w:] Społeczeństwo Polski
średniowiecznej, t. V, Warszawa 1992, passim.
11 J.
Szymański, Herbarz
średniowiecznego rycerstwa polskiego, Warszawa 1993, s. 5.
12 J. Łojko, Średniowieczne herby polskie,
Poznań 1985, s. 56.
13 J.
Bieniak, Heraldyka polska...,
s. 189.
14 J.
Bieniak, Heraldyka polska...,
s. 192.
HERBY RYCERSTWA I SZLACHTY
Polska za panowania Jagiellonów stanowiła
niekwestionowaną potęgę europejską: nawet Jan Długosz niezbyt skromnie
uważał, że Królestwo Polskie jest drugą po cesarstwie rzymsko-niemieckim
monarchią jego czasów. Nic więc dziwnego, że wielu heroldów europejskich XV
stulecia starało się zdobyć informacje na temat herbów używanych przez rycerzy
tej sławnej krainy. Temu właśnie zawdzięczamy, że herby polskie trafiły do
zachodnioeuropejskich ról herbowych, z których najsławniejsze to herbarze
Gelrego, Złotego Runa (Toison
d Or), Bellenville czy znajdujący się obecnie w
Szwecji Codex
Bergshammar. I tak jak pierwszy z nich, tzw.Wapenboek herolda Geldrii Gelrego, z końca XIV
stulecia, zawiera jedynie 18 herbów polskich, to powstały w latach
trzydziestych burgundzki herbarz Złotego Runa ukazuje już 65 herbów
pochodzących z monarchii jagiellońskiej. Wyraźnie widać, że wzrost znaczenia
politycznego Polski: pokonanie Krzyżaków i unia z Litwą, zaowocował również
zwiększonym zainteresowaniem jej heraldyką.
Herby polskie w herbarzach
zachodnioeuropejskich
Tymczasem w Polsce, gdzie końca dobiegały
procesy związane z heraldyzacją, pierwszy herbarz znamy dopiero z drugiej
połowy XV w. Były to oczywiście słynne Długoszowe Insignia seu Clenodia. Ale czy na pewno?
Wspomniano już, że z czasów Jagiełły znamy polskich
heroldów, zwanych Polanlant. Podjęte wówczas próby wprowadzenia do
Polski tej instytucji nie powiodły się, być może jednak jest to ślad działań
mających na celu kodyfikację polskiego zasobu herbowego. Jak pamiętamy, do
obowiązków herolda należało bowiem spisywanie herbów panów i rycerstwa i to nie
tylko z terenu danej monarchii. Adam Heymowski, jeden z najwybitniejszych
polskich heraldyków, zaproponował hipotezę, że jeszcze przed Długoszem
funkcjonowały w Polsce „przypadkowe i nieoficjalne” role herbowe, które znane
były również na Zachodzie.
Powstały w latach 1462–1480 herbarz Jana Długosza wywarł
ogromny wpływ na kształt polskiej heraldyki. Powielany do dziś, mimo iż nie
znamy oryginału – zachowało się aż siedem jego odpisów – stanowił punkt
odniesienia i autorytet w sprawach heraldycznych. Jest to jednocześnie dzieło
specyficzne: inaczej niż herbarze zachodnioeuropejskie nie operuje on obrazem,
prezentując jedynie opisy herbów. W Klejnotach zostało opisanych 71 herbów rycerskich
(przy czym w kopiach późniejszych liczba ta się zwiększa), 17 herbów ziemskich,
4 herby kapitulne i herb państwowy. Co ważne, herbarz nie ogranicza się do ich
opisu, zawierając także dane genealogiczne, oraz, często złośliwą,
charakterystykę rodu, rzucającą światło na charakter czy usposobienie rodowców.
Dzięki temu herbarz Długosza to nie tylko rola herbowa, ale też najdawniejsze
zestawienie genealogii polskich rodów rycerskich, a jednocześnie pierwowzór
późniejszych polskich herbarzy, których cechą specyficzną były właśnie,
pomijane na Zachodzie, informacje genealogiczne, niekiedy bardzo rozbudowane.
Zespół herbów z gotyckiego kościoła w
Żarnowie
Zetknięcie z heraldyką zachodnioeuropejską podkreśliło
specyfikę polskich stosunków. Co prawda spośród około 120 herbów, które
przetrwały od średniowiecza po dziś dzień, jedynie ok. 30% posiada godła
wywodzące się od własnościowych znaków kreskowych, gdy pozostałe 2/3 ma godła
znane w całej Europie, to zaskakująca jest niewielka liczba samych herbów.
Wynika to, jak już powiedziano, z tego, że jednego herbu używał najczęściej
jeden ród heraldyczny, tworzony przez wiele rodzin o różnych nazwiskach. Na
przykład herbu Jastrzębiec używało prawie 700 rodzin, Nałęcza około 350, Awdańca,
Jelit czy Lisa po ok. 2501. Ta niewielka liczba znaków umożliwiła
inną charakterystyczną cechę polskiej heraldyki średniowiecznej – otóż każdy
herb posiadał własną, specyficzną nazwę, podczas gdy na Zachodzie do jego
określenia używano nazwiska właściciela. Nazwy te często wywodziły się od
zawołania – proklamy. Było to znamię głosowe herbu, w wielu przypadkach
znacznie wyprzedzające swój graficzny odpowiednik. Służyło do nawoływania się
rycerzy jednego znaku na polu bitwy, ale też znamy jego bardziej prozaiczne
zastosowania: choćby zwoływanie pewnej społeczności w razie grożącego jej
niebezpieczeństwa. Zawołania były krótkie, często związane z imieniem (np.
Amadej), przezwiskiem czy miejscem pochodzenia właściciela herbu (Doliwa). Były
to wreszcie okrzyki bojowe (np. Biją w łeb; Po trzy na gałąź), niekiedy
żartobliwe (np. Na piwo) czy symboliczne (np. Krzywda, Ostoja).
Inną cechą naszej heraldyki było funkcjonowanie tzw.
odmian herbowych. Pamiętamy, że w okresie kształtowania się polskich herbów
ograniczano różnorodność znaków używanych przez członków rodu na rzecz jednego
dla całej wspólnoty. Z czasem sytuacja uległa zmianie. Poszczególne linie rodu,
dochodząc do urzędów czy majątku, pragnęły podkreślenia swej odrębności.
Odmiany wynikały także z innych względów: często stosowano je w przypadku
nobilitacji, a mogły być też wynikiem zwykłej niewiedzy bądź niedbalstwa,
których efekty z jakichś względów uległy utrwaleniu. Na Zachodzie w takiej
sytuacji sięgano po prostu po inny herb. W Polsce istniejące już znaki
odmieniano poprzez np. zmianę barw, dodanie do godła krzyża czy gwiazd,
łączenie dwóch czy trzech godeł, wreszcie odmianę klejnotu.
Specyfika polskiej średniowiecznej heraldyki rycerskiej
polegała też na stosunkowo niewielkiej roli, jaką odgrywały w niej barwy. Stąd
właśnie tak znikoma liczba używanych przez nią figur zaszczytnych, będących w
istocie barwnymi zgeometryzowanymi plamami. Tak skonstruowane znaki pozbawione
barw traciły na swej indywidualności. Nasi przodkowie woleli w tym wypadku stosować
jako godła konkretne przedmioty. Dlatego też niektóre herby uznawane za barwne
odmiany (różniące się jedynie barwą pola czy godła) mogą być świadectwem jednej
z faz kształtowania się herbu.
Wreszcie bardzo rzadko mamy do czynienia z podziałami
tarczy heraldycznej. Większość znanych już w średniowieczu herbów wielopolowych
ma zachodnioeuropejską genezę2. Polski obyczaj heraldyczny różny był
od zachodniego również z tego względu, że po wygaśnięciu rodu herb nie
przechodził na dziedziców razem z dobrami.
Herby (od lewej): Poraj, Nałęcz i
Orzeł Biały na późnośredniowiecznej chrzcielnicy
Wraz z rozwojem społeczeństwa stanowego, na progu epoki
nowożytnej herby zmieniały swą społeczną funkcję: w coraz większym stopniu jako
oznaki przynależności do stanu szlacheckiego, stając się oznaką przywilejów
przysługujących jego właścicielowi. Późnośredniowieczny herb to już nie tylko
wojskowy znak rozpoznawczy, lecz może bardziej znak własnościowy umieszczany na
przeróżnych przedmiotach, mający świadczyć o prestiżu ich właściciela. Herby
umieszczano na fundowanych relikwiarzach i naczyniach liturgicznych, a także na
tablicach erekcyjnych kościołów3.
Tablica erekcyjna kościoła w Drzewicy.
Towarzyszą jej herby Ciołek i Gryf
Wiek XVI przyniósł zasadnicze zmiany w
polskiej heraldyce rycerskiej. Z jednej strony zakończył się proces heraldyzacji
znaków rycerskich, z drugiej natomiast położono podwaliny pod jej nowe kształty
– zatarty został specyficzny charakter średniowiecznej heraldyki polskiej,
która od tego czasu poddała się prawidłom ogólnoeuropejskim4.
Przemiany te dotknęły zarówno istniejące, jak dopiero co tworzone herby. Ich
przejawem jest choćby zanik zawołań w przypadku „starych” herbów.
Najwięcej jednak niespotykanych dotąd
elementów przyniosły, tworzone na potrzeby nobilitacji, nowe herby. Jak
wyliczył J. Szymański, zasób herbów polskich do końca XV w. wynosił 269, z tego
ponad 100 w końcu tego stulecia już nie funkcjonowało. Z XVI w. znamy aż 523
herby. W ciągu tego stulecia pojawiło się więc ponad 300 nowych znaków
heraldycznych5. Nowe herby funkcjonowały jednak już na nowych
regułach: używane były nie przez rody, ale przez pojedyncze rodziny. Dlatego
też rzadko uzyskiwały własną charakterystyczną nazwę, częściej przyjmując
nazwisko właściciela. Nowinki objęły również zasady ich konstruowania. Było to
konsekwencją wprowadzenia drogą nobilitacji lub indygenatu herbów obcych,
budowanych według zasad nie znanych dawnej polskiej heraldyce, które były
niekiedy projektowane na dworze cesarskim czy we Włoszech. Na większą skalę
zaczęto wówczas wykorzystywać podziały pola tarczy, tak dla rozmieszczenia
przedmiotów heraldycznych, jak i dla konstrukcji figur zaszczytnych, niegdyś
rzadkich, w epoce nowożytnej dość często pojawiających się w naszej heraldyce.
Wprowadzano nowe motywy heraldyczne. Średniowieczny bestiariusz został wzbogacony
o leśną „drobnicę”. Na herbach spotykamy jeża, wiewiórkę czy daniela. Oprócz
nich pojawiają się nie znane wcześniej figury chimeryczne – Herkules, Dafne,
muzy, smok czy feniks. Nowością jest też wprowadzanie do tworzonych herbów
godła państwowego: w całości bądź uszczerbionego.
Z postępującą „europeizacją” polskiej
heraldyki zwiększała się liczba elementów herbu
Recepcja zasad heraldyki zachodnioeuropejskiej nie była
jednak zupełna. Wpływ na kształt polskiej heraldyki nowożytnej miała doktryna o
równości szlachty. Dlatego np. rzadkie są u nas właściwie oznaki rangowe,
często spotykane w Europie Zachodniej.
Emblemat na herb Abdank
Zmianie uległ też charakter symboliki heraldycznej.
Odchodząc od wzorców symboliki średniowiecznej interpretacja herbów kierowała
się ku alegorii. Stąd pojawiająca się w tej epoce moda na napisy „pod” i „na”
herby, wzbogacające ich symbolikę, a wreszcie stemmata, czyli wiersze na
godła herbowe6. Herb nabierał nowych znaczeń, samemu stając się
wartością, symbolem honoru, określonej społecznie grupy z nim się
identyfikującej. Dzięki temu heraldyka oddziaływała na inne dziedziny sztuki.
Wiele jej zawdzięcza np. barokowa emblematyka – sytuująca się pomiędzy sztukami
plastycznymi a poezją. Ale tak, jak pierwotnie heraldyka kształtowała
emblematykę, tak później wpływy emblematyki objęły również heraldykę: „w duchu
emblematyki do herbów dodawano dewizy, a także formułowano nowe herby, zgodnie
ze stylem epoki wzbogacając je labrami, klejnotami, koronami. Dostosowywano do
nich także stroje, haftując na nich godła. Estetyka emblematyki weszła wraz z
nią do heraldyki” – pisał Władysław Tatarkiewicz7. Dzięki temu herb
staje się środkiem narracji, a „nowe herby nie tylko oznaczają przywilej
do korzystania z określonych praw, ale coraz częściej służą do opowiadania
historii człowieka lub jego przodków”8. Błędne są jednak obiegowe
opinie, głoszące na przykład, iż czerwone pole tarczy ma oznaczać uzyskanie
herbu na polu walki, a niebieskie błękitną krew, że krzyż oznacza walkę o wiarę
chrześcijańską lub neofickie pochodzenie, a półksiężyc świadczyć ma o walkach z
Turkami i Tatarami. Symbolika heraldyczna była bowiem bardziej skomplikowana.
Bliżej problemem tym zajmiemy się nieco później.
Polskie herby złożone to najczęściej „przełożona”
na język heraldyki genealogia jego właściela
Rozbiory przyniosły w zakresie heraldyki znaczne wpływy systemów heraldycznych
państw zaborczych. Najbardziej widoczna jest recepcja znaków rangowych,
mających służyć podkreśleniu prestiżu właściciela herbu. Zdaniem J.
Szymańskiego wpływ na kształt ówczesnych herbów miała też „uczoność” epoki. Są
to jednak zagadnienia w dalszym ciągu dość słabo rozpoznane9.
Wpływ na stylizację herbu
miała także moda: herb Rola w „wersji” rokokowej
Pewne ożywienie w nieco zastały świat
europejskiej heraldyki wniósł okres napoleoński. Warto nieco bliżej pochylić
się nad tym epizodem, ponieważ z jednej strony należy on do
najciekawszych w dziejach heraldyki XIXw., z drugiej zaś pozostawił,
nieliczne co prawda, ślady na polskim gruncie. Instytucja szlachty, przywrócona
we Francji w czasach napoleońskich, miała mieć inny charakter niż dawna,
„przedrewolucyjna”. Zamiarem Napoleona było bowiem wyróżnienie osób, które w
szczególny sposób przysporzyły chwały Cesarstwu, a także tym, którzy wysłużyli
je sobie pełnieniem określonej funkcji na posadzie państwowej. Co więcej, tak
pojęta szlachta miała być pozbawiona dawnych przywilejów oraz równa przed
prawem z innymi stanami społecznymi. Na takich zasadach Napoleon umożliwił
także potwierdzanie szlachectwa i uzyskiwanie tytułów Cesarstwa wraz z
nowym herbem dawnej szlachcie, która powróciła z emigracji i opowiedziała się
po jego stronie.
Ogółem w czasach Cesarstwa nadano różnym
osobom około 2200 tytułów. Były one zhierarchizowane, a ich porządek,
poczynając od najniższego, przedstawiał się następująco: chevalier de l empire (kawaler), baron de l empire (baron), comte de l empire (hrabia), duc de l empire (książę tytularny), prince de l empire (książę krwi). Jest to ważne, bo na
hierarchii tytułów opierał się napoleoński system heraldyczny.
Polskie herby w stylizacji
napoleońskie: z lewej herb baronów Klickich, z prawej hrabiów Krasińskich
System ten w swym zamyśle miał być odzwierciedleniem
hierarchicznego rozkładu władzy w Imperium Cesarskim. Miejsce zajmowane w owym
systemie przez właściciela herbu określać miały nie tylko kształty tarczy czy
emblematy opisujące rodzaje tytułów i sprawowane funkcje, lecz również
liczba piór czy zwojów utworzonych przez labry, w zależności od rangi danej
rodziny szlacheckiej. Zarzucono natomiast używanie niektórych tradycyjnych
elementów herbu, jak trzymacze czy wstęgi z mottem lub zawołaniem, hełmy,
korony czy klejnoty. Miejsce właściciela herbu w hierarchii szlachty oznaczano
dzięki charakterystycznemu systemowi czapek, zwanych też biretami (franc. toque). Birety te, w
zależności od liczby piór oraz rodzaju podpinki, odpowiadały danym godnościom
szlacheckim, tym samym przejmując funkcję koron rangowych. Heraldyka
napoleońska wprowadziła również system znaków wskazujących na funkcje
sprawowane przez obdarzoną danym herbem osobę. Właściciela ziemskiego
oznaczano kłosem pszenicy; wojskowego –mieczem w słup; oficera medycznego
mieczem na opak w lewo skos; biskupa barona złotym krzyżem greckim;
burmistrza lub prefekta srebrnym murem blankowanym, nad którym umieszczano
także srebrną siedmiolistną gałązkę dębową; mera – srebrnym murem blankowanym;
członka College Electoral – złotą gałązką dębową w skos itd. Symbole te
umieszczano w narożnikach (franc. franc-quartier),
w herbach baronowskich z lewej strony tarczy w polu czerwonym, w herbach
hrabiowskich ze strony prawej w polu błękitnym. Herby książąt
suwerennych, książąt krwi oraz książąt tytularnych wyróżniał oprócz biretów i
labrów system głowic i płaszczy książęcych. Płaszczami, niebieskimi z białym
podbiciem, mogli przyozdabiać swe herby także napoleońscy senatorzy.
Niezależnie od tego istniał również system oznak, które – umieszczane pod
tarczą – wskazywały na piastowaną przez daną osobę godność: dwie skrzyżowane ze
sobą laski marszałkowskie oznaczające urząd marszałka, dwa skrzyżowane ze sobą
klucze – urząd wielkiego szambelana etc. Heraldyka napoleońska dopuszczała
wreszcie możliwość ozdabiania przedstawień herbowych medalami i odznaczeniami,
umieszczanymi na łańcuchach lub wstęgach pod tarczą herbową10.
Na zakończenie wypada dodać, że 6 Polaków
otrzymało od Napoleona tytuł kawalera, 17 tytuł barona, dwóch tytuł hrabiego,
wraz z odpowiadającymi im herbami.
W ten sposób dotknęliśmy zagadnień
związanych z prawem heraldycznym. Stanowią one mniej efektowną, ale niezwykle
istotną część heraldyki, często rzutującą także na graficzną stronę znaków
herbowych.
Recepcja herbów nastąpiła w Polsce w momencie, kiedy dokonywało
się zamykanie stanu rycerskiego, związane z formułowaniem odrębnego prawa
rycerskiego, opartego na przywilejach stanowych. Już statuty Kazimierza
Wielkiego głosiły: noblitas
stirpes ex progeniotoribus eorum originem semper ducunt, czyli że
szlachectwo nabywa się przez urodzenie. Statuty dawały prawo do szlachectwa
również tym, którzy „siedzą na ziemi”. Według konstytucji z 1505 r. za
szlachcica uchodził ten, kto – tak jak jego rodzice – prowadził życie w
ziemskich posiadłościach, zachowując przyjęty prawem obyczaj. Sformułowanie to
obracało się głównie przeciw mieszczaństwu lub tym, którzy jak chłop
pozostawali w stosunku pańszczyźnianym do pana. Jednak równocześnie
powodowała ona, że dzieci pochodzące ze związku szlachcica z mieszczką czy
chłopką nie traciły szlachectwa. Zasada ta nie obowiązywała w przypadku związku
szlachcianki z plebejem. Ich potomstwo należało do stanu ojca.
Właśnie dla okresu zamykania się stanu szlacheckiego
charakterystyczne są procesy o tzw. naganę (oczyszczenie) szlachectwa,
legitymizujące jednocześnie prawo do herbu. Opis herbu odgrywał w nim zresztą
istotna rolę. Oczyszczenie opierało się na zeznaniu świadków – krewnych lub
powinowatych ze strony ojca, matki i babki ojczystej. W Wielkopolsce należało
przedstawić sądowi po dwóch świadków z każdej strony. Zeznawali oni, że
naganiony jest ich bratem i wywodzi się „z ich krwi”. Czasem opisywano też
herb. Z końca XIV w. zachowały się polskojęzyczne roty przysiąg oczyszczających
szlachectwo: Ita nos Deus
adiuvat et sancta crux Jaco Jan iest nasz Brath j nasz clenotnik (Tak nam dopomóż Bóg i święty
Krzyż, jako Jan jest
naszym bratem i współklejnotnikiem) zeznali w 1390 r. przed księgami ziemskimi
poznańskimi Mikołaj podsędek poznański i Mateusz Młyński11. O 10 lat
późniejsza zapiska brzmi: tako
ijm bog pomozi yswanti + ysz Syman et Jacussius Niklowa et Janussi prawa
Bradza szo yego scita y gich zawolana (Tako
im pomóż Bóg i święty Krzyż, iż Szyman i Jakusz Niklona i Janusza prawe bracia
są ich szczytu [czyli tarczy, herbu – przyp. MH] i ichzawołania12).
Zapiska dotyczy herbu Zwągrody. Prócz klejnotników naganionych przed sądem
stanęło de Opale duo testes
et duo testes de Poray (dwóch
świadków z herbu Opala i dwóch
z herbu Poraj), którzy
potwierdzili pokrewieństwo Szymona i Jakusza z Niklonem i Janoszem. Zapiska ta
jest ciekawa, ponieważ zawiera ponadto opis herbu naganionych: super galeam fuit
proclamatio Swangrodij et super clipeo sex lopanow et super galeam Wijzlecz
szcocotowim ogonem (Nad
hełmem było zawołanie Zwągrody,a na tarczy sześć łopianów i nad hełmem
wyżlic [tj. wyżeł – przyp. MH] z kogucim ogonem)13. Dalej zapiska
informuje, że naganieni bracia pochodzili z Miśni. Zapewne właśnie nieznajomość
w lokalnym środowisku osób i herbu spowodowała proces.
Herb Zwągrody na pochodzącej z 1382
r. pieczęci Szymona Grunowskiego
Zdarzało się jednak, że nagany były
inspirowane przez samych zainteresowanych, którzy wraz z oczyszczeniem otrzymywali
dokument prawnie potwierdzający ich szlachectwo.
Mimo takich ograniczeń istniały możliwości
przeniknięcia do stanu rycerskiego, a przy tym zyskania herbu. Chyba najstarszą
z nich była adopcja do herbu. Potwierdzają ją źródła już w początkach XV w.
Najbardziej znanym przykładem zbiorowej adopcji jest akt unii horodelskiej z
1413 r., kiedy to 47 rodów polskich przyjęło do swych herbów 47 litewskich
rodów bojarskich. Od XVI w. adopcja do herbu czasem łączona była z nobilitacją.
Król (sejm) nadawał wówczas delikwentowi prawa stanowe, a adoptujący go ród
zezwalał na używanie swego herbu.
Znacznie częściej spotykamy się z instytucją
samej nobilitacji. Nobilitacja to akt prawny wydany przez monarchę, nadający
osobie niższego stanu uprawnienia szlacheckie. Jednak już sejm warszawski z
1578 r. postanawiał: aby
plebei nie byli kreowani na szlachectwo jedno na Sejmie, za wiadomością Panow
Rad albo w woyszcze, dla znacznego w męstwie swego poczynania i dzielności14. Odtąd kontrolę nad nobilitacjami przejął
właśnie sejm, choć sam dokument nobilitacyjny wystawiany był na imię
króla i umacniany rzadko używaną pieczęcią majestatyczną. Dokument ten zawierał
też wyobrażenie herbu, którego w przyszłości używać miał nobilitowany. Warto tu
odnotować swoiste kuriozum: w 1512 r. czterech braci Balickich otrzymało w
wyniku nobilitacji cztery różne herby15. Znacznie częstsze
były przypadki, kiedy to małżonkowie otrzymywali dwa różne herby na
skutek np. adopcji do różnych rodów heraldycznych.
Obostrzenia w zakresie nobilitacji okazały się wkrótce
niewystarczające. Dlatego też od 1669 r. obowiązywać zaczął skartabellat (od praecisio scartabellatus,
czyli nobilitacja ograniczona), to jest niepełne szlachectwo. Szlachectwo pełne
– czego przejawem było prawo do sprawowania urzędów – nobilitowana rodzina
uzyskiwała dopiero w trzecim pokoleniu. Dalsze ograniczenie wprowadzono w 1775
r. Wówczas sejm uchwalił, iż warunkiem ważności nobilitacji będzie zakup dóbr
ziemskich o wartości co najmniej 50 000 złotych.
Dla zachowania ważności w Polsce
potwierdzenia wymagało również szlachectwo zagraniczne. Podobnie jak w
przypadku nobilitacji, prawo do nadawania indygenatu – tak bowiem nazywała się
wspomniana praktyka – posiadał od końca XVI w. sejm. Jednak i ona obwarowana
była licznymi trudnościami. Jak skarżył się w 1785 r. książę de Ligne ,
starający się o indygenat: „Łatwiej w Niemczech o udzielność, niż w Polsce o szlachectwo”16.
Sprawy heraldyczne w Polsce przedrozbiorowej
komplikowane były dodatkowo przez różne niekonsekwencje prawne: mimo formalnej
równości stanu szlacheckiego jego możniejsi czy ambitniejsi przedstawiciele
starali się zyskiwać tytuły z rąk obcych władców. Spotykało się to oczywiście z
dezaprobatą ze strony mniej zamożnych przedstawicieli tego stanu: np. uzyskanie
tytułu książęcego przez Ossolińskich rozwścieczyło szlachtę. Nie powstrzymało
to jednak „tytułomanii”. Tytuły uzyskiwano nawet za cenę fałszerstwa. Bo
chociaż uzyskiwane od obcych władców herby nie były akceptowane przez prawo
polskie, to niewątpliwie podnosiły prestiż społeczny ich posiadacza. A ponieważ
nieprawdziwe są opowieści o łatwości ich zakupu na obcych dworach, chęć
uzyskania tytułu prowadziła często do uzurpacji. Atanazy Miączyński herbu
Suchekomnaty tak miał się zasłużyć walkach pod Wiedniem w 1683 r., iż cesarz
Leopold obdarował go tytułem hrabiowskim. Jednak kiedy powracał z tejże
wyprawy, spotkał go przykry przypadek: wozy z łupami, i cesarskim przywilejem,
zatonęły w czasie przeprawy przez wezbrany Dunajec. „Sfrasowany starosta wniósł
tedy do ksiąg grodzkich sandomierskich ostrzeżenie, oblatowane także w grodzie włodzimierskim”17.
„W archiwach wiedeńskich nie zachował się żadenślad takiego dyplomu, a przecie tych archiwów nie
przewożono nigdy przez trudny do przeprawy Dunajec” – komentuje tę
informację znany heraldyk Szymon Konarski18.
Na drugim biegunie znajdowały się masy
drobnej szlachty, wśród której częste były przypadki mylenia herbu czy
też przypisywania sobie herbu bogatszej rodziny noszącej takie samo nazwisko.
Część gołoty szlacheckiej nie potrafiła zapewne nawet opisać swego herbu. Już
szesnastowieczny heraldyk, Bartosz Paprocki, podaje, że pewien szlachcic
zapytany o swój herb powiedział, że nie pamięta jego miana, ale w razie
niebezpieczeństwa mieszkańcy jego wsi zbierają się na okrzyk „Połukozy”19.
Taki stan rzeczy zmieniły dopiero rządy zaborcze.
Zagadnienia prawa do herbu uporządkowano
najwcześniej, bo już w 1775 r., w zaborze austriackim. Szlachtę podzielono tam
na dwie grupy – panów i rycerzy. Do pierwszej z nich zaliczono osoby, którym
przysługiwały tytuły książęce lub hrabiowskie (nadano je wówczas byłym
senatorom polskim i wyższym urzędnikom ziemskim). Pozostałą część szlachty,
należącą do grupy rycerzy, podzielono na dwie kategorie: szlachtę kwalifikowaną
– „odwieczną” (niem. Uradel)
i szlachtę „z przywileju” (niem. Briefadel).
Obie grupy – tak panowie, jak i rycerze – miały dokonać potwierdzenia swych
praw do herbu. Jako kryterium weryfikacji przyjęto pełnienie w przeszłości
osobiście lub przez przodków funkcji senatorskich, piastowanie urzędów
ziemskich lub posłowanie na sejmy. W praktyce równało się to konieczności
posiadania dóbr ziemskich, co z kolei pozwalało na eliminację z tego grona
gołoty szlacheckiej. Potwierdzenie szlachectwa zatwierdzał gubernator lwowski,
przy którego urzędzie od 1782 r. działała tzw. metryka szlachecka, prowadząca
spisy tak panów, jak i rycerzy. Jednocześnie wprowadzono możliwość nabywania
szlachectwa, przy czym decyzja w tym względzie należała do cesarza. W 1782 r.
wprowadzono obowiązek, by „każdy, chcący się wylegitymować ze szlachectwa [...]
przedłożył rządowi krajowemu przysługujący mu herb szlachecki wymalowany
farbami wraz z opisem herbu i dowodami, że ma prawo używać tego herbu”20.
Jeżeliby natomiast zabrakło dokumentów, za dowód mogły służyć informacje z
dawnych polskich herbarzy – Niesieckiego, Paprockiego czy Okolskiego.
Opartą na podobnych zasadach akcję
legitymacyjną w zaborze pruskim przeprowadzono w 1777 r. Podstawowe kryterium
legitymacji (sprawowanie urzędów) uzupełniono jednak o wymóg posiadania dóbr
ziemskich. Również inaczej niż w Austrii, pruskie prawo umożliwiało przyjęcie
tytułu lub herbu drogą adopcji.
W prowincjach, które w wyniku rozbiorów znalazły się w
granicach Rosji, nakazano szlachcie legitymację przed sądami ziemskimi, w
których miano składać szczegółową dokumentację genealogiczną oraz opisy herbów.
Sądy orzekały o szlachectwie wydając tzw. dekrety wywodowe. Od roku 1785 przy
guberniach prowadzono specjalne księgi genealogiczne, w których notowano szlachtę
wylegitymowaną. Spisy te podzielono na sześć kategorii: 1) szlachta,
która nie mogła potwierdzić swego pochodzenia od dłużej niż stu lat (czyli
sprzed 1685 r.); 2) osoby obdarzone szlachectwem ze względu na stopień
wojskowy; 3) osoby obdarzone szlachectwem ze względu na rangę urzędniczą; 4)
szlachta cudzoziemska osiadła w Rosji; 5) szlachta utytułowana; 6) szlachta,
która udowodniła swe pochodzenie dokumentami sprzed pond stu lat (sprzed 1685
r.)21.
Prawodawstwo Księstwa Warszawskiego, mimo iż było wzorowane
na Kodeksie Napoleona, a przez to teoretycznie likwidowało nierówności
stanowe, to w praktyce uznało herby i tytuły przedrozbiorowe oraz otrzymane z
rąk zaborców. Niemniej jednak nie otoczono ich opieką prawną.
W XIX w.. herby umieszczano nie
tylko na budynkach...
...ale i w bardziej zaskakujących
miejscach
Podobnie potraktowała te zagadnienia konstytucja
Królestwa Polskiego. Wprowadziła ona jednak wojewódzkie księgi szlachty, a
carowi, jako królowi polskiemu, nadała prawo nobilitowania. Pozostałe
zagadnienia heraldyczne, w tym legitymowanie szlachty, oddano w ręce Deputacji
Heraldycznej Senatu. W latach trzydziestych, już po upadku powstania
listopadowego, władze zaborcze podjęły próbę ujednolicenia polskiego i
rosyjskiego prawa heraldycznego, która nie zakończyła się jednak powodzeniem.
Ogłoszone wreszcie w 1836 r. nowe prawo heraldyczne Królestwa powoływało do
życia centralny organ mający rozstrzygać kwestie heraldyczne: Heroldię
Królestwa Polskiego. Jednocześnie tym samym aktem unieważniono dotychczasowe
herby i tytuły szlacheckie, nakazując ich kolejną legitymację, w wyniku której
wiele rodzin „utytułowanych” straciło swe tytuły. Heroldia działała do 1861 r.
i dopiero wówczas zaprzestano weryfikacji szlachectwa. Wreszcie proces
likwidacji autonomii Królestwa, który nastąpił po upadku powstania styczniowego,
doprowadził również do podporządkowania spraw szlachty polskiej heroldii
petersburskiej i rosyjskiemu prawu heraldycznemu.
Stan szlachecki w Polsce zniosła dopiero Konstytucja
marcowa z 1921 r. Jej 96 artykuł głosił, że państwo polskie nie uznaje herbów,
tytułów i dziedzicznych przywilejów. Mimo zmiany tego stanu prawnego przez
Konstytucję kwietniową 1935 r. (art. 81 § 2) herb szlachecki pozbawiony został
realnych walorów prawnych. Nie stracił natomiast znaczenia społecznego, co
powoduje, że po dziś dzień rozmaici hochsztaplerzy roszczą sobie prawa do
noblilitacji i nadawania tytułów.
Dzieje polskiej heraldyki szlacheckiej najlepiej
podsumował chyba J. Szymański w odpowiednim rozdziale swego kompendium nauk
pomocniczych historii: „Początkowo herb jest tylko bojowym znakiem
rozpoznawczym. Potem dopiero nabiera cech znaku najpierw przynależności lennej,
a w końcu klasowej. Zawsze zatem wspólnym mianownikiem jest chęć odróżnienia
osoby używającej znaku spośród innych. Jednakże dopóki herb spełnia funkcje
znaku odróżniającego ludzi między sobą, dopóty herb żyje i rozwija się. W
momencie gdy herb staje się wyróżnikiem klasowym, przestaje być czymś żywym,
ulega skostnieniu, nabiera cech alegorycznych. Stąd też dla historyka będzie
stanowił obiekt badawczy herb rycerski, ale nie herb szlachecki, chociaż i ten
nie może zniknąć z kręgu jego zainteresowań” 22.
Badacz ten podkreśla jednak, że „nadal
żywotny jest np. herb miejski (dziś herb gminy), ale chyba dlatego, iż jest i
dzisiaj znakiem rozpoznawczym”23.
2 J.
Szymański, Herbarz
średniowiecznego rycerstwa polskiego, Warszawa 1993, s. 21.
4 J.
Szymański, Herbarz rycerstwa
polskiego z XVI w., Warszawa 2001, s. V.
5 Ibidem.
6 J. Pelc, Słowo i obraz na pograniczu
literatury i sztuk plastycznych, Kraków 2002, s. 15 nn.
7 W.
Tatarkiewicz, Historia
estetyki, t. III, s. 264
8 J.
Szymański, Herbarz rycerstwa...,
s. XIV.
9 Idem, Nauki pomocnicze historii,
Warszawa 2001, s. 647.
10 Szerzej
zob. http://www.szlachta. org.pl/heraldyka.htm
11 Wielkopolskie
roty sądowe, t. I, Roty poznańskie, opr. H.
Kowalewicz , W. Kuraszkiewicz, Poznań 1959, s. 55.
12 Wielkopolskie
roty sądowe..., s. 159.
13 J.
Szymański, Herbarz średniowiecznego
rycerstwa..., s. 304–305 rekonstruuje herb, ale z czterema łopianami.
14 Cyt za:
A. Kulikowski, Heraldyka
szlachecka, Warszawa 1990, s. 26.
16 Cyt. za:
ibidem, s. 27.
17 T.
Żychliński, Złota księga
szlachty polskiej, t. XIII, Poznań 1891, s. 210 nn.
18 S.
Konarski, O heraldyce i
„heraldycznym” snobizmie, Warszawa 1992, s. 40.
19 Za: P.
Dudziński, Alfabet
heraldyczny, Warszawa 1997, s. 32.
20 Cyt. za:
A. Kulikowski, op. cit., s. 29.
22 J.
Szymański, Nauki..., s.
672.
23 Ibidem.
HERBY W MIASTACH
Żywa wciąż heraldyka miejska nie budzi już takiego
zainteresowania jak heraldyka szlachecka, choć jest równie interesująca. „Herb,
poważany wiekami swego istnienia, opowiada
o dziejach miasta wszystkim, którzy potrafią go zrozumieć” – zauważył w jednej ze swych prac
Marian Gumowski . Spróbujmy podjąć wędrówkę śladami tych
opowieści.
Geneza herbów miejskich jest w istocie zbliżona do genezy
herbów rycerskich: wynika z jednej strony z wojskowych powinności wspólnoty
miejskiej, z drugiej zaś z potrzeby posiadania własnego znaku rozpoznawczego.
Mieszkańcy miast byli bowiem również zobowiązani do służby zbrojnej na rzecz
właściciela miasta – jego pana lennego. Stąd też wojska wysyłane przez miasto
musiały zbierać się pod wspólnym znakiem. Pierwotnie była to chorągiew
właściciela, później zaś osobny znak, właściwy tylko oddziałowi miejskiemu.
Chorągwie te, podobnie jak analogiczne znaki rycerskie, były kolorowymi płatami
materii, łatwo rozpoznawalnymi, w razie potrzeby, w chaosie walki.
Pieczęcie miast francuskich i
angielskich z XII i XIII w.: Cambrai (XII w.), Dunwich (XIII w.), Meulan
(XII w.), Paryż (XIII w.)
Hamburg, na
przykład, używał czerwonej chorągwi, której pierwowzorem był czerwony gonfanon
podarowany mu niegdyś przez cesarza. Był on znakiem miasta zarówno jako
chorągiew na lądzie, jak i bandera na morzu. Co ciekawe, dał on początek całej
serii czerwonych lub biało-czerwonych, jak w przypadku Lubeki, chorągwi
używanych przez miasta hanzeatyckie. Przyjmowały one bowiem te same barwy, dla
odróżnienia kładąc na nich jedynie krzyże lub proste godła1.
Potrzeba własnego znaku rozpoznawczego wiązała się z
kolei z posiadanym od wczesnego średniowiecza prawem miast do wystawiania
dokumentów. Każdy średniowieczny dyplom, by mógł służyć jako środek dowodowy
przed sądem, musiał być opatrzony pieczęcią wystawcy2. Stąd niemal
równocześnie z rycerskimi już w XII w. pojawiają się pieczęcie miejskie.
Właśnie godła z pieczęci miejskich dały początek herbom
miast. Ich powstanie wynikało z recepcji prawa miejskiego, formułującego zasady
funkcjonowania samorządu, a szczególnie ze ściśle określonych procedur i sposobów
podejmowania przezeń decyzji o charakterze prawnym. Proces kształtowania się
miejskich herbów był jednak długotrwały: w jednej miejscowości mogły
funkcjonować rozmaite rodzaje pieczęci, różniące się ikonografią. Pieczęcie
ogólnomiejskie, pieczęcie sekretne i sygnetowe ośrodka miały najczęściej jedno
godło, ale już inne znaki znajdowały się często na pieczęciach ławniczych i
wójtowskich. Najczęściej herbem stawało się godło pieczęci ogólnomiejskiej, ale
– jak choćby w przypadku Gdańska – nie było to regułą.
Pieczęcie Gdańska: wielkie (XIII w., XV
w., XVI w.) i herbowa (XV w.)
Od XIII w. godła miejskie były umieszczane na tarczy
heraldycznej i, zyskując własne barwy, zaczęły funkcjonować jako znak wspólnoty
miejskiej także poza sferą sfragistyki. Jednak większość średniowiecznych
herbów miejskich to właśnie proste przeniesienie godła z pieczęci na tarczę
heraldyczną. Ten związek herbu z pieczęcią mógł jednak wyglądać inaczej.
Zdarzało się bowiem już w średniowieczu, a stało niemal regułą dla czasów
nowożytnych, że miasto najpierw uzyskiwało herb, później zaś trafiał on na
miejską pieczęć. Po raz pierwszy herb nadał miastu cesarz Zygmunt w 1417 r.
Taki znak, uzyskany w wyniku nadania, był przez miejskie społeczności ceniony
wyżej od przyjętego samodzielnie, dlatego też mieszczanie starali się o
dokumenty potwierdzające nadanie herbu. Spowodowało to również konieczność
urzędowej kontroli herbów miejskich, którą powierzono monarszym heroldom.
Fakt, iż herby pochodzące z nadania były
przez mieszczan wyżej cenione, powodował również, że często miasta posiadające
herb o innej genezie starały się o nadanie herbu przez właściciela, co
pociągało za sobą zmianę godła.
Herb miasta Pragi (czeskiej) z XV- i
XVII-wiecznych dokumentów potwierdzających prawo do niego Starego Miasta
Pragi oraz wizerunek pieczęci Małego Miasta Pragi, z dokumentu nadającego
ośrodkowi prawo do jej używania (XVI w.)
W Polsce herby miejskie pojawiły się ze
znacznym opóźnieniem w stosunku do zachodu Europy, bo dopiero w końcu XIV w. Co
prawda znamy wcześniejsze pieczęcie używane przez miasta, jednak ich wizerunki
trudno jeszcze uznać za herby. Inaczej niż choćby w Czechach czy na Węgrzech,
herby nadane miastu przez monarchę należą w Polsce do rzadkości i częściej
pojawiają się dopiero w epoce nowożytnej. Wczesnym przykładem królewskiej
ingerencji w herb miejski może być udostojnienie koroną herbu Gdańska, dokonane
przez Kazimierza Jagiellończyka w 1457 r.
W powstawaniu godła miejskiego uczestniczyły dwie
bądź trzy strony: nadający prawa miejskie monarcha, właściciel gruntu i być
może przedstawiciel samorządu. Obok preferencji głównych kontrahentów, na wybór
godła dla miasta miał wpływ panujący zwyczaj, moda, a wreszcie wola
właściciela. To on miał decydujący głos w sprawie herbów leżących w jego
dobrach niewielkich miasteczek. Szlachta dysponowała swobodą oznaczania różnych
przedmiotów, będących jej własnością, swymi herbami i być może właśnie z tego
wynikała też możliwość narzucenia władzom miejskim swego godła3.
Oczywiście przy zmianie właściciela następowała z reguły zmiana miejskiego
herbu. Podkreślić jednak trzeba, że widać tu pewną inercję – pieczęcie z dawnym
herbem funkcjonowały niekiedy nawet kilka lat po tym wydarzeniu, co może
świadczyć o dążności władz miejskich do utrwalenia miejskiej symboliki. Mimo to
trudno mówić o stabilności godeł mniejszych miast przez cały okres nowożytny.
Staropolskie herby miejskie często nie spełniały wymogów
wynikających tak z praktyki heraldyki zachodnioeuropejskiej, jak i współczesnej
nam definicji herbu. Brakowało im trwałości, a często także barw oraz
stylizacji heraldycznej (tzn. umieszczania godła na heraldycznej tarczy).
Niewykluczone, że za unikanie heraldyzacji godła pieczętnego odpowiedzialny
jest czynnik kulturowy, tak zwany horror
vacui – strach przed pustką,
charakterystyczny dla sztuki średniowiecznej i barokowej. Rozłożenie godła na
całej powierzchni tłoka pozwalało lepiej ją zagospodarować, unikając przy tym
pozostawiania pustej przestrzeni, która niechybnie powstałaby w przypadku
umieszczenia na pieczęci heraldycznej wersji godła. Jak słusznie zauważył M.
Adamczewski, heraldyka miejska była bardzo długo sumą wiedzy i doświadczeń
rytownika pieczęci, w mniejszym natomiast stopniu samorządu miejskiego4.
Proces prowadzący do heraldyzacji godeł miejskich zakończył się dopiero w
okresie rozbiorów.
Brak form heraldycznych cechował już
wizerunki herbów umieszczane w przywilejach lokacyjnych miast
W okresie staropolskim państwo właściwie nie
ingerowało w sprawy heraldyki miejskiej. Dopiero Księstwo Warszawskie w 1811 r.
zabroniło miastom używać dotychczasowych herbów, każąc wprowadzić na pieczęcie
herb państwowy. Podobne zarządzenie weszło w życie w Królestwie Polskim w 1822
r. Inaczej było w zaborach pruskim i austriackim, gdzie samorządom pozostawiono
właściwie swobodę w tym zakresie5.
Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w
1918 r. praktyka ustawodawcza w zakresie heraldyki była niejednolita i często
sprzeczna. W 1919 r. zabroniono miastom używania herbu państwowego, co niejako
automatycznie przywracało funkcjonowanie herbów miejskich. Jednak już
rozporządzenie prezydenta Rzeczypospolitej z 13 grudnia 1927 r. o
godłach i barwach państwowych postanawiało inaczej. W artykule 4 znalazły się
wytyczne dla władz samorządowych: „Dla wszystkich władz i urzędów
samorządowych ustanawia się oznaki, złożone z herbu państwowego, z herbu
województwa, do którego należą i z napisu, odpowiadającego ich nazwie...” W
artykule 19 zaznaczono, iż: „...Pieczęcią urzędową władz i urzędów
samorządowych jest pieczęć owalna. W górnej części pieczęci znajduje się orzeł
państwowy, poniżej którego umieszczony jest napis, odpowiadający nazwie danej władzy (urzędu, zakładu,
instytucji)”. Tym samym za jedyne dopuszczalne używane w symbolice
samorządowej godło uznano wyłącznie białego orła państwowego. Możliwe były wyjątki,
ale tylko za zezwoleniem odpowiednich władz. Regulująca to nowelizacja została
wydana dopiero 24 listopada 1930 r. Wnioski o używanie herbu historycznego
należało składać do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Przekazywano je następnie
do zaopiniowania do Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego.
Po przejściu przez kolejne urzędy centralne, w tym Wydział Archiwów
Państwowych, władze miast uzyskiwały stosowne zezwolenie. W ten sposób ustalono
herby zaledwie 106 miast. Pozostałe używały dawnych herbów, często ustalonych
jeszcze przez zaborców, lub nie używały ich w ogóle, na pieczęciach kładąc
godło państwowe. Druga wojna światowa przyniosła podejmowane przez okupantów
próby kształtowania heraldyki miejskiej w duchu ideologii faszystowskiej.
Dotyczyło to zarówno stylizacji, jak i symboliki herbów. Proces ten na
terytorium Rzeszy rozpoczął się już wcześniej: np. leżący wówczas w granicach
Niemiec Koszalin dokonał w 1938 r. zmiany dawnego herbu, wyobrażającego głowę
św. Jana na tacy, na mający nawiązywać do symboliki runicznej znak kreskowy6.
Herb Koszalina: wg O. Huppa (poł. XIX
w.) i nadany miastu w 1938 r.
W okresie powojennym heraldyka samorządowa, tak jak i
wiele innych kwestii, została podporządkowana oficjalnej propagandzie. Decyzją
władz z 1946 r. herby miejskie usunięto z pieczęci. W ich miejscu
pojawił się biały orzeł. Wizerunek godła państwowego widniał także na
pieczęciach powiatowych. Wiązało się to z utworzeniem, w miejsce samorządów,
organów jednolitej władzy państwowej. Dopiero na przełomie lat 50. i 60.
powrócono do tradycji używania herbów miejskich. Nawet wówczas jednak były one
często zmieniane wg zasad oficjalnie wyznawanej ideologii, np. poprzez
polonizację tradycyjnych herbów miast Ziem Odzyskanych. Podstawą używania
symboli samorządowych po zmianach 1989 r. była ustawa o samorządzie
terytorialnym z 8 marca 1990 r. Jednostką uprawnioną do używania herbu
stała się gmina, przy czym obok gmin miejskich, czyli w większości przypadków
po prostu miast, uprawnienia do używania herbów zyskały także gminy wiejskie.
Kompetencje do stanowienia herbu gminnego złożono na ręce rad miejskich bądź
gminnych. Po kolejnej reformie administracyjnej z 1999 r. i nowym podziale
terytorialnym uprawnionymi do używania herbów terytoriami są: województwo,
powiat i gmina. Ta ostatnia, podobnie jak w 1990 r., uznana została
za najniższy stopień podziału administracyjnego i samorządu terytorialnego. W
ustawie z 5 czerwca 1998 r. o samorządzie powiatowym w artykule 12
ust. 10 znalazł się zapis dotyczący symboli powiatu: „Do wyłącznej
właściwości rady powiatu należy: [...] podejmowanie uchwał w sprawach herbu powiatu i flagi powiatu”. Zapis
ten został rozszerzony w znowelizowanej (ustawą z 29 grudnia 1998 r.
o zmianie niektórych ustaw w związku z wdrożeniem reformy ustrojowej państwa)
ustawie z 21 grudnia 1978 r. o odznakach i mundurach. W artykule 3
zaznaczono, że: „1. Jednostki samorządu terytorialnego mogą ustanawiać, w
drodze uchwały organu stanowiącego danej jednostki, własne herby, flagi,
emblematy oraz insygnia i inne symbole. 2. Wzory symboli, o których mowa w
ust.1, ustanawiane są w zgodzie z zasadami heraldyki, weksylologii i
miejscową tradycją historyczną ”.
Herb
Cieszyna na miejskim budynku i fontannie
Nośność symboliki herbu miejskiego powodowała, że niemal
„od zawsze” była ona wykorzystywana w różnych dziedzinach życia miejskiego.
Herby można było spotkać na miejskich budynkach, dekoracjach malarskich,
chorągwiach, meblach, insygniach władz miejskich itp. Zakres wykorzystywania
godła ograniczony był wyłącznie stopniem zamożności miejscowości7.
Poszerzył się on znacznie w XIX i XX w. Wówczas to herbami zaczęto ozdabiać
różne elementy miejskiej infrastruktury: latarnie uliczne czy pokrywy
studzienek ściekowych. Specyficznym znakiem naszych czasów stały się
umieszczane przy drogach na granicach gmin bądź miast tzw. witacze – tablice z
herbem miasta i witającym gości napisem. Herb miejski spotkać dziś można
również na wizytówkach urzędniczych, ozdobnych teczkach czy papierze firmowym
magistratu. Zdobi czasem również upominki wręczane przez miasto gościom. W
przestrzeni miejskiej herb – jako znak własnościowy – pojawia się na
samochodach i odznakach straży miejskiej i przedmiotach będących miejską
własnością. Za zgodą władz może być wykorzystywany w materiałach reklamowych –
miejskich folderach i pocztówkach, a także w winietkach gazet. Pełni więc dziś
funkcję zbliżoną do znaku firmowego, mającego wyróżniać produkt spośród innych
i utrwalać pamięć o nim. Stąd też widoczna tendencja do tworzenia
uproszczonych, a zarazem bardziej odpowiadających współczesnemu marketingowi
znaków miejskich – miejskiego logo.
Ciołek – godło herbu miasta Trzcianki
– pojawia się nie tylko w winietkach lokalnej prasy (wyżej), ale stał się
również bohaterem serii komiksów
Zawiera ono zwykle nazwę miasta i jakiś znak graficzny,
niekiedy element charakterystyczny dla miejscowości.
Dawniej jednak w stosunkach polskich podstawową funkcją
herbu miejskiego była jego funkcja kancelaryjna, tzn. wynikająca z umieszczenia
tegoż godła na miejskiej pieczęci. Takie podejście do znaku wspólnoty miejskiej
powodowało nawet, wspomniane już, zahamowanie jego heraldyzacji. Znajdowało
także odbicie w odpowiednich akapitach przywilejów lokacyjnych, określających
„pieczęć czyli herb” miasta. Była to de
facto funkcja informacyjna,
pozwalająca na identyfikację oraz wskazująca na charakter właściciela. Stąd na
pieczęciach często spotykamy wizerunki murów miejskich, bram czy innych
fortyfikacji, wskazujących właśnie na rodzaj osiedla. Szczegółowej
identyfikacji można było dokonać dzięki szerokiemu wachlarzowi wyobrażeń,
występujących samodzielnie, bądź też w zespołach: „wielowątkowe godło
miejskie łączyło kilka motywów, przez co powstawała wielopłaszczyznowa opowieść
o mieście, jego samorządzie, uwarunkowaniach prawnych funkcjonowania, warunkach
naturalnych jego lokalizacji oraz opiece świętych patronów”8. W ten
sposób w jednym wyobrażeniu odbicie znajdowały różnorakie funkcje znaku
miejskiego: zarówno informacyjna, pozwalająca na identyfikację ośrodka i jego
właściciela, jak i prawno-ustrojowa, upamiętniająca, propagandowa czy
religijna.
Przykład „sfragistycznej” stylizacji
herbu miejskiego w dokumencie lokacyjnym. Wokół godła biegnie legenda: SIGILLVM
CIVITATIS VLADISLAVIE REG.POL – zapewne identyczna z napisem na miejskiej
pieczęci
Nośnikiem tych wszystkich informacji było miejskie godło.
W heraldyce miejskiej wydzielić można aż dziesięć ich grup9.
Najbardziej charakterystyczne dla interesującego nas działu heraldyki są
budowle, przy czym nie zawsze musiały to być mury miejskie czy bramy.
Hiszpańska La Coruna ma w swym herbie latarnię morską, w heraldyce polskiej zaś
dość często spotykamy na przykład zamki czy kościoły. Dalej wyodrębnia się
godła związane z właścicielem miasta – królem, księciem, możnowładcą czy
instytucją kościelną. Elementy te eksponowane są szczególnie wówczas, gdy
mieszkańcy miejscowości zawdzięczali mu założenie, nadanie praw miejskich czy
też wyzwolenie z jakiejś opresji. Stąd właśnie w herbach miejskich postacie
tronujących władców czy też ukoronowane głowy. Charakterystyczne jest liczne
występowanie w tej grupie polskich herbów rodowych, na przykład Leliwy
Tarnowskich w herbach Tarnowa i Tarnobrzegu, herbu Jelita Zamoyskich w herbach
Zamościa czy Kraśnika, Rawy Ostrowskich w herbie Tomaszowa Mazowieckiego itd.
Kolejna grupa to godła związane ze świętymi patronami miasta. Prezentacja
postaci świętego w herbie dokonuje się albo poprzez ukazanie jego postaci, albo
też właściwego dlań atrybutu. Chyba najbardziej znany z tej grupy jest herb
Wenecji, ukazujący uskrzydlonego lwa – symbol św. Marka. Także w heraldyce
polskiej częste są nawiązania do patronów miasta. I tak na przykład w herbie
Paczkowa spotykamy orła św. Jana Ewangelisty. Aż 11 miast pieczętuje się głową
św. Jana Chrzciciela. Spośród innych „zheraldyzowanych” patronów miast nie
można zapominać o licznych przedstawieniach maryjnych – używanych choćby przez
Bardo czy Wolsztyn. Godła mówiące stanowią następną grupę heraldycznych
wyobrażeń. Mamy z nimi do czynienia wtedy, gdy ilustrują nazwę miasta, np. łódź
w herbie Łodzi, trzy kozie głowy (Koziegłowy) czy korona w godle Koronowa.
Kolejna grupa godeł nawiązuje do wydarzeń rzeczywistych czy też legendarnych,
związanych z dziejami miasta. Najlepiej zilustruje to przykład francuskiego
miasta Sainte-Mere-Eglise, w którego herbie umieszczono dwa spadochrony z
podwieszonymi złotymi gwiazdami. W ten sposób herb upamiętnia amerykańskich
skoczków spadochronowych biorących udział w inwazji na Francję w 1944 r. Osobno
traktuje się godła wskazujące na zajęcie mieszkańców miast. Przykładem może tu
służyć godło Katowic – młot kuźniczy. Następna grupa to godła nawiązujące do
świata przyrody, a więc pojawiające się w herbach miejskich rośliny (kwiaty –
lilie czy róże, drzewa) oraz zwierzęta, np. charakterystyczny kozioł z herbu
Lublina. Do niej też zaliczają się godła symbolizujące ciała niebieskie –
księżyce czy gwiazdy. Postacie alegoryczne tworzą kolejną grupę godeł. Za
przykład niech posłużą tu trzy pszczoły znajdujące się w herbie Blackburn,
symbolizujące pracowitość. Są wreszcie herby, których znaczenia ani pochodzenia
badacze nie są w stanie wyjaśnić. One to tworzą kolejną grupę w naszej
klasyfikacji. Ostatnia grupa godeł zawiera wszelkie figury, będące
udostojnieniem godeł. Należy do nich złota korona, którą – jak już wspomniano,
król Kazimierz Jagiellończyk uzupełnił godło herbu Gdańska10.
Dziś w działaniach marketingowych herb
jest coraz częściej zastępowany przez logo miast, które także zaczynają
obrastać we własną symbolikę
Oczywiście rzadko kiedy godła te pojawiały się w herbach
samoistnie. Najczęściej tworzyły różnorakie kombinacje, mające, jak wyżej już
powiedziano, jak najpełniej informować o posiadaczu herbu.
Herby miejskie nie są jedynymi znakami heraldycznymi, związanymi z miejską
przestrzenią. Spotkać w niej można również herby szlacheckie czy kościelne, ale
także herby należące do mieszczan. Herby mieszczańskie na zachodzie Europy
pojawiły się już w XIII w. Ich powstanie wiązało się z panującym wówczas
przekonaniem, że pieczęcie bez wizerunku są niewiarygodne. Stąd mieszczanie,
wzorując się na rycerstwie, zaczęli kłaść na swe pieczęcie osobiste znaki,
które z czasem ulegały heraldyzacji. Niektóre herby mieszczańskie to jednak nic
innego, jak znaki drobnych rodzin rycerskich, które osiadając w mieście uległy
deklasacji, nadal jednak posługując się swoim herbem. W wiekach XIV i XV, kiedy
to wzrosło znaczenie stanu mieszczańskiego, rozwinęła się jego samoświadomość,
a zasiadanie we władzach miejskich stanowiło powód do dumy, nie mniejszy niż
posiadanie dóbr ziemskich, heraldyzacja osobistych znaków używanych przez
mieszczan uległa przyspieszeniu. Odtąd często można było znaleźć herby
mieszczańskie na frontonach kamienic, szyldach szynków czy epitafiach. Właśnie
w okresie rozkwitu miast – w XV w. – znaki te, mające pierwotnie
charakter symboli osobistych, stały się dziedziczne, tak że używały ich całe
mieszczańskie „dynastie”. Co ciekawe, moda na herby wśród mieszczaństwa
powróciła pod koniec XIX w. Wiązało się to z ponownym wzrostem znaczenia tej
grupy społecznej.
Herby mieszczańskie formą nie różniły się od herbów szlacheckich. Jedynie godła
nawiązywały często do wykonywanego przez posiadacza herbu zawodu, ukazując
elementy warsztatu czy narzędzia rzemieślnicze.
W Polsce herbów, zwanych też herbikami, używał przede wszystkim miejski
patrycjat. Wzorem miast niemieckich w Gdańsku i Toruniu stosowano do nich takie
samo prawo, jak do herbu rycerskiego. Znane są nawet nagany herbów mieszczan.
Problematyka funkcjonowania herbu mieszczańskiego w Polsce nie jest jeszcze
należycie rozpoznana, stąd zdaniem niektórych badaczy zheraldyzowane, ale
niedziedziczne godła osobiste używane przez mieszczan zaliczyć należy do
gmerków.
Herbik i gmerki mieszczan z
szesnastowiecznego inwentarza kościoła farnego w Toruniu...
...i gmerki w architekturze Krakowa
Gmerki były charakterystyczną odmianą znaków używanych
przez mieszczan. Używały ich mieszczańskie rodziny, częściej jednak pojedyncze
osoby. Wyodrębniają się one w osobną grupę ze względu na formę: stylizowanych
monogramów, różnych kombinacji prostych kresek czy prostych przedmiotów.
Niekiedy, pod wpływem heraldyki rycerskiej, trafiały na tarczę heraldyczną,
upodobniając się do herbików. Właśnie uproszczona forma godła odróżnia je od
herbów mieszczańskich, które operowały bardziej rozbudowanymi wizerunkami.
Gmerki pojawiły się stosunkowo późno, bowiem w XIV w. na zachodzie Europy, w Polsce
zaś dopiero w XV i XVI w. Ich genezę można łączyć z używanymi przez
rzemieślników „znakami firmowymi”, którymi oznaczane były ich wyroby, a z
czasem także należące do nich przedmioty użytkowe. W zasadzie spełniał więc
gmerk wyłącznie funkcję znaku rozpoznawczo-własnościowego.
Pojawiające się w krajobrazie miejskim herby, herbiki czy gmerki, przeniesione
w niezmienionej postaci z odległej często przeszłości w nasze czasy, stanowią
nie tylko wizytówkę miasta, ale też symbol, łączący ową przeszłość z jego
współczesnym życiem. Podobnie jak herby terytorialne, są szczególnym wyrazem
grupowej więzi społeczności, w tym wypadku – miejskiej.
4 Ibidem,
s. 303.
7 Zob. Insygnia miast polskich. Katalog
wystawy, Poznań 1992.
9 J. Louda, Europaische
Städtewappen, Balzers 1969, s. 37.
10 Szeroko o
symbolice herbów miejskich pisze W. Strzyżewski, Treści symboliczne herbów
miejskich na Śląsku,
Ziemi Lubuskiej i Pomorzu Zachodnim do końca XVIII w., Zielona Góra 1999.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz